Rytuał jest zawsze ten sam. Zaczyna się od polityków. Bohaterowie taśm i ich partyjni koledzy przekonują, że nic się nie stało. Sięgają za każdym razem do sprawdzonego arsenału argumentów: to prywatne rozmowy, luźne, towarzyskie pogawędki, żadne deale. Źli są nie oni, lecz ci, co poinformowali. Także oponenci wytaczają sprawdzone armaty: to korupcja polityczna, układ, sitwa. Dlatego potrzeba sanacji życia publicznego, a najpierw – natychmiastowych wyborów. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie to, że w tę samą logikę pozycji wpisują się coraz częściej media i ich odbiorcy. I właśnie ta logika powoduje, że coraz trudniej o zestaw uniwersalnych definicji, choćby takich pojęć jak „korupcja polityczna”. W efekcie o korupcji politycznej mówić możemy więc, gdy dotyczy ich. O naszych mówimy zaś, że zostali skandalicznie podsłuchani przy niewinnych prywatnych pogwarkach nad kotletem tudzież ośmiorniczką.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.