Czy sport poprawia wizerunek polityków?
Elitarny tenis i masowa piłka nożna są dziś najpopularniejszymi dyscyplinami wśród polskich polityków. - Rakiety "ziemia-ziemia" naszego Sejmu po raz kolejny okazały się najskuteczniejszą bronią - mówi z dumą Longin Pastusiak, zawodnik z drużyny parlamentarnych mistrzów Europy. Jacek Dębski - szef polskiego sportu z wyboru, z powołania bramkarz - zawsze w bagażniku samochodu ma w pogotowiu buty z korkami, spodenki, koszulkę i profesjonalne rękawice. Władysław Frasyniuk trzy razy w tygodniu boksuje z zawodowcami, Janusz Korwin-Mikke czasami wygrywa w bilard, Piotr Żak jest namiętnym brydżystą, Waldemar Pawlak chowa w hotelowym pokoju rower, Zbigniew Bujak, robiąc skłon, potrafi dotknąć głową kolan i nie zamierza rezygnować z marzeń o ukochanych skokach spadochronowych. Kiedy Ryszard Kalisz z Kancelarii Prezydenta grał mecz z adwokatem z Ciechanowskiego, w zamian za fory przy siatce obiecał groźnemu rywalowi pomoc w ratowaniu województwa przed reformą administracyjną.
- Posłowie o swoich sportowych zamiłowaniach opowiadali w specjalnej ankiecie. Deklarowali chęć wspólnej gry w futbol, interesowało ich pływanie, nawet zajęcia z aerobiku. Trudno ich jednak wyciągnąć wieczorem do jakiejś małej sali, znacznie łatwiej, jeśli zamawia się kamery i planowana jest wielka feta na mieście - mówi poseł Karol Łużniak z AWS, dla którego próba rozruszania polskiego parlamentu to swoiste hobby. Czy polscy politycy uprawiający sport myślą o własnym zdrowiu, czy jedynie o poprawie własnego wizerunku w oczach wyborców?
Politycy dzielą się na kibiców i zawodników. Ci pierwsi znani są od dawna. Edward Gierek wycałował przed kamerami naszych piłkarzy po zdobyciu przez nich trzeciego miejsca na mistrzostwach świata. Władysława Kozakiewicza ściskali Edward Babiuch z Piotrem Jaroszewiczem. Choć później sport i polityka zmieniały się jak wszystkie dziedziny życia, przyzwyczajenia pozostały. Leszek Miller pojawiał się na trybunach kroczącego od zwycięstwa do zwycięstwa Widzewa Łódź, Aleksander Kwaśniewski zdzierał gardło na igrzyskach w Atlancie, Mieczysław Wachowski, poklepując najlepszych w kraju żużlowców, zapracował na miano ojca chrzestnego "czarnego sportu".
Politykom do twarzy ze sportem nie tylko w Polsce. Przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata w piłce nożnej prezydent Francji Jacques Chirac opowiadał, że najlepiej czułby się na bramce. Po zdobyciu przez gospodarzy mistrzostwa dodał skromnie: "Francja jest dziś inna, po tym, co zrobili Zidane i jego koledzy. To stawka, o którą naprawdę gracie, panowie piłkarze, nawet jeśli politycy czasem przesadzają w ocenie waszego wpływu na rzeczywistość".
Polityk kibic nie robi już jednak wielkiego wrażenia na kibicu wyborcy, dlatego nadszedł czas prawdziwych graczy - potrafiących docisnąć gaz do podłogi jak Hołowczyc, zaparkować przed Sejmem rower górski, sfaulować napastnika, trafić sierpowym jak Gołota i posłać piłkę tuż przy siatce jak Grzybowska.
