Zamek zakochanych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Właściciele zabytkowych pałacyków i dworków walczą o turystów
To optymalne przeznaczenie obiektu zabytkowego: służy on ludziom, ma gospodarza, na którego zarabia, daje zatrudnienie okolicznym mieszkańcom - twierdzą konserwatorzy zabytków. Ludzie są zmęczeni swoimi nudnymi M3, szukają pięknych wnętrz, sielskiej atmosfery, obcowania z przeszłością - przyznają właściciele hoteli. Na turystycznej mapie Polski pojawiają się kolejne pensjonaty i hotele w zabytkowych pałacykach i dworkach.

Niektóre prawie nie znikają z łamów prasy - kolorowe tygodniki stale publikują zdjęcia gwiazd uświetniających swoją obecnością bale i zjazdy w Domu Polonii w Pułtusku (zachowane fragmenty trzynastowiecznego zamku biskupiego) czy pałacu w Jabłonnej (budowanego w XVIII w. według projektu Domenico Merliniego). Wielkim koncernom nie wystarcza już organizowanie promocji produktów w warszawskich Łazienkach - do dobrego tonu należą dziś reklamowe imprezy w dworku za miastem, np. w Dworze Polskim w Pęcicach (postawionym dla Sapiehów na początku XIX w.)
Nikt nie wie, ile ich naprawdę jest. Polskie Zrzeszenie Hoteli (PZH) przyznaje się do ok. 250 hoteli w obiektach zabytkowych, lecz przynależność do zrzeszenia nie jest obligatoryjna. Polska Agencja Promocji Turystyki dysponuje jedynym folderem z opisem 23 zamków i pałaców pełniących funkcje hotelowe - wydany trzy lata temu, zawiera nieaktualne telefony. - Nie należę do zrzeszenia i nie staram się o rozgłos w kraju. Reklamuję się wyłącznie w zagranicznych czasopismach. Często przyjeżdżają do mnie znajomi tych, którzy już u mnie byli. Większość moich gości to Francuzi - opowiada właściciel pensjonatu w okolicach Krosna, założonego w rodzinnej posiadłości odzyskanej od państwa. Podobnie jak on myśli większość prywatnych właścicieli hotelików. PZH ocenia, że połowa gości w zamkach i pałacach nocuje w nich na koszt swoich pracodawców lub kontrahentów, goście prywatni to przeważnie obcokrajowcy, w 80 proc. Niemcy, zauważalną grupą są także Skandynawowie.
Hotele w zabytkowych budowlach oferują bardzo różne warunki. - Utrzymują standard zgodny z przyznaną im liczbą gwiazdek, choć z niektórych elementów wyznaczających tę jakość rezygnujemy. Na przykład hotel co najmniej trzygwiazdkowy powinien mieć nad wejściem zadaszenie, ale nie wymagamy go tam, gdzie architektura zabytku nie pozwala na to. Podobnie jest z windami czy zsypami na brudną bieliznę - mówi Krzysztof Milski z PZH. Najstarsze obiekty, jak piętnastowieczny zamek na Chojniku lub pokrzyżacki zamek w Nidzicy k. Olsztyna, wciąż proponują warunki schroniska młodzieżowego: wieloosobowe sale, wspólne łazienki. W innych komfort graniczy z luksusem: w Korbielowicach można trafić do pokoju z dębowym łożem z rzeźbionym wezgłowiem i toaletką z kryształowym lustrem lub z ośmiokątną łazienką o oryginalnych dziewiętnastowiecznych biało-niebieskich kaflach. Ze ścian myśliwskiej rezydencji książąt pszczyńskich z 1861 r. w Promnicach - mieszczącej dziś hotel Noma Residance - na gości "spoglądają" wypchane puchacze i bażanty. W apartamencie urządzonym w pokojach księżnej Daisy - która, choć bardzo kochała to miejsce, uważała zachwycającą dziś budowlę za mało malowniczą - wciąż stoi rower treningowy wstawiony tam na życzenie José Carrerasa. Przed 1989 r. obiekt udostępniano wyłącznie elicie władzy, zresztą do dziś specjalizuje się on w przyjęciach dyplomatycznych. Jest pierwszym w Polsce hotelem chlubiącym się certyfikatem jakości ISO 9001. Nie zawsze gospodarze potrafią z wyczuciem dopasować wyposażenie do charakteru zabytkowego miejsca. W niektórych obiektach straszą więc meble z lat 70., stylonowe firanki, a nawet wazoniki z logo poprzedniego właściciela, np. wielkiej socjalistycznej fabryki odkurzaczy. Czasem gospodarze troskę o detale odkładają na później, inwestując w remonty konieczne po latach zaniedbań i licząc na to, że piękna okolica i możliwość mieszkania w zabytkowym obiekcie przyciągną turystów. Piękne kręte schody, witraże, belkowane sufity, żyrandole, lustra mają zrekompensować niższy standard pokojów. W neorenesansowym pałacu w Kobylnikach atrakcją jest ponadstuletni zegar na wieży i kamienny taras w jednym z pokoi.


