Anna Dymna: Właśnie przyjechałam. Pociągiem z Krakowa. W pociągu się umalowałam. Czasami tak kursuję kilka razy w tygodniu, a czasami miesiąc nie jeżdżę. Wszystko zależy od tego, co mam do roboty. Zresztą jeżdżę, gdzie mogę: do Lublina, Poznania. Wszędzie tam, gdzie albo mnie ludzie potrzebują, albo gram.
Święta kobieta - tak o pani mówi Kazimierz Kutz.
Kazio jest prześmiewcą i za to go kocham. Ludzie sobie mówią, co chcą. Wiedzą o mnie więcej niż ja sama. Nigdy nie zaprzeczam, nie dementuję.
Swoją świętość pani sama zbudowała.
Jestem normalnym człowiekiem. Jak normalny człowiek zaczyna pomagać innym ludziom, to od razu jest nazywany, określany. A może wszystko, co robię, robię dla siebie, z egoizmu, bo potrzebuję siły? Spotykam się z ludźmi, którzy są skazani na piekło cierpienia, przyjaźnię się z nimi, staram się pomóc i okazuje się, że choć to bardzo trudne i czasem przeraża, to naprawdę daje niezwykłą radość i siłę.
Zaraz pani powie, że cierpienie uszlachetnia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.