Agnieszkę do specjalisty przyprowadził zaniepokojony mąż. Była w trzecim miesiącu ciąży. Unikała jedzenia jak ognia. A po każdym posiłku znikała w toalecie, żeby wymiotować. I nie były to charakterystyczne i normalne dla ciężarnych nudności. Codziennie, bez względu na samopoczucie, katowała się forsownymi ćwiczeniami. Terapeutka szybko postawiła diagnozę: pregoreksja, czyli anoreksja ciążowa.
Pod presją
Agnieszka to jedna z pacjentek, które trafiły do Beaty Warchoł ze Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Psychiatrycznej „Centrum”. Jak większość kobiet z tego typu zaburzeniami jest bardzo młoda – ma 23 lata. – Z wywiadu wynikało, że przed zajściem w ciążę miała niezdiagnozowaną anoreksję, nie akceptowała swojej wagi, wielokrotnie stosowała różnego rodzaju diety, głodziła się, potrafiła ćwiczyć nawet kilka razy dziennie – opowiada Beata Warchoł. I choć takie eksperymentowanie z własnym ciałem szczególnie w czasie ciąży może mieć katastrofalne skutki, ta historia zakończyła się happy endem – kobieta urodziła zdrowe dziecko, przez całą ciążę była pod opieką nie tylko psychoterapeuty, lecz także dietetyka. – Ważną rolę w procesie terapeutycznym odegrali bliscy tej pacjentki, na których wsparcie mogła liczyć. Zrozumiała, że dziecko będzie dla niej o wiele większym szczęściem niż wychudzona sylwetka – mówi Warchoł.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.