Nie mogę uwierzyć, że za chwilę są święta. Dla nas czas zatrzymał się w czerwcu – mówi Iwetta Dobromirowa, była dziennikarka państwowej telewizji BNT, jedna z bardziej znanych twarzy trwającej w Bułgarii pokojowej rewolucji. Rozmawiamy w 166. dniu protestów. Wliczając zimowe demonstracje przeciwko poprzedniemu rządowi, można powiedzieć, że Bułgarzy protestują przez cały mijający rok, niemal na okrągło. Dzień w dzień pod budynkami rządowymi w Sofii zbierają się tłumy. Największe demonstracje gromadzą niemal 60 tys. ludzi. Wprawdzie „Economist” napisał o narodzinach społeczeństwa obywatelskiego w jednym z najbardziej skorumpowanych krajów Unii, ale nie zmienia to faktu, że o bułgarskim wrzeniu mało kto w Europie słyszał. – Unia się wstydzi tego, co się u nas dzieje – mówi Dobromirowa. – Demonstracje pokazują, że Bułgaria nie spełniła warunków przystąpienia do Wspólnoty. Ale teraz jest za późno. Nikt w Brukseli nie chce brać za to odpowiedzialności, więc najlepiej zachować ciszę.
Karateka albo magnat
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.