Dla Alicji nie ma różnicy: miś czy facet. Ma 20 lat, skończyła technikum, wybiera się na politechnikę. Farbuje się na rudo. Delikatnie, nie jak w szkole, kiedy nosiła skórę, glany i krwawoczerwone włosy. – Dotyk? Lubię, jak ktoś mnie dotyka po plecach, takie fajne drapanie. Nie czuję obrzydzenia. Jednak nie słyszę chórów anielskich, gdy mnie pieści mężczyzna, z którym chciałam spędzić życie. Przytulanie? Mam dużego misia. On nic nie czuje. Ja też. Mogę się przytulić do misia, mogę do faceta. Żadna różnica – mówi Alicja. Swojego chłopaka całowała w policzek i w usta, ale nigdy z języczkiem. Kiedy wieczorem kładli się spać, odwracała się plecami. Czasem pozwalała mu się przytulić, ale kiedy próbował pieszczot, odsyłała go na drugą stronę łóżka. Pierwszy raz nie było przyjemnie, bolało. Nie zaskoczyło jej to. Zaniepokoiła się, gdy po dziesiątym razie wciąż nie czuła podniecenia. Gdzie była ekscytacja, o której wszyscy dookoła mówili? – Facet mówi, jaką przyjemność sprawia mu kochanie się ze mną, a ja rozwalam nogi i czekam, żeby jak najszybciej się skończyło. Wejście węża do jamy, o, tak właśnie bym to nazwała. Wchodzi, a ja czekam, aż wyjdzie – mówi. Kiedy mieli to robić, używali żelu, żeby jej nie bolało. Skoro nie było podniecenia, nie było też wilgoci.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.