Pięcioletni Damian od dwóch lat cierpiał na nawracające infekcje dróg oddechowych. Leczony był wszystkimi antybiotykami, ale poprawy nie odnotowano
Dopiero po wnikliwych badaniach okazało się, że jest nosicielem gronkowca opornego na leki. Najprawdopodobniej zaraził się w domu. Stosując środki czystości zawierające związki bakteriobójcze, nieświadomie przeprowadzamy selekcję drobnoustrojów. Niszczymy najmniej zjadliwe (zdolne do wnikania do organizmu, rozmnażania się i wywoływania objawów chorobowych), pozostawiając najgroźniejsze. Światowa Organizaja Zdrowia (WHO) co roku informuje o pojawieniu się nowych zagrażających człowiekowi mikroorganizmów. Do nich należą tzw. superbugs - bakterie oporne nawet na antybiotyki najnowszej generacji. W ramach projektu "Aleksander" (międzynarodowe badania nad opornością drobnoustrojów wywołujących zakażenia dolnych dróg oddechowych) przebadano w Polsce 506 szczepów bakterii. Okazało się, że były wrażliwe tylko na niektóre antybiotyki.
Eksperci twierdzą, że przyczyną trudności w wyleczeniu infekcji jest nadużywanie leków. Tylko w Stanach Zjednoczonych niepotrzebnie przyjmuje je 50 mln pacjentów rocznie. Ponadto lekarze przepisują je wielu chorym bez ustalenia, jakim szczepem zostali zakażeni. Nieskuteczny lek daje drobnoustrojom czas na wytworzenie mechanizmów obronnych.
- Naukowcy nie mają już wątpliwości, że niezbędne są poszukiwania preparatów o mechanizmach działania, które nie zostały jeszcze rozpoznane przez drobnoustroje. Być może będą zmniejszać zjadliwość bakterii lub utrudniać wiązanie się ich z komórkami. Jedno jest pewne: dotychczasowe sposoby zwalczania mikroorganizmów są zawodne - mówi prof. Danuta Dzierżanowska, kierownik Zakładu Mikrobiologii Klinicznej w Centrum Zdrowia Dziecka, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Mikrobiologicznego. - Dzięki poznaniu genomu większości drobnoustrojów chorobotwórczych powstały nowe możliwości syntezy leków o działaniu przeciwbakteryjnym. Niestety, zanim zostaną one opracowane, minie prawdopodobnie kilkanaście lat. Na razie musimy zatem nieustannie kontrolować użycie antybiotyków. Największym błędem jest przepisywanie ich w wypadku zakażeń wirusowych, na przykład górnych dróg oddechowych. Dolegliwości te są najczęściej wywołane przez drobnoustroje oporne na leki. Wbrew powszechnej opinii antybiotyki nie chronią także przed wtórnymi powikłaniami bakteryjnymi.
Coraz więcej bakterii dotychczas wrażliwych na antybiotyki i mało groźnych wykazuje dziś zwiększoną oporność na leki. Naukowcy odnotowują na przykład pojawianie się kolejnych szczepów prątka gruźlicy opornego na podstawowy farmaceutyk - rafampicynę. Według szacunków WHO, na gruźlicę, która jeszcze kilka lat temu wydawała się chorobą poprzedniego stulecia, cierpi ponad 60 mln osób, a do końca wieku umrze na nią 30 mln ludzi. Również w Polsce od 1991 r. odnotowuje się systematyczny wzrost zachorowań. Gruźlica coraz częściej nie poddaje się leczeniu standardowymi lekami. Podobnie bakteria Staphylococcus aureus, będąca główną przyczyną zakażeń pooperacyjnych, uodporniła się zarówno na penicylinę, jak i metycyclinę. Można ją jeszcze pokonać za pomocą wankomycyny - ostatniej deski ratunku w walce z gronkowcami. Lekarzy zaniepokoiła informacja American Society of Microbiology; w 1995 r. ogłoszono, że pojawił się oporny szczep enterokoka (także w polskich szpitalach). Istnieje poważne ryzyko, że cecha ta zostanie przeniesiona na inne gatunki bakterii, w tym na Staphylococcus aureus, co mogłoby wywołać plagę zakażeń w lecznicach.
Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym uodparnianiu się bakterii jest serwowanie antybiotyków zwierzętom hodowlanym w paszach stymulujących przyrost masy ciała. Resztki specyfików oraz zmutowane bakterie przedostają się, w mięsie czy mleku, do organizmu człowieka. Bakterie uzyskały jeszcze jednego sprzymierzeńca - adresata reklam środków czystości. Stworzona przez reklamę wizja świata, w którym czyhają na nas niebezpieczne mikroby, powoduje wzrost użycia środków dezynfekujących. Wydaje się nam, że razem z brudem niszczymy zarazki. W rzeczywistości preparaty te likwidują tylko niektóre szczepy bakterii, z reguły najmniej niebezpieczne. Te, które przetrwają, uodparniają się, nabierają cech umożliwiających przeżycie w niekorzystnych warunkach i przekazują je kolejnemu pokoleniu. W ten sposób w mieszkaniu zaczyna dominować populacja supermikrobów, być może przyszłych form patogennych.
Fobia sterylności (którą Amerykanie przeżywali kilkanaście lat temu) może jeszcze w inny sposób utrudnić walkę z mikrobami. Niektórzy naukowcy są przekonani, że kontakt z gatunkami mało zjadliwymi jest niezbędny do prawidłowego rozwoju i funkcjonowania układu immunologicznego. Dzięki temu organizm przygotowuje się do zwalczania groźnych bakterii.
Zmutowane drobnoustroje przemieszczają się bardzo szybko między krajami i kontynentami. Dzięki połączeniom lotniczym szczep bakterii może w ciągu kilku godzin przywędrować z Japonii do Australii czy Rosji. Równie szybko przeniesione zostały z Hiszpanii do Stanów Zjednoczonych dwoinki zapalenia płuc oporne na penicylinę. Mechanizm rozpowszechniania się mutacji dzięki rozwojowi komunikacji lotniczej jest podobny jak w wypadku epidemii AIDS i może spowodować równie groźne skutki.
Nie tylko odmiany starych patogenów stanowią źródło zagrożenia. Powstają też gatunki zupełnie nowe, między innymi wirus HIV, pałeczka Legionella (objawy choroby przypominają zapalenie płuc), krętek choroby Lyme czy wirus doliny Riftu. Tymczasem prace nad antybiotykami są bardzo drogie. W USA wprowadzenie leku na rynek kosztuje 100-350 mln USD. Trudno jest też firmom spełniać coraz ostrzejsze kryteria poprzedzające sprzedaż specyfiku. Zdaniem naukowców, nowe skuteczne antybiotyki mogą się pojawić najwcześniej za kilka lat. Do tego czasu powinniśmy racjonalnie korzystać z osiągnięć przemysłu farmaceutycznego. Nadużywanie lekarstw oraz uleganie fobii czystości i tworzenie wokół siebie sterylnej otoczki mogą sprawić, że nie tylko szpitale, ale i nasze łazienki staną się wylęgarniami superzarazków.
Eksperci twierdzą, że przyczyną trudności w wyleczeniu infekcji jest nadużywanie leków. Tylko w Stanach Zjednoczonych niepotrzebnie przyjmuje je 50 mln pacjentów rocznie. Ponadto lekarze przepisują je wielu chorym bez ustalenia, jakim szczepem zostali zakażeni. Nieskuteczny lek daje drobnoustrojom czas na wytworzenie mechanizmów obronnych.
- Naukowcy nie mają już wątpliwości, że niezbędne są poszukiwania preparatów o mechanizmach działania, które nie zostały jeszcze rozpoznane przez drobnoustroje. Być może będą zmniejszać zjadliwość bakterii lub utrudniać wiązanie się ich z komórkami. Jedno jest pewne: dotychczasowe sposoby zwalczania mikroorganizmów są zawodne - mówi prof. Danuta Dzierżanowska, kierownik Zakładu Mikrobiologii Klinicznej w Centrum Zdrowia Dziecka, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Mikrobiologicznego. - Dzięki poznaniu genomu większości drobnoustrojów chorobotwórczych powstały nowe możliwości syntezy leków o działaniu przeciwbakteryjnym. Niestety, zanim zostaną one opracowane, minie prawdopodobnie kilkanaście lat. Na razie musimy zatem nieustannie kontrolować użycie antybiotyków. Największym błędem jest przepisywanie ich w wypadku zakażeń wirusowych, na przykład górnych dróg oddechowych. Dolegliwości te są najczęściej wywołane przez drobnoustroje oporne na leki. Wbrew powszechnej opinii antybiotyki nie chronią także przed wtórnymi powikłaniami bakteryjnymi.