"Tobie, człowieku, warto podarować porządny rower, bo ten już prawie zajeździłeś" - mówił Władysławowi Frasyniukowi zaprzyjaźniony mechanik, gdy zobaczył złom, który poseł Unii Wolności przyniósł do naprawy. Od tego czasu Frasyniuk jeździ profesjonalnym "góralem" - w terenie, na mecze ulicznej koszykówki, do hali bokserskiej. - Będąc we Wrocławiu, trzy razy w tygodniu wychodzę na ring i sprawdzam umiejętności zawodowych pięściarzy - opowiada Frasyniuk. - Byłem z nimi na obozie kondycyjnym, sparowałem z Maciejem Zeganem, Mariuszem Cendrowskim i starszym zawodnikiem Grzegorzem Strugałą. Mam na nich sposób: doskoczę, trafię i zaraz mówię "przepraszam". To ich zaskakuje i wybija z rytmu, a ja w tym czasie szykuję się do kolejnego ataku. Koledzy chcieli mnie nawet wystawić do meczu ligowego, kiedy zawodnik wagi półciężkiej miał złamaną szczękę.
- Sport "odbrązawia" polityka i pozwala oderwać się od codzienności - dodaje Frasyniuk. - Faceci znani z obrad Sejmu wychodzą w gatkach, kibice podśmiewają się, widząc wystające brzuszki, ale nasz wysiłek potrafią docenić. Polityków dzielę na tych, którzy przez całą dobę myślą o pracy, taktyce i politycznej strategii, oraz na tych zwyczajnych, którzy znajdują czas na wszystko i nie traktują zawodu jak misji.
- Kiedy jestem wściekła i zmęczona, wsiadam do mojego, wojskowego jeepa - rocznik 1962 - i wyruszam na karkołomne bezdroża Mazur. Do niedawna ten gazik był moim jedynym autem, jeździłam nim w trakcie kampanii wyborczych, wkrótce wezmę udział w trzymiesięcznym kursie jazdy terenowej i strzelania, organizowanym przez BOR - mówi Halina Nowina-Konopka z AWS. Leszek Balcerowicz, były mistrz biegania, spacerując po parku tempem Roberta Korzeniowskiego, wykańcza kondycyjnie borowców, którzy po powrocie do biura ledwo dyszą. Senator Donald Tusk, Janusz Lewandowski, Jan Krzysztof Bielecki i Ryszard Czarnecki to zapaleni futboliści. Andrzej Potocki, wielki kibic Piasta Gliwice (siódma liga) i rzecznik prasowy Unii Wolności, zagrał ostatnio w meczu koalicji AWS-UW z samorządowcami.
Polityk kibic nie robi już wrażenia na kibicu wyborcy. Nadszedł czas prawdziwych graczy
Janusz Korwin-Mikke, Jerzy Dziewulski, Ryszard Kalisz i rzecznik rządu Krzysztof Luft popisywali się ostatnio swoimi umiejętnościami w samochodowym rajdzie Politicar, zorganizowanym przez Radio dla Ciebie. Jan Lityński nad samochód przedkłada rower, którym na co dzień dojeżdża do Sejmu. Janusz Onyszkiewicz - jako minister obrony w rządzie nowego członka NATO - częściej dziś widywany jest w służbowym samochodzie. Z dwóch kółek nie rezygnuje natomiast Radosław Gawlik, wiceminister ochrony środowiska. - Z hotelu sejmowego do pracy jadę w spacerowym tempie niecałe 20 minut. We Wrocławiu na "góralu" robię 20 km wzdłuż rzeki lub 30 km, jadąc z całą rodziną na działkę. Dbam o swój wizerunek? Być może, ale przede wszystkim dbam o zdrowie - przekonuje Gawlik.
Wiesław Kaczmarek z SLD wybrał sporty wodne. Pływa trzy razy w tygodniu i zawsze stara się "zaliczyć" kilometr (40 długości basenu). Nurkuje na Mazurach, ostatnio także na Malediwach na Oceanie Indyjskim, a swój rodzinny jacht cumuje nad jeziorem Kisajno. - Żeglarstwo ponad wszystko. W każdy wolny weekend staram się stawiać żagle i wyruszyć w szuwarowo-bagienny rejs; na północ do Węgorzewa lub na południe do Mikołajek - mówi Kaczmarek. - Wielu polityków ściąga marynarki dla kamer, licząc na uwspółcześnienie swojego wizerunku. Ja żeglowałem, zanim zostałem politykiem, robię to teraz i będę robił także na emeryturze.
