Ogromną część dochodów budżetowych przeznacza się u nas na pokrywanie strat, a nie na wydatki ułatwiające rozwój gospodarki
Tak, proszę państwa, cena jego istnienia jest bardzo wysoka. Jeśli ktoś rozdziera szaty w obliczu braku funduszy na naukę, oświatę, zdrowie, na płace dla nauczycieli i pielęgniarek, to trzeba mu przypomnieć, że gest Rejtana byłby wskazany z zupełnie innego powodu. Gigantyczne pieniądze z naszych kieszeni wyciągają nie ci najskromniejsi, lecz ci najbutniejsi. Finansujemy bowiem straty i łożymy na utrzymanie tych gałęzi gospodarki i tych grup społecznych, które postawiły na przeczekanie Balcerowicza już w 1990 r. i ponownie w roku 1997, licząc na siłę swoich nacisków politycznych. To górnictwo węglowe oraz hutnictwo żelaza i stali. To także wieś. Jej przedstawiciele w parlamencie nie chcą uznać kilkunastu miliardów dotacji budżetowej do tzw. emerytur rolniczych za pomoc dla prywatnego przecież rolnictwa. Sektor nierynkowy jest kosztownym reliktem socjalizmu. Obejmuje on nie tylko i nie wszystkie przedsiębiorstwa państwowe. Składają się nań jednostki gospodarcze nie chcące - a znacznie rzadziej - nie potrafiące się podporządkować regułom gospodarki rynkowej, a zwłaszcza zasadzie pracy na własny rachunek i odpowiedzialność. To ci wszyscy, którzy żądają z budżetu pieniędzy niezależnie od osiąganych wyników ekonomicznych, a równocześnie przeciwni są reformom zwiększającym samodzielność i odpowiedzialność. To właśnie dzięki inercji kopalń tak wielka jest różnica między ceną producenta a ceną węgla w detalu. To inercja naszego hutnictwa powoduje, że tak ogromna jest różnica między niskimi cenami stali przez nas eksportowanej a wysokimi cenami płaconymi za stal importowaną. Wiadomo przy tym, że fatalne wyniki nie przeszkadzają zarządom spółek węglowych i innych w inkasowaniu nieproporcjonalnie wysokich, wywołujących złą krew, uposażeń. Sektor nierynkowy to swoiste państwo w państwie, to najbardziej kosztowne znamię nie zakończonej transformacji. Oznacza on w praktyce dualizm systemowy, podział gospodarki na dwie części kierujące się zupełnie różnymi regułami. Sektor rynkowy po prostu pracuje na utrzymanie sektora nierynkowego. Podział gospodarki na te dwa obce sobie człony całkowicie wypacza strukturę budżetu państwa. Jest to budżet chory, w którym ogromną część dochodów przeznacza się na łatanie dziur i pokrywanie strat, a nie na wydatki ułatwiające rozwój, pchające gospodarkę do przodu. Im większy sektor nierynkowy, tym mniej inwestycji rozwojowych. Gdyby nie finansowanie sektora nierynkowego, budżet nasz nie miałby prawie deficytu i znacznie więcej pieniędzy można by przeznaczyć na rzeczywiście ważne cele. Dlatego lekarstwem na złą sytuację naszych finansów publicznych nie jest utrzymywanie wysokich stóp podatku dochodowego, lecz twarde przekształcenie sektora nierynkowego w rynkowy. Tylko wobec gospodarki kierującej się regułami rynku, złożonej z przedsiębiorstw pracujących dla zysku i inwestujących, uzasadniona jest niekiedy pomoc państwa. Należy pamiętać, że wysoka stopa redystrybucji produktu krajowego przez budżet zawsze obniża stopę inwestycji. Oczywiście najlepszą drogą do likwidacji sektora nierynkowego jest rzeczywista prywatyzacja warunkująca racjonalność mikroekonomiczną. Do przedsiębiorstw prywatnych na ogół się bowiem nie dopłaca, a do państwowych - niemal zawsze i wszędzie. Nie tu miejsce na roztrząsanie problemów prywatnego sektora nierynkowego cechującego polską wieś. Ale im prędzej powiemy sobie, że przyszłość mają jedynie przedsiębiorstwa rolne, a nie wegetujące gospodarstwa, tym lepiej będzie dla nas wszystkich, dla polskiej wsi również. Obrona okopów św. Trójcy kosztuje nas już dzisiaj za dużo i warto w tym kontekście przypomnieć to, co powiedział pewien potencjalny a zasobny inwestor, słysząc o naszym przywiązaniu do ziemi, do ojcowizny. "To dlaczego, u licha, w tej waszej ziemi jest tyle perzu?".
Więcej możesz przeczytać w 49/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.