Udzieci zaczyna się niepozornie. – Mój syn Dominik przez pierwsze pół roku życia rozwijał się znakomicie – mówi lekarz psychiatra Michał Wroniszewski. – Ale potem zaczął dziwnie milknąć, przestał gaworzyć, stał się nieobecny, nie reagował na dźwięki, nawet na własne imię, przestał nawiązywać kontakt wzrokowy. W przypadku syna Małgorzaty Rybickiej, działaczki społecznej, problemu z mową nie było. Pozornie. – Syn uczył się mówić, ale gdy miał trzy lata, uświadomiłam sobie, że nie traktuje mówienia jako sposobu komunikacji – opowiada Rybicka. – Wypowiadał ciągi słów „traktorami – koparkami – dyrektorami”, układając je według końcówek. Podobnie z zabawkami – nie bawił się nimi, ale układał w rzędy, poświęcał im więcej uwagi niż ludziom. Gdy przychodził w odwiedziny do cioci, wolał towarzystwo przedmiotów. Kiedy był smutny, nie szukał pocieszenia rodziców. Z czasem okazało się, że nie rozumie, co się do niego mówi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.