Jacek Dębski, prezes UKFiT, umówił się z dziennikarzami na mecz w Spale. Po krótkim powitaniu, zacierając ręce, rzucił komendę: "No to przebieramy się, panowie". Po chwili odmieniony minister wyszedł na murawę: kolorowa obcisła koszulka, firmowe rękawice, których nie powstydziłby się Peter Schmeichel z Manchesteru United, odpowiednie spodenki, getry - reszta drużyny przy Dębskim prezentowała się jak Pelikan Łowicz przy Juventusie. - Szef potrafi dla relaksu podbijać piłkę we własnym gabinecie, czasem dyktując pismo, ściska ją jak przytulankę - mówi Paweł Krzykowski, rzecznik prasowy UKFiT. - Zimą kopie w hali z pracownikami urzędu, natomiast gdy nadchodzi lato, stara się wykorzystać każdą okazję, by zaprezentować swoje umiejętności. Ostatnio zainicjował rozegranie małego spotkania podczas własnych imienin w warszawskiej kawiarni. Jacek Dębski gra fair, ale jednocześnie dość ostro i zdecydowanie.
- Uprawianie sportu przez polityków pozwala niekiedy w przyjaznej atmosferze porozmawiać o sprawach, które w Sejmie budzą zbyt duże emocje - mówi Jerzy Wierchowicz z Unii Wolności, pierwsza "rakieta" polskiego parlamentu i lider drużyny, która w tym roku po raz czwarty wywalczyła dla Polski tytuł parlamentarnego mistrza Europy w tenisie. Skład był mieszany: oprócz Wierchowicza zagrali Aleksander Łuczak z PSL oraz Jerzy Szmajdziński i Longin Pastusiak z SLD. - Sport ułatwił mi funkcjonowanie w politycznym środowisku, na kortach szybciej przechodziłem na "ty" z innymi posłami, niekiedy w przerwie między setami można było uzyskać obietnicę dotyczącą najbliższego głosowania. Niedawno spotkanie na kortach z narciarzem Andrzejem Bachledą przerodziło się w poważną dyskusję o problemach związanych z infrastrukturą turystyczną w Zakopanem - dodaje Wierchowicz. - Gdybyśmy potrafili współpracować w Sejmie tak samo jak na boisku, być może miałoby to wpływ nie tylko na poprawę kultury politycznej, ale także na powodzenie reform - przewiduje Longin Pastusiak.
- Posłowie o swoich sportowych zamiłowaniach opowiadali w specjalnej ankiecie. Deklarowali chęć wspólnej gry w futbol, interesowało ich pływanie, nawet zajęcia z aerobiku. Trudno ich jednak wyciągnąć wieczorem do jakiejś małej sali, znacznie łatwiej, jeśli zamawia się kamery i planowana jest wielka feta na mieście - mówi poseł Karol Łużniak z AWS, dla którego próba rozruszania polskiego parlamentu to swoiste hobby. Czy polscy politycy uprawiający sport myślą o własnym zdrowiu, czy jedynie o poprawie własnego wizerunku w oczach wyborców?
Politycy dzielą się na kibiców i zawodników. Ci pierwsi znani są od dawna. Edward Gierek wycałował przed kamerami naszych piłkarzy po zdobyciu przez nich trzeciego miejsca na mistrzostwach świata. Władysława Kozakiewicza ściskali Edward Babiuch z Piotrem Jaroszewiczem. Choć później sport i polityka zmieniały się jak wszystkie dziedziny życia, przyzwyczajenia pozostały. Leszek Miller pojawiał się na trybunach kroczącego od zwycięstwa do zwycięstwa Widzewa Łódź, Aleksander Kwaśniewski zdzierał gardło na igrzyskach w Atlancie, Mieczysław Wachowski, poklepując najlepszych w kraju żużlowców, zapracował na miano ojca chrzestnego "czarnego sportu".
