Rozmowa z PIERRE'EM LESCURE'EM prezesem i dyrektorem generalnym grupy Canal Plus
Jerzy Sławomir Mac: - Program pana niedawnego pobytu w Polsce przypominał wizytę na najwyższym szczeblu. Spotkał się pan z prezydentem, wicepremierem, ministrem kultury, wpływowymi parlamentarzystami. O czym pan z nimi rozmawiał?
Pierre Lescure: - Głównym powodem mojej wizyty była czwarta rocznica działalności Canal Plus w Polsce, która zbiegła się z pozyskaniem trzystu- tysięcznego abonenta. Uważam to za doskonały wynik, jeśli wziąć pod uwagę, że mamy do czynienia z podwójną konkurencją: legalną i nielegalną. Nadawanie z Londynu lub za pośrednictwem Węgier, bez opłat koncesyjnych, bez inwestowania w polską produkcję filmową i bez zatrudniania waszych pracowników jest oczywiście tańsze i dlatego okazało się skuteczne, ale kłóci się z europejskimi standardami obowiązującymi na rynku telewizyjnym. Takiej sytuacji, jaka istnieje w Polsce, nie ma w żadnym z trzynastu krajów, w których nadaje Canal Plus. Rozmawiałem o tym z polskimi osobistościami. Trzeba znaleźć rozwiązanie na drodze politycznej: w Brukseli i w Warszawie.
- Jakich rozwiązań oczekuje pan od polityków w Warszawie?
-Wystarczyłoby z ich strony trochę dobrej woli. Nie chodzi mi o to, by "wzięli pod opiekę" polski Canal Plus, ale o to, by wszyscy mieli równe szanse. Bo czy jest logiczne i korzystne dla rządu waszego kraju - również z politycznego punktu widzenia - żeby legalna polska platforma Cyfra Plus, działająca zgodnie z polskim prawem i współpracująca z waszymi twórcami, miała gorsze warunki funkcjonowania niż zagraniczna platforma nie zatrudniająca Polaków i nie inwestująca w polski przemysł audiowizualny?
- Wizja TV twierdzi, że również działa zgodnie z prawem. Powołuje się na europejską konwencję o telewizji transgranicznej, ratyfikowaną przez Polskę.
- Powołując się na tę konwencję, ma na celu wyłącznie to, by nie ponosić żadnych zobowiązań i nakładów na polską produkcję filmową. Z taką interpretacją tej konwencji będę walczył. Nam też byłoby łatwo nadawać program z innego terytorium. Ale we Francji Rada Audiowizualna narzuca nam i pozostałym nadawcom określone rygory. Nawet Disney Channel, Fox Kid i inne amerykańskie kanały podpisały z nią umowy, według których muszą emitować pewien odsetek programów francuskich i europejskich. W otwartej Europie, do której Polska de facto należy od dawna, różne są tradycje, przyzwyczajenia i oczekiwania poszczególnych narodów. Trzeba je szanować i dostosowywać ofertę telewizyjną do ich specyfiki. Trzeba też szanować konkretnego odbiorcę, nawiązywać z nim bliski, wręcz osobisty kontakt. Uważam, że to właśnie jest zdrowa interpretacja konwencji telewizji bez granic. Nasz konkurent na rynku polskim interpretuje ją na opak. Jego oferta jest czymś w rodzaju bezosobowej wypożyczalni kaset z amerykańskimi filmami.
- Walka z konkurencją to chleb powszedni każdego biznesmena, również w branży audiowizualnej. Czy trzeba w niej korzystać z nacisków politycznych?
- Jeśli chodzi o uczciwą rywalizację, istnieje tylko jedna metoda walki: być lepszym. We wszystkich krajach, w których jesteśmy obecni - od Hiszpanii po Skandynawię - mamy rywali zarówno w dziedzinie telewizji płatnej, jak i w przekazie cyfrowym, i to nas mobilizuje. Jesteśmy lepsi i mamy większe sukcesy. Jedynie w Polsce konkurencja nie jest całkiem uczciwa.
- Z "nie całkiem uczciwą" konkurencją walczycie również w inny sposób. Dwa lata temu Canal Plus wykupił firmę Nethold, wchłaniając w ten sposób Filmnet, swego ówczesnego konkurenta w dziedzinie płatnej telewizji na rynku polskim, również nadającego bez koncesji i z zagranicy. Czy chcieliście wykupić także AtEntertaiment, by wyeliminować Wizję TV?
- Nie prowadziliśmy dotychczas żadnych rozmów z UPC - nowym właścicielem AtEntertaiment. Jest to firma działająca na rynku skandynawskim i w krajach Beneluksu, która - chcę wierzyć - ma nieco inne podejście do biznesu telewizyjnego niż Bob Fowler. Myślę, że UPC nie działa wyłącznie po to, by przeprowadzić operację finansową na giełdzie i zarobić duże pieniądze, ale zdecydowała się na inwestowanie długoterminowe na takim rynku, jak Polska.