W krzyżackim zamku w Bytowie kute balustrady zdobią schodki w dwupoziomowych pokojach, a małe okna w ścianach metrowej grubości przypominają o obronnym charakterze budowli.
Marzenia o własnym, małym i ciepłym pensjonacie najłatwiej można spełnić w Wielkopolsce i na ziemiach zachodnich (wręcz są one pałacowym i zamkowym zagłębiem): wzbogacone rodziny niemieckie kupowały w XIX w. tytuły szlacheckie, osiedlały się na nowym dla siebie terenie i budowały okazałe rezydencje (np. w Jeleniogórskiem jest ich prawie sto). Po 1945 r. pałace te stawały się najczęściej siedzibami dyrekcji PGR lub przebudowano je na mieszkania dla rolników. W pozostałych rejonach kraju rezydencje - najczęściej dworki i podmiejskie wille - były mniejsze. Przejmowały je resorty nierolnicze, urządzając w nich ośrodki wypoczynkowe i szkoleniowe. Wiejskimi posiadłościami zarządza Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa. - Budynki są zwykle zdewastowane. W najgorszym stanie są te, w których nie dokończono remontów, i pustostany, bo nawet najgorszy lokator przynajmniej wietrzy pomieszczenia. Spośród posiadłości przejętych przez agencję i przeznaczonych do sprzedaży tylko ok. 26 proc. prawidłowo użytkowano, 42 proc. wymagało remontów i modernizacji, a ok. 28 proc. było w zdecydowanie złym stanie technicznym. Dlatego nie jest łatwo sprzedać obiekt zabytkowy, mimo że na zachętę jego cenę uzyskaną w przetargu ustawowo obniża się o połowę. Do końca 1997 r. udało się nam sprzedać zaledwie ok. 24 proc. zasobów - mówi Maria Sarnik-Konieczna z AWRSP.
- Zanim obiekt zostanie sprzedany, konserwator określa jego przeznaczenie i decyduje, czy będzie on wykorzystywany jako pensjonat lub dom mieszkalny. Z każdym potencjalnym kupcem odbywamy rozmowę, by wiedział, że na przykład tego pieca nie pozwolimy mu ruszyć. Konserwator także musi zaakceptować plany nowego właściciela co do przyszłej funkcji obiektu - mówi Andrzej Wojciechowski z Państwowej Służby Ochrony Zabytków. - Rekonstrukcje na ogół przeprowadzane są "na pamięć", według ogólnego stylu epoki. Jeśli budowla jest rzeczywiście w złym stanie, zostaje tylko zabytkowa "skorupa", a wnętrze buduje się od nowa - dodaje.
Nie wszyscy nowi właściciele rozumieją, dlaczego urzędnik ogranicza im swobodę działania w ich własności. Często "piec nie do ruszenia" staje się jednak atrakcją posiadłości. Zamek w Sobótce szczyci się oryginalnym barometrem: Meluzyną zwisającą na sznurze skręcającym się w zależności od pogody, pałac w Łomnicy - dziewiętnastowieczną salą balową z malowidłami ściennymi. O urodzie dawnego pałacu Radziwiłłów w Antoninie (zatrzymał się w nim kiedyś Fryderyk Chopin; wizytą kompozytora chwali się także Pensjonat Szlachecki w Waplewie) decyduje podwójny kominek z dwóch stron kolumny podtrzymującej strop w ośmiokątnym holu otoczonym galeriami.
AWRSP nie sprzedaje rezydencji, do których swoje prawa wysuwają spadkobiercy przedwojennych właścicieli, oczekujący na ustawę reprywatyzacyjną (zgłaszają oni roszczenia także do zabytków mających nowych właścicieli, np. pojawiło się trzech spadkobierców rodu Chrzanowskich, do których należał kiedyś osiemnastowieczny dworek Mieczownica w Giewartowie). Na razie byli właściciele mają prawo pierwokupu - skorzystał z niego na przykład potomek rodziny von Blücherów, dzięki czemu należy do niego renesansowy pałac w Krobielowicach. Sens inwestowania w hoteliki w zabytkowych zameczkach widzą również spółki z kapitałem zagranicznym: np. polsko-niemiecka prowadzi Hotel Country w neorenesansowym pałacu w Ojerzycach, a polsko-duńska - pensjonat Dworek Dalia w osiemnastowiecznym dworku w Radnicy.
Wieczory przy kominkach, samowystarczalna kuchnia z przygotowywanym na miejscu pieczywem i domowymi przetworami, ciepła "niehotelowa" atmosfera, personel pamiętający nazwiska i upodobania każdego gościa to atuty wymieniane przez prawie wszystkich gospodarzy zabytkowych obiektów. Wielu stawia też na miłośników koni (np. pałace w Kadynach, Giewartowie, Przybyszewie). Zamek z początku tego wieku w podkrakowskich Przegorzałach stał się ulubionym miejscem zakochanych. Pułtusk zaprasza młode pary, by brały ślub tylko tutaj: w piętnastowiecznej kaplicy Marii Magdaleny.
Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.