Politykom do twarzy ze sportem nie tylko w Polsce. Przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata w piłce nożnej prezydent Francji Jacques Chirac opowiadał, że najlepiej czułby się na bramce. Po zdobyciu przez gospodarzy mistrzostwa dodał skromnie: "Francja jest dziś inna, po tym, co zrobili Zidane i jego koledzy. To stawka, o którą naprawdę gracie, panowie piłkarze, nawet jeśli politycy czasem przesadzają w ocenie waszego wpływu na rzeczywistość".
Polityk kibic nie robi już jednak wielkiego wrażenia na kibicu wyborcy, dlatego nadszedł czas prawdziwych graczy - potrafiących docisnąć gaz do podłogi jak Hołowczyc, zaparkować przed Sejmem rower górski, sfaulować napastnika, trafić sierpowym jak Gołota i posłać piłkę tuż przy siatce jak Grzybowska.
"Tobie, człowieku, warto podarować porządny rower, bo ten już prawie zajeździłeś" - mówił Władysławowi Frasyniukowi zaprzyjaźniony mechanik, gdy zobaczył złom, który poseł Unii Wolności przyniósł do naprawy. Od tego czasu Frasyniuk jeździ profesjonalnym "góralem" - w terenie, na mecze ulicznej koszykówki, do hali bokserskiej. - Będąc we Wrocławiu, trzy razy w tygodniu wychodzę na ring i sprawdzam umiejętności zawodowych pięściarzy - opowiada Frasyniuk. - Byłem z nimi na obozie kondycyjnym, sparowałem z Maciejem Zeganem, Mariuszem Cendrowskim i starszym zawodnikiem Grzegorzem Strugałą. Mam na nich sposób: doskoczę, trafię i zaraz mówię "przepraszam". To ich zaskakuje i wybija z rytmu, a ja w tym czasie szykuję się do kolejnego ataku. Koledzy chcieli mnie nawet wystawić do meczu ligowego, kiedy zawodnik wagi półciężkiej miał złamaną szczękę.
- Sport "odbrązawia" polityka i pozwala oderwać się od codzienności - dodaje Frasyniuk. - Faceci znani z obrad Sejmu wychodzą w gatkach, kibice podśmiewają się, widząc wystające brzuszki, ale nasz wysiłek potrafią docenić. Polityków dzielę na tych, którzy przez całą dobę myślą o pracy, taktyce i politycznej strategii, oraz na tych zwyczajnych, którzy znajdują czas na wszystko i nie traktują zawodu jak misji.
- Kiedy jestem wściekła i zmęczona, wsiadam do mojego, wojskowego jeepa - rocznik 1962 - i wyruszam na karkołomne bezdroża Mazur. Do niedawna ten gazik był moim jedynym autem, jeździłam nim w trakcie kampanii wyborczych, wkrótce wezmę udział w trzymiesięcznym kursie jazdy terenowej i strzelania, organizowanym przez BOR - mówi Halina Nowina-Konopka z AWS. Leszek Balcerowicz, były mistrz biegania, spacerując po parku tempem Roberta Korzeniowskiego, wykańcza kondycyjnie borowców, którzy po powrocie do biura ledwo dyszą. Senator Donald Tusk, Janusz Lewandowski, Jan Krzysztof Bielecki i Ryszard Czarnecki to zapaleni futboliści. Andrzej Potocki, wielki kibic Piasta Gliwice (siódma liga) i rzecznik prasowy Unii Wolności, zagrał ostatnio w meczu koalicji AWS-UW z samorządowcami.