Istnieje tylko jedna metoda
uczciwej rywalizacji: być lepszym
- Czy na takim rynku jak Polska jest miejsce dla więcej niż jednej platformy cyfrowej? Działa już Cyfra Plus i Wizja TV, tymczasem swoją platformę próbuje też tworzyć Polsat Zygmunta Solorza.
- Trzy wydaje mi się liczbą zbyt dużą, jeden - niewłaściwą, tak jak niewłaściwy jest każdy monopol. Staram się patrzeć na to z punktu widzenia odbiorcy, który powinien mieć możliwość wyboru. Mam nadzieję, że odbiorca zawsze mnie wybierze, a jego decyzja będzie miała też przełożenie ekonomiczne. Nie chciałbym, aby telewidz mógł wybierać wyłącznie między mną a mną. Gdy jestem lepszy od konkurencji, ma to większą wartość dla moich akcjonariuszy, niż wtedy, gdy jestem jedyny na rynku. Polska jest dużym krajem i dużym rynkiem, porównywalnym z hiszpańskim, gdzie istnieje zdrowa konkurencja dwóch platform cyfrowych.
- Czy w ogóle telewizja płatna jest koniem, na którego warto stawiać? Kiedy rozpoczynaliście piętnaście lat temu, będąc pierwszą payTV w Europie, długo przed erą satelitarną, nie mieliście konkurencji. Dziś eter wypełniony jest setkami ogólnodostępnych kanałów. Czy jest wśród nich dość miejsca dla drogiej telewizji cyfrowej?
- To nieprawda, że w 1984 r. było nam łatwo wejść na rynek z zupełnie nową ofertą, która dla wielu ludzi była szokująca: płacić za coś, co dotychczas było praktycznie za darmo, nie licząc uiszczanego raz w roku symbolicznego abonamentu. Ale Canal Plus szybko się przyjął, bo proponowaliśmy coś, czego do tej pory nie było. Dzisiejsza technika cyfrowa zmierza jeszcze dalej. Oferuje kanały specjalistyczne, dostosowane do indywidualnych gustów coraz bardziej wybrednego odbiorcy. Przekształca telewizję w rodzaj kiosku z gazetami, wypełnionego setkami rozmaitych czasopism, które mają swoich odbiorców. Na rynek wchodzą nowe tytuły, ale "Wprost" jest co tydzień kupowany przez trzysta tysięcy ludzi, choć można go przeczytać w Internecie, bo na pewno robią państwo wszystko, by istnieć w nowym otoczeniu. Tak samo jest w branży telewizyjnej.
- Europejska przestrzeń telewizyjna jest dziś praktycznie podzielona między wielką czwórkę: Canal Plus, CLT, Murdocha i Kircha. Ci medialni potentaci, konkurując z sobą, robią jednocześnie wspólne interesy. Jaka jest przyszłość europejskiego rynku TV? Czy dojdzie na nim do megafuzji, w wyniku której zjednoczona Europa będzie miała też wspólną telewizję?
- Dodałbym do tej listy jeszcze Berlusconiego. Nie wierzę w megafuzje, lecz coraz większe opłaty za prawa do transmitowania na przykład największych imprez sportowych zmuszają do zawierania rozmaitych układów. Zmagamy się z TF 1 (największą we Francji ogólnodostępną telewizją komercyjną), ale kiedy trzeba się było bić o prawa do transmisji Ligi Mistrzów, która w przyszłym roku będzie grała we wtorki i środy, połączyliśmy się. Oni będą transmitować mecze środowe, my zaś wtorkowe. W pozostałe dni nadal będziemy z sobą wojować! Konkurujemy z Murdochem we Włoszech, ale wspólnie zakupiliśmy prawa do ligi angielskiej: Murdoch na rynek brytyjski, my zaś między innymi do Skandynawii, gdzie te spotkania cieszą się największą oglądalnością. Każdy z wielkich często potrzebuje pomocy drugiego wielkiego. Technika cyfrowa zmusza do kolejnych układów. Jako szefowi firmy może mi to spędzać sen z powiek, ale jako obywatel i telewidz uważam to za bardzo korzystne.
- Czy Canal Plus będzie stosował tę taktykę również w Polsce, aby kibic piłkarski, który chce oglądać zarówno ligę polską, jak i Ligę Mistrzów oraz mundial, nie musiał zakładać trzech anten, bo prawa do jednych rozgrywek ma Canal Plus, do drugich Wizja, a do jeszcze innych Polsat, TVN bądź telewizja publiczna?
