Astronomowie nadal szukają we wszechświecie drugiej Ziemi. Od czasu odkrycia przez Aleksandra Wolszczana pierwszego systemu planetarnego udało się już zidentyfikować 50 nowych planet
Żadna z nich jednak rozmiarami, strukturą i atmosferą nie przypomina naszego globu. W większości są wielkimi gazowymi kulami, podobnie jak Jowisz otoczonymi atmosferą z wodoru i helu. Naukowcy są jednak przekonani, że odnajdą planetę tętniącą życiem, bo już wkrótce będą mieli narzędzie do jej szukania - gigantyczne obserwatorium kosmiczne Terrestrial Planet Finder (TPF), które NASA chce wynieść poza orbitę Ziemi w 2012 r.
Jednym z pierwszych zadań, jakie naukowcy będą mieli dla TPF, będzie zbadanie niedawno odkrytego układu planetarnego wokół gwiazdy Epsilon Eridani - 10,5 roku świetlnego od naszego Układu Słonecznego. Wokół Epsilonu krąży planeta podobnej wielkości jak Ziemia i w podobnej jak ona odległości od macierzystej gwiazdy. Planetę odkryła grupa amerykańskich astronomów z University of Texas. Epsilon Eridani, widoczna na niebie gołym okiem w konstelacji Eridanus, jest nieznacznie mniejsza i chłodniejsza od Słońca. Liczy zaledwie miliard lat. Jeśli więc nawet na którejś z planet należących do jej układu powstało życie, to nie miało wystarczająco dużo czasu, aby wytworzyć wielokomórkowe organizmy (na Ziemi życie narodziło się ok. 4 mld lat temu).
Prof. Neville J. Woolf z University of Arizona Steward Observatory w Tucson i jego współpracownicy prawie od czternastu lat szukają najbardziej skutecznej metody obserwacji planet wokół innych gwiazd. Przy dzisiejszej technologii astronomowie są w stanie obserwować jedynie gwiazdy położone najbliżej Słońca. Dlatego też ich poszukiwania są ograniczone do fragmentu Drogi Mlecznej. - Przypuśćmy, że wysyłamy w kosmos instrument, który ma odnaleźć tętniące życiem planety. Przeznaczamy na to 70 lat - mówi Neville Woolf. - Instrument ten w ciągu doby przegląda jeden układ gwiezdny. W takim tempie jesteśmy w stanie przyjrzeć się jedynie 25 tysiącom gwiazd - niewielkiemu fragmentowi Drogi Mlecznej. Jedyną szansę dla nas stanowi hipoteza, że planety typu ziemskiego są bardzo powszechne we wszechświecie. Jeśli tak jest, to znajdziemy je, badając sąsiadki Słońca.
Pierwszy układ planetarny poza Układem Słonecznym odkrył na początku lat 90. Aleksander Wolszczan. Jego centralną gwiazdą jest jednak pulsar - gwiazda, która zakończyła życie w dramatycznej eksplozji supernowej. Na planetach jest więc ciemno i zimno, a dodatkowo docierają tam zabójcze promienie rentgenowskie. Następne układy planetarne znaleziono już wokół gwiazd podobnych do Słońca. Składają się one jednak z gigantycznych planet, zupełnie innych niż planety Układu Słonecznego, okrążających swoje gwiazdy centralne po orbitach ciaśniejszych niż orbita Merkurego. Czyżby nasz układ planetarny był jedyny w swoim rodzaju? Neville Woolf nie podziela tej opinii: - Wierzę, że planety typu ziemskiego - stosunkowo niewielkie i o skalistej powierzchni - są dość powszechne. Nie znaleźliśmy ich jeszcze, gdyż nie mamy wystarczająco czułych instrumentów.
Neville Woolf i Roger Angel, profesor astronomii i dyrektor Mirror Laboratory w University of Arizona, pracują nad skonstruowaniem obserwatorium Terrestrial Planet Finder (TPF), które będzie w stanie sfotografować i uzyskać spektrum
atmosfery "nowej" Ziemi, a także zmierzyć temperaturę panującą na jej powierzchni. Woolf i Angel nie chcą jednak czekać na powstanie superteleskopu. Już dziś szukają drugiej Ziemi. Uważają, że najwięcej można się dowiedzieć o odleglej planecie, obserwując ją w podczerwieni. Rozpoczęli już takie obserwacje, wykorzystując w tym celu Multi-Mirror Telescope, usytuowany na Mount Hopkins w pobliżu Tucson w Arizonie. W 2004 r. mają zacząć obserwacje za pomocą potężnego teleskopu Large Binocular Telescope (o średnicy 8,4 m), budowanego obecnie na pobliskiej Mount Graham.
- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że prędzej czy później znajdziemy we wszechświecie planety takie jak Ziemia, a nawet odkryjemy życie, jeśli na nich istnieje - przekonuje Neville Woolf. - Na Ziemi narodziło się ono bardzo szybko. Biorąc pod uwagę panujące 4 mld lat temu warunki, trudno sobie wyobrazić, że z powstaniem życia wiąże się jakiś wyjątkowo skomplikowany proces.
Jednym z pierwszych zadań, jakie naukowcy będą mieli dla TPF, będzie zbadanie niedawno odkrytego układu planetarnego wokół gwiazdy Epsilon Eridani - 10,5 roku świetlnego od naszego Układu Słonecznego. Wokół Epsilonu krąży planeta podobnej wielkości jak Ziemia i w podobnej jak ona odległości od macierzystej gwiazdy. Planetę odkryła grupa amerykańskich astronomów z University of Texas. Epsilon Eridani, widoczna na niebie gołym okiem w konstelacji Eridanus, jest nieznacznie mniejsza i chłodniejsza od Słońca. Liczy zaledwie miliard lat. Jeśli więc nawet na którejś z planet należących do jej układu powstało życie, to nie miało wystarczająco dużo czasu, aby wytworzyć wielokomórkowe organizmy (na Ziemi życie narodziło się ok. 4 mld lat temu).
Prof. Neville J. Woolf z University of Arizona Steward Observatory w Tucson i jego współpracownicy prawie od czternastu lat szukają najbardziej skutecznej metody obserwacji planet wokół innych gwiazd. Przy dzisiejszej technologii astronomowie są w stanie obserwować jedynie gwiazdy położone najbliżej Słońca. Dlatego też ich poszukiwania są ograniczone do fragmentu Drogi Mlecznej. - Przypuśćmy, że wysyłamy w kosmos instrument, który ma odnaleźć tętniące życiem planety. Przeznaczamy na to 70 lat - mówi Neville Woolf. - Instrument ten w ciągu doby przegląda jeden układ gwiezdny. W takim tempie jesteśmy w stanie przyjrzeć się jedynie 25 tysiącom gwiazd - niewielkiemu fragmentowi Drogi Mlecznej. Jedyną szansę dla nas stanowi hipoteza, że planety typu ziemskiego są bardzo powszechne we wszechświecie. Jeśli tak jest, to znajdziemy je, badając sąsiadki Słońca.
Pierwszy układ planetarny poza Układem Słonecznym odkrył na początku lat 90. Aleksander Wolszczan. Jego centralną gwiazdą jest jednak pulsar - gwiazda, która zakończyła życie w dramatycznej eksplozji supernowej. Na planetach jest więc ciemno i zimno, a dodatkowo docierają tam zabójcze promienie rentgenowskie. Następne układy planetarne znaleziono już wokół gwiazd podobnych do Słońca. Składają się one jednak z gigantycznych planet, zupełnie innych niż planety Układu Słonecznego, okrążających swoje gwiazdy centralne po orbitach ciaśniejszych niż orbita Merkurego. Czyżby nasz układ planetarny był jedyny w swoim rodzaju? Neville Woolf nie podziela tej opinii: - Wierzę, że planety typu ziemskiego - stosunkowo niewielkie i o skalistej powierzchni - są dość powszechne. Nie znaleźliśmy ich jeszcze, gdyż nie mamy wystarczająco czułych instrumentów.
Neville Woolf i Roger Angel, profesor astronomii i dyrektor Mirror Laboratory w University of Arizona, pracują nad skonstruowaniem obserwatorium Terrestrial Planet Finder (TPF), które będzie w stanie sfotografować i uzyskać spektrum
atmosfery "nowej" Ziemi, a także zmierzyć temperaturę panującą na jej powierzchni. Woolf i Angel nie chcą jednak czekać na powstanie superteleskopu. Już dziś szukają drugiej Ziemi. Uważają, że najwięcej można się dowiedzieć o odleglej planecie, obserwując ją w podczerwieni. Rozpoczęli już takie obserwacje, wykorzystując w tym celu Multi-Mirror Telescope, usytuowany na Mount Hopkins w pobliżu Tucson w Arizonie. W 2004 r. mają zacząć obserwacje za pomocą potężnego teleskopu Large Binocular Telescope (o średnicy 8,4 m), budowanego obecnie na pobliskiej Mount Graham.
- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że prędzej czy później znajdziemy we wszechświecie planety takie jak Ziemia, a nawet odkryjemy życie, jeśli na nich istnieje - przekonuje Neville Woolf. - Na Ziemi narodziło się ono bardzo szybko. Biorąc pod uwagę panujące 4 mld lat temu warunki, trudno sobie wyobrazić, że z powstaniem życia wiąże się jakiś wyjątkowo skomplikowany proces.
Więcej możesz przeczytać w 34/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.