Polityk kibic nie robi już wrażenia na kibicu wyborcy. Nadszedł czas prawdziwych graczy
Janusz Korwin-Mikke, Jerzy Dziewulski, Ryszard Kalisz i rzecznik rządu Krzysztof Luft popisywali się ostatnio swoimi umiejętnościami w samochodowym rajdzie Politicar, zorganizowanym przez Radio dla Ciebie. Jan Lityński nad samochód przedkłada rower, którym na co dzień dojeżdża do Sejmu. Janusz Onyszkiewicz - jako minister obrony w rządzie nowego członka NATO - częściej dziś widywany jest w służbowym samochodzie. Z dwóch kółek nie rezygnuje natomiast Radosław Gawlik, wiceminister ochrony środowiska. - Z hotelu sejmowego do pracy jadę w spacerowym tempie niecałe 20 minut. We Wrocławiu na "góralu" robię 20 km wzdłuż rzeki lub 30 km, jadąc z całą rodziną na działkę. Dbam o swój wizerunek? Być może, ale przede wszystkim dbam o zdrowie - przekonuje Gawlik.
Wiesław Kaczmarek z SLD wybrał sporty wodne. Pływa trzy razy w tygodniu i zawsze stara się "zaliczyć" kilometr (40 długości basenu). Nurkuje na Mazurach, ostatnio także na Malediwach na Oceanie Indyjskim, a swój rodzinny jacht cumuje nad jeziorem Kisajno. - Żeglarstwo ponad wszystko. W każdy wolny weekend staram się stawiać żagle i wyruszyć w szuwarowo-bagienny rejs; na północ do Węgorzewa lub na południe do Mikołajek - mówi Kaczmarek. - Wielu polityków ściąga marynarki dla kamer, licząc na uwspółcześnienie swojego wizerunku. Ja żeglowałem, zanim zostałem politykiem, robię to teraz i będę robił także na emeryturze.
Jacek Dębski, prezes UKFiT, umówił się z dziennikarzami na mecz w Spale. Po krótkim powitaniu, zacierając ręce, rzucił komendę: "No to przebieramy się, panowie". Po chwili odmieniony minister wyszedł na murawę: kolorowa obcisła koszulka, firmowe rękawice, których nie powstydziłby się Peter Schmeichel z Manchesteru United, odpowiednie spodenki, getry - reszta drużyny przy Dębskim prezentowała się jak Pelikan Łowicz przy Juventusie. - Szef potrafi dla relaksu podbijać piłkę we własnym gabinecie, czasem dyktując pismo, ściska ją jak przytulankę - mówi Paweł Krzykowski, rzecznik prasowy UKFiT. - Zimą kopie w hali z pracownikami urzędu, natomiast gdy nadchodzi lato, stara się wykorzystać każdą okazję, by zaprezentować swoje umiejętności. Ostatnio zainicjował rozegranie małego spotkania podczas własnych imienin w warszawskiej kawiarni. Jacek Dębski gra fair, ale jednocześnie dość ostro i zdecydowanie.
- Uprawianie sportu przez polityków pozwala niekiedy w przyjaznej atmosferze porozmawiać o sprawach, które w Sejmie budzą zbyt duże emocje - mówi Jerzy Wierchowicz z Unii Wolności, pierwsza "rakieta" polskiego parlamentu i lider drużyny, która w tym roku po raz czwarty wywalczyła dla Polski tytuł parlamentarnego mistrza Europy w tenisie. Skład był mieszany: oprócz Wierchowicza zagrali Aleksander Łuczak z PSL oraz Jerzy Szmajdziński i Longin Pastusiak z SLD. - Sport ułatwił mi funkcjonowanie w politycznym środowisku, na kortach szybciej przechodziłem na "ty" z innymi posłami, niekiedy w przerwie między setami można było uzyskać obietnicę dotyczącą najbliższego głosowania. Niedawno spotkanie na kortach z narciarzem Andrzejem Bachledą przerodziło się w poważną dyskusję o problemach związanych z infrastrukturą turystyczną w Zakopanem - dodaje Wierchowicz. - Gdybyśmy potrafili współpracować w Sejmie tak samo jak na boisku, być może miałoby to wpływ nie tylko na poprawę kultury politycznej, ale także na powodzenie reform - przewiduje Longin Pastusiak.
Więcej możesz przeczytać w 24/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.