- Jesteśmy otwarci na wszelkie rozmowy z naszymi polskimi kolegami zarówno ze stacji prywatnych, jak i publicznych. Bo naszym głównym celem jest satysfakcja telewidza.
Pierre Lescure: - Głównym powodem mojej wizyty była czwarta rocznica działalności Canal Plus w Polsce, która zbiegła się z pozyskaniem trzystu- tysięcznego abonenta. Uważam to za doskonały wynik, jeśli wziąć pod uwagę, że mamy do czynienia z podwójną konkurencją: legalną i nielegalną. Nadawanie z Londynu lub za pośrednictwem Węgier, bez opłat koncesyjnych, bez inwestowania w polską produkcję filmową i bez zatrudniania waszych pracowników jest oczywiście tańsze i dlatego okazało się skuteczne, ale kłóci się z europejskimi standardami obowiązującymi na rynku telewizyjnym. Takiej sytuacji, jaka istnieje w Polsce, nie ma w żadnym z trzynastu krajów, w których nadaje Canal Plus. Rozmawiałem o tym z polskimi osobistościami. Trzeba znaleźć rozwiązanie na drodze politycznej: w Brukseli i w Warszawie.
- Jakich rozwiązań oczekuje pan od polityków w Warszawie?
-Wystarczyłoby z ich strony trochę dobrej woli. Nie chodzi mi o to, by "wzięli pod opiekę" polski Canal Plus, ale o to, by wszyscy mieli równe szanse. Bo czy jest logiczne i korzystne dla rządu waszego kraju - również z politycznego punktu widzenia - żeby legalna polska platforma Cyfra Plus, działająca zgodnie z polskim prawem i współpracująca z waszymi twórcami, miała gorsze warunki funkcjonowania niż zagraniczna platforma nie zatrudniająca Polaków i nie inwestująca w polski przemysł audiowizualny?
- Wizja TV twierdzi, że również działa zgodnie z prawem. Powołuje się na europejską konwencję o telewizji transgranicznej, ratyfikowaną przez Polskę.
- Powołując się na tę konwencję, ma na celu wyłącznie to, by nie ponosić żadnych zobowiązań i nakładów na polską produkcję filmową. Z taką interpretacją tej konwencji będę walczył. Nam też byłoby łatwo nadawać program z innego terytorium. Ale we Francji Rada Audiowizualna narzuca nam i pozostałym nadawcom określone rygory. Nawet Disney Channel, Fox Kid i inne amerykańskie kanały podpisały z nią umowy, według których muszą emitować pewien odsetek programów francuskich i europejskich. W otwartej Europie, do której Polska de facto należy od dawna, różne są tradycje, przyzwyczajenia i oczekiwania poszczególnych narodów. Trzeba je szanować i dostosowywać ofertę telewizyjną do ich specyfiki. Trzeba też szanować konkretnego odbiorcę, nawiązywać z nim bliski, wręcz osobisty kontakt. Uważam, że to właśnie jest zdrowa interpretacja konwencji telewizji bez granic. Nasz konkurent na rynku polskim interpretuje ją na opak. Jego oferta jest czymś w rodzaju bezosobowej wypożyczalni kaset z amerykańskimi filmami.
- Walka z konkurencją to chleb powszedni każdego biznesmena, również w branży audiowizualnej. Czy trzeba w niej korzystać z nacisków politycznych?
- Jeśli chodzi o uczciwą rywalizację, istnieje tylko jedna metoda walki: być lepszym. We wszystkich krajach, w których jesteśmy obecni - od Hiszpanii po Skandynawię - mamy rywali zarówno w dziedzinie telewizji płatnej, jak i w przekazie cyfrowym, i to nas mobilizuje. Jesteśmy lepsi i mamy większe sukcesy. Jedynie w Polsce konkurencja nie jest całkiem uczciwa.
- Z "nie całkiem uczciwą" konkurencją walczycie również w inny sposób. Dwa lata temu Canal Plus wykupił firmę Nethold, wchłaniając w ten sposób Filmnet, swego ówczesnego konkurenta w dziedzinie płatnej telewizji na rynku polskim, również nadającego bez koncesji i z zagranicy. Czy chcieliście wykupić także AtEntertaiment, by wyeliminować Wizję TV?
- Nie prowadziliśmy dotychczas żadnych rozmów z UPC - nowym właścicielem AtEntertaiment. Jest to firma działająca na rynku skandynawskim i w krajach Beneluksu, która - chcę wierzyć - ma nieco inne podejście do biznesu telewizyjnego niż Bob Fowler. Myślę, że UPC nie działa wyłącznie po to, by przeprowadzić operację finansową na giełdzie i zarobić duże pieniądze, ale zdecydowała się na inwestowanie długoterminowe na takim rynku, jak Polska.
