Pogranicze? Ale o jakim pograniczu rozmawiamy? Tu żadnej granicy dawno nie ma! – zżyma się Andrzej Łazowski, prezes szczecińskiego stowarzyszenia Czas Przestrzeń Tożsamość. Prosi, żeby mówić raczej „dawne pogranicze”. A jeszcze lepiej – „centrum Europy”. – Wielu niesłusznie uważa nas za prowincję. A to sam środek kontynentu przecież – dodaje. O swoim mieście żartobliwie mówi nawet „New Szczettin”. Będzie europejsko – trochę polsko, trochę niemiecko, a trochę angielsko. Po prostu światowo.
TRANSGRANICZNE ZGRZYTY
Dziesięć lat po wejściu Polski do Unii Europejskiej linia graniczna między Niemcami a województwem zachodniopomorskim zaciera się coraz bardziej. Społeczne dwa światy – polski i niemiecki – wzajemnie się przenikają. Tu bardziej niż w jakimkolwiek innym regionie Polski widać 25-lecie polskiej demokracji oraz dziesięciolecie wejścia Polski do Unii Europejskiej. Nie było łatwo. Jeszcze dziesięć lat temu u Niemców panował stereotyp Polaka jakby żywcem wzięty z piosenki Big Cyca „Berlin Zachodni”: „Pilsnera wypić trzema łykami/ Opylić fajki, kupić salami/Gdy Polizei, to dawać chodu/Wrócisz do kraju, będziesz do przodu/A w jeden dzień zarobisz tyle/Co górnik w miesiąc w brudzie i w pyle”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.