Ludzie zaczęli usuwać ciała zmarłych z domów i porzucać je na ulicach – rozpaczał w ubiegłym tygodniu liberyjski minister informacji Lewis Brown. – W ten sposób jednak tylko narażają się na ryzyko zakażenia. Zwracamy się z apelami do ludności, by pozostawiła zwłoki w domach, odbierzemy je – mówił. Gdy liczba ofiar śmiertelnych epidemii wirusa ebola zaczynała zbliżać się do tysiąca, a w każdym tygodniu do listy dopisywano blisko setkę kolejnych, Liberyjczyków ogarnęła panika. W połowie ubiegłego tygodnia prezydent Ellen Johnson-Sirleaf ogłosiła stan wyjątkowy. Już wcześniej pozamykano szkoły, na domy chorych z rozpoznaną gorączką krwotoczną nałożono kwarantannę. Do niektórych położonych na odludziu wio sek w regionie Lofa, gdzie wykryto oko ło 70 proc. zdiagnozowanych do tej pory przy padków choroby, skierowano wojsko, by odizolowało tamtejsze społeczności.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.