Istnieje tylko jedna metoda
uczciwej rywalizacji: być lepszym
- Czy na takim rynku jak Polska jest miejsce dla więcej niż jednej platformy cyfrowej? Działa już Cyfra Plus i Wizja TV, tymczasem swoją platformę próbuje też tworzyć Polsat Zygmunta Solorza.
- Trzy wydaje mi się liczbą zbyt dużą, jeden - niewłaściwą, tak jak niewłaściwy jest każdy monopol. Staram się patrzeć na to z punktu widzenia odbiorcy, który powinien mieć możliwość wyboru. Mam nadzieję, że odbiorca zawsze mnie wybierze, a jego decyzja będzie miała też przełożenie ekonomiczne. Nie chciałbym, aby telewidz mógł wybierać wyłącznie między mną a mną. Gdy jestem lepszy od konkurencji, ma to większą wartość dla moich akcjonariuszy, niż wtedy, gdy jestem jedyny na rynku. Polska jest dużym krajem i dużym rynkiem, porównywalnym z hiszpańskim, gdzie istnieje zdrowa konkurencja dwóch platform cyfrowych.
- Czy w ogóle telewizja płatna jest koniem, na którego warto stawiać? Kiedy rozpoczynaliście piętnaście lat temu, będąc pierwszą payTV w Europie, długo przed erą satelitarną, nie mieliście konkurencji. Dziś eter wypełniony jest setkami ogólnodostępnych kanałów. Czy jest wśród nich dość miejsca dla drogiej telewizji cyfrowej?
- To nieprawda, że w 1984 r. było nam łatwo wejść na rynek z zupełnie nową ofertą, która dla wielu ludzi była szokująca: płacić za coś, co dotychczas było praktycznie za darmo, nie licząc uiszczanego raz w roku symbolicznego abonamentu. Ale Canal Plus szybko się przyjął, bo proponowaliśmy coś, czego do tej pory nie było. Dzisiejsza technika cyfrowa zmierza jeszcze dalej. Oferuje kanały specjalistyczne, dostosowane do indywidualnych gustów coraz bardziej wybrednego odbiorcy. Przekształca telewizję w rodzaj kiosku z gazetami, wypełnionego setkami rozmaitych czasopism, które mają swoich odbiorców. Na rynek wchodzą nowe tytuły, ale "Wprost" jest co tydzień kupowany przez trzysta tysięcy ludzi, choć można go przeczytać w Internecie, bo na pewno robią państwo wszystko, by istnieć w nowym otoczeniu. Tak samo jest w branży telewizyjnej.
- Europejska przestrzeń telewizyjna jest dziś praktycznie podzielona między wielką czwórkę: Canal Plus, CLT, Murdocha i Kircha. Ci medialni potentaci, konkurując z sobą, robią jednocześnie wspólne interesy. Jaka jest przyszłość europejskiego rynku TV? Czy dojdzie na nim do megafuzji, w wyniku której zjednoczona Europa będzie miała też wspólną telewizję?
- Dodałbym do tej listy jeszcze Berlusconiego. Nie wierzę w megafuzje, lecz coraz większe opłaty za prawa do transmitowania na przykład największych imprez sportowych zmuszają do zawierania rozmaitych układów. Zmagamy się z TF 1 (największą we Francji ogólnodostępną telewizją komercyjną), ale kiedy trzeba się było bić o prawa do transmisji Ligi Mistrzów, która w przyszłym roku będzie grała we wtorki i środy, połączyliśmy się. Oni będą transmitować mecze środowe, my zaś wtorkowe. W pozostałe dni nadal będziemy z sobą wojować! Konkurujemy z Murdochem we Włoszech, ale wspólnie zakupiliśmy prawa do ligi angielskiej: Murdoch na rynek brytyjski, my zaś między innymi do Skandynawii, gdzie te spotkania cieszą się największą oglądalnością. Każdy z wielkich często potrzebuje pomocy drugiego wielkiego. Technika cyfrowa zmusza do kolejnych układów. Jako szefowi firmy może mi to spędzać sen z powiek, ale jako obywatel i telewidz uważam to za bardzo korzystne.
- Czy Canal Plus będzie stosował tę taktykę również w Polsce, aby kibic piłkarski, który chce oglądać zarówno ligę polską, jak i Ligę Mistrzów oraz mundial, nie musiał zakładać trzech anten, bo prawa do jednych rozgrywek ma Canal Plus, do drugich Wizja, a do jeszcze innych Polsat, TVN bądź telewizja publiczna?
- Jesteśmy otwarci na wszelkie rozmowy z naszymi polskimi kolegami zarówno ze stacji prywatnych, jak i publicznych. Bo naszym głównym celem jest satysfakcja telewidza.
Więcej możesz przeczytać w 28/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.