Dlaczego stres, który nie ustępuje po kuracji lekami, może zostać uleczony na przykład przez dotyk?
Nasz mózg jest jak mak, z którego sączy się opium, uśmierzające ból. Laboratoryjny szczur, first lady i narkoman mają taką samą wewnętrzną aptekę, dzięki której możliwe jest tworzenie błogostanu i poszerzonej świadomości. Molekuły emocji współdziałają z każdym układem naszego ciała, tworząc inteligentną sieć mogącą uniemożliwić wtargnięcie wirusów do komórek. Które z tych zdań jest prawdziwe? Coraz więcej badaczy jest przekonanych, że wszystkie. Powstająca w ostatnich latach nowa teoria emocji odsłania nie znany do tej pory związek między ciałem a umysłem. Mózg i reszta ciała przestają być odrębnymi częściami, jak je chciała widzieć przez ostatnie 300 lat europejska medycyna. Podobnie jak doznania cielesne działają na umysł, myśli i emocje mogą wpływać na ciało. Ta nowa koncepcja ludzkiego organizmu pozwala też nieco inaczej spojrzeć na zdrowie i chorobę, przypisując każdemu z nas większy wpływ na stan własnego organizmu. Długotrwały stres, nie ustępujący po kuracji lekami, może zostać uleczony np. przez dotyk. Małpie zestresowane noworodki, karmione podczas eksperymentów przez sztuczne, druciane matki, wydobywają się ze swego nieszczęścia dzięki objęciom żywej, ciepłej, małpiej terapeutki. Ich ciało wysyła wtedy sygnał do mózgu: "Szkody naprawione". Chronicznie podwyższony poziom substancji stresowych wraca wówczas do normy. "Hugs not Drugs" można przeczytać na zderzakach samochodów w Stanach Zjednoczonych. "Uściski nie narkotyki". Zadziwiająco długa droga prowadziła uczonych do zrozumienia tego, co było oczywiste dla producentów naklejek samochodowych: uściski i narkotyki zaspokajają tę samą potrzebę ekstazy, błogostanu i odmiennej świadomości. O tym, że i dotyk, i narkotyki (takie jak opium, morfina czy heroina) mają tę samą bazę chemiczną, przekonano się przypadkiem. Candace Pert, młoda doktorantka z Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Maryland, dostawała morfinę w celu uśmierzenia bólu spowodowanego upadkiem z konia. Spędzając dni w stanie błogości wywołanej morfiną, zastanawiała się, jak to się dzieje, że wstrzyknięcie do mięśni dawki leku wyzwala tak cudowne uczucia. Farmakolodzy byli w tym czasie przekonani, iż lek może działać tylko dlatego, że przyczepia się do jakiegoś miejsca na powierzchni komórek i wnika przez nie do środka. Candace Pert postanowiła szukać miejsca, przez które morfina dostaje się do jej komórek. Zanim znaleziono te hipotetyczne punkty recepcyjne, nazwano je "receptorami". Odkrycie pierwszego było wydarzeniem. Francuski badacz Jean Pierre Changeux na konferencji w Anglii dramatycznym gestem wyciągnął probówkę z wąskim niebieskim pasemkiem w środku. Tubka zawierała receptory zebrane z komórek węgorza. Te molekuły, drobne cząsteczki białka znajdujące się na błonie komórkowej, działają jak dziurki od klucza, wpuszczając do środka tylko te substancje chemiczne, które pasują do nich kształtem swoich molekuł. Do receptorów węgorza przylgnęła trucizna kobry. Zablokowała dostęp do jego komórek naturalnej substancji - acetylocholiny - regulującej oddychanie. Węgorz zginął przez uduszenie, a Jean Pierre Changeux odkrył dzięki temu receptory acetylocholiny - neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za rytmiczne kurczenie się mięśni podczas oddychania. Candace Pert znalazła receptor morfiny, molekułę białkową na powierzchni ludzkich komórek, umożliwiającą przenikanie morfiny do ich wnętrza. Dr Pert, jak wspomina w swojej książce "Molecules of Emotion", podczas licznych odczytów na temat tego odkrycia lubiła pokazywać slajd, na którym trzy laboratoryjne szczury, wyciągnięte na