Sześć godzin nagrań odzyskanych z pociętych przez UB taśm, wielu historyków, stosy materiałów źródłowych i najlepszy sądowy analityk czytający z ruchu warg. Do tego budżet, niespełna dwa miliony złotych, czyli mniej więcej tyle, za ile robi się niekomercyjne projekty offowe. Efekt? Pierwszy na świecie fabularyzowany film dokumentalny. – To nie film, to po prostu taśmy prawdy – powiedział po obejrzeniu roboczej wersji „Powstania Warszawskiego” Tadeusz Filipkowski, przewodniczący Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Pomysłodawcą projektu jest dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski. – W Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie prowadzono badania nad pamięcią tych, którzy przeżyli Zagładę. Okazało się, że to, iż nie mogli sobie jej przypomnieć, nie było, jak przypuszczano, wynikiem wojennej traumy, ale po prostu naturalnym mechanizmem mózgu. Oni po prostu zaczęli pamiętać się takimi, jakimi oglądali się na czarno-białych kliszach – opowiada Ołdakowski. Niedługo potem samo Muzeum Powstania postanowiło sprawdzić u siebie, jak działa eksperyment. – Emocje, które wywołały u oglądających pokolorowane zdjęcia, były ogromne. Postanowiliśmy pójść jeszcze o krok dalej i spróbować zrobić film – opowiada dyrektor placówki i główny producent.
To mogło się zdarzyć
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.