Mordercy! – woła największy holenderski dziennik „De Telegraaf” znad zdjęć prorosyjskich separatystów. – Weźcie sobie iPhony, weźcie pieniądze, wszystko weźcie, ale ciała mojego syna i jego dziewczyny muszą wrócić do kraju – błaga Silena Fredriksz, matka Bryce’a. Leciał feralnym lotem na wakacje ze swoją dziewczyną, która niedawno straciła matkę. Chcieli odpocząć od śmierci.
Spośród 298 ofiar zestrzelonego samolotu linii Malaysia Airlines 193 to Holendrzy. Ich rodziny już nie łudzą się, że zwłoki bliskich gniły przez kilka dni na ukraińskiej ziemi tylko w wyniku bałaganu. Coś w Holendrach pękło. A przecież dosłownie przed chwilą – w czasie mundialu – malowali na twarzach barwy białe, czerwone i niebieskie – wspólne kolory narodowych flag Holandii i Rosji. Cały kraj żył piłką nożną. Konflikt ukraiński niewielu interesował. Gdy na terytorium Ukrainy kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów spadł pasażerski boeing, wielu Holendrów przez pierwsze godziny myślało, że to katastrofa lotnicza niemająca z wojną nic wspólnego. Do nagrań rozmów między separatystami, które ujawniła ukraińska Służba Bezpieczeństwa, media podchodziły ostrożnie.
WOJNA NIEWIDZIALNA
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.