Jest piątek wieczorem. Większość polskich polityków obstawia już z ponad 90-procentowym prawdopodobieństwem, że Donald Tusk za kilkanaście godzin zostanie ogłoszony następcą Hermana Van Rompuya na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Dopóki tak się nie stanie oficjalnie, można jedynie snuć spekulacje, co będzie, jeśli…
Gdyby w poniedziałek, kiedy ukaże się gazeta, ten scenariusz się zrealizował – nastąpiłby zasadniczy reset polskiej polityki. Największy od czasów upadku koncepcji PO-PiS i początku polskiej wojny, która przez ostatnie lata konserwowała scenę polityczną. Liczyły się w niej tylko dwie postacie – Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Dla obu ta wojna była na rękę, obaj się nią karmili, byli dla siebie punktem odniesienia. Kim stałby się Kaczyński bez Tuska? Prezes PiS nie potrafił powściągnąć osobistych emocji na wieść o możliwym wyjeździe lidera PO. – A bierzcie go sobie do tej rady, wszędzie, byleby go tylko tu nie było – oświadczył wielce uradowany.
Tylko czy ta radość nie jest przedwczesna? Czy można wyobrazić sobie lidera opozycji bez jego głównego sparingpartnera? Skąd wtedy czerpałby polityczne paliwo? Czy naprawdę tak łatwo udałoby mu się odnaleźć w Polsce bez Tuska? W czyich oczach odnalazłby ten wilczy blask?
Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację. Premierem zostaje na przykład szef MON Tomasz Siemoniak. Przybywa do Sejmu, by wygłosić swoje exposé. Na mównicę wbiega, dajmy na to, Krzysztof Szczerski. Krytykuje bezlitośnie zapowiedzi nowego szefa rządu. A Kaczyński? Przecież nie oświadczy, że ten pan nie ma moralnego prawa, by być premierem. Albo taka telewizyjna debata, jak słynny pojedynek z 2007 r. Kaczyński już nie usłyszałby „mów mi Tomek”. I kogo oskarżałby o zły uśmiech w objęciach Putina, kogo nazywałby małym kłamczuszkiem?
Jeszcze trudniej miałby z kobietą. Lider PiS przecież znany jest z szacunku do kobiet. Szarmanckiego, staroświeckiego podejścia, całowania w rękę na powitanie. Jakoś trudno sobie go wyobrazić ciskającego gromy w premiera Ewę Kopacz.
Ale może mam małą wyobraźnię. Wydaje mi się jednak, że Jarosław Kaczyński, wbrew pozorom, na wyjeździe Tuska może osobiście stracić. I to nie byle co, bo polityczną tożsamość. No, chyba że to szansa na jej odnowę. A przy okazji na prawdziwą rewolucję w polskiej polityce. Niekoniecznie moralną, wystarczy mentalną. �
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.