grzbietach, z zamkniętymi oczami, przebywały w stanie błogiego omdlenia. "Są to, panie i panowie - mówiła dr Pert - szczury szczęśliwe, rezultat wszczepienia im substancji zwanej endorfiną, czyli naturalnej morfiny produkowanej przez ciało. Przez wasze ciała również". Po odkryciu przez Pert receptorów morfiny w komórkach ludzi i większości stworzeń laboratoryjnych stało się jasne, że natura nie mogła przygotować tych wejść dla morfiny, substancji uzyskiwanej z roślin, z którą komórki zwierzęce mogły się nigdy nie spotkać. Takie "izby przyjęć" musiały powstać dla substancji produkowanej w naturalny sposób w mózgach ludzi i zwierząt. "Szaleństwo, jakie towarzyszyło poszukiwaniom naturalnej morfiny wytwarzanej w ludzkich mózgach, przypominało podniecenie zgłodniałych psów, którym machnięto przed nosem soczystym befsztykiem" - wspomina jeden z uczestników tego wyścigu. Zwycięstwo przypadło dwóm Szkotom. John Hughes i Hans Kosterlitz podali chemiczny skład tajemniczej substancji nazwanej później endorfiną (czyli wewnętrzną morfiną). Wytwarzana przez mózg, działa podobnie jak morfina, zmniejsza ból i wprawia w błogostan. Emocjom doświadczanym podczas zbliżeń seksualnych towarzyszy również wzrost poziomu endorfiny we krwi - w krótkim czasie nawet o 200 proc. Autorzy naklejek "Hugs not Drugs" nie mylili się. Uściski i narkotyki wprawiają w stan ekstazy o podobnym podłożu chemicznym, pierwsze są jednak znacznie bezpieczniejsze. Wkrótce odkryto kilkanaście różnych endorfin produkowanych w mózgu i rdzeniu kręgowym, wpływających na odczuwanie bólu, stan uczuć i świadomości. Nazwano je molekułami emocji. Najwięcej receptorów emocji znaleziono w mózgu, w obszarach uważanych za siedzibę uczuć i ośrodki odczuwania przyjemności. W latach 60. w słynnych eksperymentach na szczurach pokazano, że elektryczna stymulacja tych miejsc budzi w zwierzętach doznania tak intensywnej ekstazy, że wolą paść z wyczerpania niż przerwać doświadczenia. Powstało pytanie: jaka jest właściwie natura emocji? Czy mogą być stymulowane elektrycznie, a równocześnie są przenoszone przez molekuły substancji chemicznych? I gdzie w rzeczywistości jest ich źródło - w ciele czy w mózgu? "Przez znaczną część XX w. mózg i układ nerwowy opisywano, stosując terminologię wziętą z nauki o elektryczności, jak system kabli i sygnałów elektrycznych" - mówił podczas niedawnej konferencji w Paryżu poświęconej biologii emocji francuski neurobiolog prof. Jean-Didiet Vincent. "Natomiast obecne pokolenie badaczy, wychodząc z biochemii i teorii komunikacji, traktuje układ nerwowy jako miejsce, w którym przede wszystkim dochodzi do wymiany sygnałów chemicznych. Zanurzenie naszego szlachetnego organu w bulionie chemicznym pozwala zastąpić mechanistyczną wizję mózgu jako centrali telefonicznej przez bardziej subtelną grę molekuł chemicznych i receptorów".
Uściski i narkotyki zaspokajają tę samą potrzebę ekstazy, błogostanu i odmiennej świadomości
Cień Kartezjusza, który ponad 300 lat temu oddzielił głowę od ciała, definitywnie wyrzucając myśli i emocje poza obręb poznania, mniej ciąży nad tym drugim obrazem mózgu. Hormony i neuropeptyny przenoszące sygnały chemiczne tworzą się przecież w różnych miejscach, wędrują między mózgiem a resztą organizmu. Kartezjusz odseparował głowę od reszty ciała, by uzyskać zgodę papieża na sekcję zwłok. Przysiągł zajmować się tylko tym, co ludzkie, siedzibę duszy pozostawiając nietkniętą. Nawet jednak wyznawcy kartezjańskiego dualizmu nie zachowali jego wizji w stanie czystym. Z biegiem czasu poszczególnym funkcjom umysłowym i emocjom przypisali konkretne miejsca w mózgu - w sprzeczności z tezą Kartezjusza, że myśli i uczucia nie mają natury przestrzennej, a