Krzysztof Cugowski zaprosił Sylwestra Latkowskiego do podlubelskiej wioski, gdzie od kilku lat mieszka. Muzyk opowiada o swoich największych sukcesach w karierze i upadkach. O wódce, kobietach i polityce. Wyjaśnia też, dlaczego po 40 latach Budka Suflera kończy działalność. Rozmowa powstała w trakcie realizacji programu „Męskie rozmowy” dla telewizji Polsat. Kolejne rozmowy można oglądać w Polsacie Play w środy o 21:30
Ktoś jeszcze czasem mówi do pana „senatorze”?
Zdarza się.
Po co to panu było?
Odpowiem w krótkich, żołnierskich słowach: w roku 2005 miałem 55 lat, byłem spełniony jako artysta, dużo rzeczy w życiu miałem już odfajkowanych. Pomyślałem, że mogę coś zrobić dla innych.
Dla ojczyzny?
Nie chciałem użyć tego określenia, bo dzisiaj słowo „Polska” odmienia się przez wszystkie przypadki, ale tak właśnie myślałem. Kiedy w 2005 r. zostawałem senatorem, szedłem do projektu, który się nazywał PO-PiS. Wierzyłem w ten projekt. Jak teraz o tym mówię, to niektórzy się śmieją albo pukają w głowę, ale ja jestem sierotą po tej niedoszłej koalicji. Do dziś uważam, że porozumienie Kaczyńskich z Tuskiem to była jedyna po 1989 r. szansa na prawdziwe zreformowanie państwa. Było poparcie społeczne, przewaga w Sejmie i Senacie, był prezydent. Można było zrobić wszystko.
U pana w Lublinie PO wystawiła właśnie do europarlamentu Michała Kamińskiego, byłego polityka PiS. Jest to więc jakaś forma PO-PiS.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.