Nie jest piękna. Wydatne kości policzkowe, zadarty nos, wąskie oczy. Jak na standardy epoki, w której za wzór urody uchodzą trenerki fitness, mogłaby zrzucić kilka kilo. Ale – jak sama powtarza – „seksapilu nie mierzy się na wadze”, zaś „jeśli się ma talent, świat wybaczy cellulit”. A Scarlett Johansson jest cholernie utalentowana i cholernie seksowna.
Umie łączyć przeciwieństwa. Za tydzień na polskie ekrany wejdzie „Lucy” Luca Bessona, komercyjny przebój o kobiecie, której tajwańska mafia wszczepia tajemniczy narkotyk. Pod wpływem substancji bohaterka zyskuje supermoce i występuje przeciwko gangsterom. Film w pierwszy weekend wyświetlania zarobił w amerykańskich kinach 44 mln dolarów, przebijając faworyta box office’u – „Herculesa”. To trzecie najlepsze otwarcie kina akcji z kobiecą bohaterką w historii. Lepsze wyniki miały tylko dwa tytuły z Angeliną Jolie. Ale jednocześnie Scarlett Johansson eksperymentuje z kinem artystycznym i niezależnym. Niedawno zdobyła nagrodę aktorską festiwalu w Rzymie za kreację w filmie, w którym nie pojawiła się na ekranie nawet na chwilę.
BLICHTR
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.