zatem nie można ich zlokalizować. Wielu przedstawicieli najmłodszego pokolenia neurobiologów skłania się do poglądu, że emocje powstają wszędzie. Zarówno w ciele, jak i w mózgu. Wiadomo, że na przykład hormony płciowe, wytwarzane w męskich jądrach i kobiecych jajnikach, takie jak testosteron i estrogen, wpływające na zachowanie i emocje, mają swoje receptory również w mózgu. Komórki układu immunologicznego, których zadaniem jest obrona organizmu przed bakteriami czy wirusami, również wydzielają substancje wpływające na nastrój. Amerykański immunolog Edward Blaloch z uniwersytetu w Dallas odkrył, że białe komórki krwi zwane limfocytami, należące do armii obronnej organizmu, produkują również endorfiny, substancje przeciwbólowe i poprawiające nastrój, a także acetylocholinę - neurohormon, o którym sądzono, że powstaje wyłącznie na zakończeniach nerwów. Oznacza to, że układ immunologiczny może wpływać na mózg, używając tego samego systemu receptorów. Liczba możliwych połączeń między mózgiem a ciałem stała się naraz olbrzymia. Francis Schmitt, neurobiolog z amerykańskiego Massachusetts Institut of Technology, wprowadził pojęcie "substancji informacyjnych" na określenie wszystkich przekaźników, peptydów, hormonów wiążących organizm w całość. Ktoś inny nazwał tę całość "siecią informacji". Żadna część nie pozostaje w niej bez wpływu na inną. Odkryto również, że receptory neuropeptydów, w tym "molekuł emocji", występują w wyjątkowym zgęszczeniu w pobliżu miejsc, w których do sieci nerwowej docierają informacje ze zmysłów wzroku, słuchu, smaku czy powonienia. Zakończenia nerwów i receptory emocji są z sobą splecione w sposób umożliwiający jednym wpływanie na drugie. Stąd przypuszczenie, że emocje mogą oddziaływać na proces filtrowania informacji. Nie wszystkie doznania zmysłów docierają przecież do świadomości. Stan naszych uczuć może wpływać na nasz obraz świata, na naszą wersję rzeczywistości. Może działać również na nasze zdrowie. Skoro uczucia mają swój materialny wyraz w postaci molekuł białkowych, mogą na przykład blokować receptory potrzebne innym przekaźnikom regulującym pracę komórek. Wielu neurofizjologów jest przekonanych, że stłumionych uczuć gniewu, smutku czy rozpaczy trzymanych zbyt długo w pułapkach receptorów można się pozbyć tylko z udziałem ciała, poprzez intensywne ćwiczenia fizyczne wpływające na wytwarzanie endorfiny lub przez swoistą katharsis - spontaniczne, głośne ich wyrażenie. Emocje mogą też zdecydować, czy na przykład zachorujemy na przeziębienie wirusowe. Okazało się, że pewien rodzaj wirusów używa tych samych wejść do komórek co hormon noradrenalina, podnoszący ciśnienie i produkowany obficiej m.in. w stanach szczęśliwych oczekiwań czy zamiarów. Człowiek pełen nadziei ma odpowiednie receptory komórkowe zajęte przez noradrenalinę. Wirus nie może ich użyć, żeby się dostać do komórek. Nie brakuje też lekarzy i psychologów przypuszczających, że stłumiony gniew czy żal, nie dopuszczane do świadomości, ale obecne w jakiejś formie w organizmie, mogą utrudniać naszemu układowi odpornościowemu kontrolowanie i niszczenie komórek mogących się przekształcić w nowotwory. Chroniczne tłumienie uczuć wprowadza zakłócenia do sieci nadzoru. Tetrachymena, jednokomórkowe stworzenie zwane z uwagi na swą użyteczność w doświadczeniach "koniem pociągowym" biologii, wytwarza wiele takich samych peptydów jak ludzie - wśród nich insulinę i molekuły emocji - endorfiny. Jeśli ta sama podstawowa fizjologia emocji zachowała się przez miliardy lat w tetrachymenie i przekazywana z gatunku na gatunek używana jest w udoskonalonej formie przez nasze ciała, to znaczy, że jest istotna dla przeżycia. A zatem dbajmy o własne emocje.
