W mroźny grudniowy poranek śledczy z departamentu przestępstw finansowych wkroczyli do biur i domów kilkudziesięciu notabli rządzącej partii oraz związanych z nimi biznesmenów. Wyprowadzili ministra spraw wewnętrznych, ministra gospodarki, ministra ds. środowiska naturalnego, ich synów, burmistrza jednego z większych miast w kraju oraz prezesa jednej z największych firm budowlanych i dyrektora generalnego wielkiego banku. W sumie za kraty trafiło 47 osób. Tyle fakty, teraz taśmy. Pierwsza informacja o nalotach na domy i biura współpracowników zastaje premiera w jego stołecznym biurze. Dwie minuty po ósmej rano szef rządu dzwoni do syna. – Cokolwiek masz w domu, pozbądź się tego natychmiast – komenderuje. – A co miałbym mieć? Twoje pieniądze są w sejfie – odpowiada syn. – Właśnie o tym mówię! Zadzwoń do wujka, musi zrobić to samo, zadzwoń też do szwagra.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.