Coraz więcej bakterii dotychczas wrażliwych na antybiotyki i mało groźnych wykazuje dziś zwiększoną oporność na leki. Naukowcy odnotowują na przykład pojawianie się kolejnych szczepów prątka gruźlicy opornego na podstawowy farmaceutyk - rafampicynę. Według szacunków WHO, na gruźlicę, która jeszcze kilka lat temu wydawała się chorobą poprzedniego stulecia, cierpi ponad 60 mln osób, a do końca wieku umrze na nią 30 mln ludzi. Również w Polsce od 1991 r. odnotowuje się systematyczny wzrost zachorowań. Gruźlica coraz częściej nie poddaje się leczeniu standardowymi lekami. Podobnie bakteria Staphylococcus aureus, będąca główną przyczyną zakażeń pooperacyjnych, uodporniła się zarówno na penicylinę, jak i metycyclinę. Można ją jeszcze pokonać za pomocą wankomycyny - ostatniej deski ratunku w walce z gronkowcami. Lekarzy zaniepokoiła informacja American Society of Microbiology; w 1995 r. ogłoszono, że pojawił się oporny szczep enterokoka (także w polskich szpitalach). Istnieje poważne ryzyko, że cecha ta zostanie przeniesiona na inne gatunki bakterii, w tym na Staphylococcus aureus, co mogłoby wywołać plagę zakażeń w lecznicach.
Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym uodparnianiu się bakterii jest serwowanie antybiotyków zwierzętom hodowlanym w paszach stymulujących przyrost masy ciała. Resztki specyfików oraz zmutowane bakterie przedostają się, w mięsie czy mleku, do organizmu człowieka. Bakterie uzyskały jeszcze jednego sprzymierzeńca - adresata reklam środków czystości. Stworzona przez reklamę wizja świata, w którym czyhają na nas niebezpieczne mikroby, powoduje wzrost użycia środków dezynfekujących. Wydaje się nam, że razem z brudem niszczymy zarazki. W rzeczywistości preparaty te likwidują tylko niektóre szczepy bakterii, z reguły najmniej niebezpieczne. Te, które przetrwają, uodparniają się, nabierają cech umożliwiających przeżycie w niekorzystnych warunkach i przekazują je kolejnemu pokoleniu. W ten sposób w mieszkaniu zaczyna dominować populacja supermikrobów, być może przyszłych form patogennych.
Fobia sterylności (którą Amerykanie przeżywali kilkanaście lat temu) może jeszcze w inny sposób utrudnić walkę z mikrobami. Niektórzy naukowcy są przekonani, że kontakt z gatunkami mało zjadliwymi jest niezbędny do prawidłowego rozwoju i funkcjonowania układu immunologicznego. Dzięki temu organizm przygotowuje się do zwalczania groźnych bakterii.
Zmutowane drobnoustroje przemieszczają się bardzo szybko między krajami i kontynentami. Dzięki połączeniom lotniczym szczep bakterii może w ciągu kilku godzin przywędrować z Japonii do Australii czy Rosji. Równie szybko przeniesione zostały z Hiszpanii do Stanów Zjednoczonych dwoinki zapalenia płuc oporne na penicylinę. Mechanizm rozpowszechniania się mutacji dzięki rozwojowi komunikacji lotniczej jest podobny jak w wypadku epidemii AIDS i może spowodować równie groźne skutki.
Nie tylko odmiany starych patogenów stanowią źródło zagrożenia. Powstają też gatunki zupełnie nowe, między innymi wirus HIV, pałeczka Legionella (objawy choroby przypominają zapalenie płuc), krętek choroby Lyme czy wirus doliny Riftu. Tymczasem prace nad antybiotykami są bardzo drogie. W USA wprowadzenie leku na rynek kosztuje 100-350 mln USD. Trudno jest też firmom spełniać coraz ostrzejsze kryteria poprzedzające sprzedaż specyfiku. Zdaniem naukowców, nowe skuteczne antybiotyki mogą się pojawić najwcześniej za kilka lat. Do tego czasu powinniśmy racjonalnie korzystać z osiągnięć przemysłu farmaceutycznego. Nadużywanie lekarstw oraz uleganie fobii czystości i tworzenie wokół siebie sterylnej otoczki mogą sprawić, że nie tylko szpitale, ale i nasze łazienki staną się wylęgarniami superzarazków.
Więcej możesz przeczytać w 34/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.