Uściski i narkotyki zaspokajają tę samą potrzebę ekstazy, błogostanu i odmiennej świadomości
Cień Kartezjusza, który ponad 300 lat temu oddzielił głowę od ciała, definitywnie wyrzucając myśli i emocje poza obręb poznania, mniej ciąży nad tym drugim obrazem mózgu. Hormony i neuropeptyny przenoszące sygnały chemiczne tworzą się przecież w różnych miejscach, wędrują między mózgiem a resztą organizmu. Kartezjusz odseparował głowę od reszty ciała, by uzyskać zgodę papieża na sekcję zwłok. Przysiągł zajmować się tylko tym, co ludzkie, siedzibę duszy pozostawiając nietkniętą. Nawet jednak wyznawcy kartezjańskiego dualizmu nie zachowali jego wizji w stanie czystym. Z biegiem czasu poszczególnym funkcjom umysłowym i emocjom przypisali konkretne miejsca w mózgu - w sprzeczności z tezą Kartezjusza, że myśli i uczucia nie mają natury przestrzennej, a zatem nie można ich zlokalizować. Wielu przedstawicieli najmłodszego pokolenia neurobiologów skłania się do poglądu, że emocje powstają wszędzie. Zarówno w ciele, jak i w mózgu. Wiadomo, że na przykład hormony płciowe, wytwarzane w męskich jądrach i kobiecych jajnikach, takie jak testosteron i estrogen, wpływające na zachowanie i emocje, mają swoje receptory również w mózgu. Komórki układu immunologicznego, których zadaniem jest obrona organizmu przed bakteriami czy wirusami, również wydzielają substancje wpływające na nastrój. Amerykański immunolog Edward Blaloch z uniwersytetu w Dallas odkrył, że białe komórki krwi zwane limfocytami, należące do armii obronnej organizmu, produkują również endorfiny, substancje przeciwbólowe i poprawiające nastrój, a także acetylocholinę - neurohormon, o którym sądzono, że powstaje wyłącznie na zakończeniach nerwów. Oznacza to, że układ immunologiczny może wpływać na mózg, używając tego samego systemu receptorów. Liczba możliwych połączeń między mózgiem a ciałem stała się naraz olbrzymia. Francis Schmitt, neurobiolog z amerykańskiego Massachusetts Institut of Technology, wprowadził pojęcie "substancji informacyjnych" na określenie wszystkich przekaźników, peptydów, hormonów wiążących organizm w całość. Ktoś inny nazwał tę całość "siecią informacji". Żadna część nie pozostaje w niej bez wpływu na inną. Odkryto również, że receptory neuropeptydów, w tym "molekuł emocji", występują w wyjątkowym zgęszczeniu w pobliżu miejsc, w których do sieci nerwowej docierają informacje ze zmysłów wzroku, słuchu, smaku czy powonienia. Zakończenia nerwów i receptory emocji są z sobą splecione w sposób umożliwiający jednym wpływanie na drugie. Stąd przypuszczenie, że emocje mogą oddziaływać na proces filtrowania informacji. Nie wszystkie doznania zmysłów docierają przecież do świadomości. Stan naszych uczuć może wpływać na nasz obraz świata, na naszą wersję rzeczywistości. Może działać również na nasze zdrowie. Skoro uczucia mają swój materialny wyraz w postaci molekuł białkowych, mogą na przykład blokować receptory potrzebne innym przekaźnikom regulującym pracę komórek. Wielu neurofizjologów jest przekonanych, że stłumionych uczuć gniewu, smutku czy rozpaczy trzymanych zbyt długo w pułapkach receptorów można się pozbyć tylko z udziałem ciała, poprzez intensywne ćwiczenia fizyczne wpływające na wytwarzanie endorfiny lub przez swoistą katharsis - spontaniczne, głośne ich wyrażenie. Emocje mogą też zdecydować, czy na przykład zachorujemy na przeziębienie wirusowe. Okazało się, że pewien rodzaj wirusów używa tych samych wejść do komórek co hormon noradrenalina, podnoszący ciśnienie i produkowany obficiej m.in. w stanach szczęśliwych oczekiwań czy zamiarów. Człowiek pełen nadziei ma odpowiednie receptory komórkowe zajęte przez noradrenalinę. Wirus nie może ich użyć, żeby się dostać do komórek. Nie brakuje też lekarzy i psychologów przypuszczających, że stłumiony gniew czy żal, nie dopuszczane do świadomości, ale obecne w jakiejś formie w organizmie, mogą utrudniać naszemu układowi odpornościowemu kontrolowanie i niszczenie komórek mogących się przekształcić w nowotwory. Chroniczne tłumienie uczuć wprowadza zakłócenia do sieci nadzoru. Tetrachymena, jednokomórkowe stworzenie zwane z uwagi na swą użyteczność w doświadczeniach "koniem pociągowym" biologii, wytwarza wiele takich samych peptydów jak ludzie - wśród nich insulinę i molekuły emocji - endorfiny. Jeśli ta sama podstawowa fizjologia emocji zachowała się przez miliardy lat w tetrachymenie i przekazywana z gatunku na gatunek używana jest w udoskonalonej formie przez nasze ciała, to znaczy, że jest istotna dla przeżycia. A zatem dbajmy o własne emocje.
Więcej możesz przeczytać w 22/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.