Na Zachodzie gangsterzy są w zasadzie spacyfikowani i znają swoje miejsce, u nas wszystko jest przed nimi
Tegoroczne lato nie usposabia zbyt wesoło i jest okazja do pisania na tematy ponure. Tym razem będzie nie o polityce, lecz o zorganizowanej przestępczości, czasami nazywanej także mafią.
Nie wiem, jaki jest rzeczywisty stan zagrożenia państwa zorganizowaną przestępczością, bo władze niewiele mówią na ten temat. Widać jednak gołym okiem, że bandytom i gangsterom wiedzie się coraz lepiej, a działalność przestępcza daje szansę dostępu do istotnych wyznaczników społecznego prestiżu - bogactwa i władzy.
Myślę, że zapanowała u nas nawet swego rodzaju moda na gangsterski styl życia. Najpierw dresy, podgolony łeb, kij baseballowy lub majcher, używany fiat 125p lub polonez i obowiązkowo włączona na cały regulator miarowo tłukąca muzyka. Później "skóra, fura i komóra" coraz lepsze, przyciemnione szyby, jakby trochę ciszej i dyskretniej. Na koniec bogata rezydencja, drogie samochody, faceci w czarnych garniturach, drinki, piękne kobiety - słowem, elegancja Francja, czyli wielki świat biznesu i władzy. Nie jestem w stanie rozwikłać fenomenu rosnącej popularności zawodu gangstera, mimo że jestem kryminologiem i powinienem się na tym znać. Mogę jedynie spróbować uzasadnić hipotezę, że obecne czasy - nie tylko w Polsce, ale w całym obozie byłych krajów komunistycznych - sprzyjają gwałtownemu wzrostowi zorganizowanej przestępczości w stopniu nie znanym historii świata zachodniego.
W Stanach Zjednoczonych potęga mafii wzięła się z głupoty demokracji i wyrosła na obowiązującej w latach 1919-1932 prohibicji. Chicago w latach dwudziestych to było jednak małe piwo w porównaniu z Budapesztem, Warszawą czy Moskwą z końca naszego stulecia. Amerykanie nie mieli przecież nigdy totalitaryzmu, nie utracili wolności, mieli od dawna społeczeństwo obywatelskie, bogate państwo i silną policję. A jednak "przyciśnięcie" mafii zajęło im prawie pół wieku, mimo potęgi Hoovera i jego FBI.
Wypada przypomnieć, że w polskim Sejmie, również w 1919 r., pojawił się projekt ustawy o prohibicji zwany "lex Moczydłowska" - od nazwiska posłanki będącej jego orędowniczką. Na szczęście w kraju o tak długiej tradycji pijackiej nie miał on żadnych szans. Być może dzięki temu przed wojną przestępczość zorganizowana w Polsce nie stała się nigdy poważniejszym problemem. Dzisiejszy raj dla gangsterów bije na głowę czasy prohibicji. Nie ma już najgroźniejszej konkurencji mafii - totalitarnego państwa. Państwo to jako mafia numer 1 nie tolerowało innych gangsterów poza ludźmi władzy. Nawet włoska mafia za czasów Mussoliniego przeżywała ciężkie chwile. Nagle odzyskana wolność, swoboda działalności gospodarczej, otwarcie granic, prawa człowieka i słabość demokratycznego państwa stworzyły idealne warunki dla ludzi przedsiębiorczych.
W USA potęga mafii wzięła się z głupoty demokracji i wyrosła na obowiązującej w latach 1919-1932 prohibicji
Również dla tych, którzy postanowili żyć z popełniania przestępstw. Wręcz zachęca do tego żenująca słabość organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, które wyraźnie nie radzą sobie ze zorganizowaną przestępczością.
Wzory gangsterskiego stylu życia i przestępczych karier z amerykańskich filmów padają w krajach pokomunistycznych na niezwykle podatny grunt. Tym bardziej że od czasów słynnego "Ojca chrzestnego" trwa istny festiwal gangsterskiego romantyzmu. Okazuje się, że niemal każdy historyczny bandzior amerykański był postacią wielowymiarową, skomplikowaną i w gruncie rzeczy godną szacunku. Nasi to wszystko oglądają i myślą, że za kilkadziesiąt lat też ktoś o nich będzie kręcił filmy. Wiedzą, że w warunkach wolności i demokracji są w istocie piątą władzą, której państwo nie jest w stanie zlikwidować. Na Zachodzie gangsterzy są w zasadzie spacyfikowani i znają swoje miejsce, u nas wszystko jest jeszcze przed nimi i zobaczymy, jak daleko zajdą.
Czy mogą wygrać ze słabym państwem?
Nie wiem, jaki jest rzeczywisty stan zagrożenia państwa zorganizowaną przestępczością, bo władze niewiele mówią na ten temat. Widać jednak gołym okiem, że bandytom i gangsterom wiedzie się coraz lepiej, a działalność przestępcza daje szansę dostępu do istotnych wyznaczników społecznego prestiżu - bogactwa i władzy.
Myślę, że zapanowała u nas nawet swego rodzaju moda na gangsterski styl życia. Najpierw dresy, podgolony łeb, kij baseballowy lub majcher, używany fiat 125p lub polonez i obowiązkowo włączona na cały regulator miarowo tłukąca muzyka. Później "skóra, fura i komóra" coraz lepsze, przyciemnione szyby, jakby trochę ciszej i dyskretniej. Na koniec bogata rezydencja, drogie samochody, faceci w czarnych garniturach, drinki, piękne kobiety - słowem, elegancja Francja, czyli wielki świat biznesu i władzy. Nie jestem w stanie rozwikłać fenomenu rosnącej popularności zawodu gangstera, mimo że jestem kryminologiem i powinienem się na tym znać. Mogę jedynie spróbować uzasadnić hipotezę, że obecne czasy - nie tylko w Polsce, ale w całym obozie byłych krajów komunistycznych - sprzyjają gwałtownemu wzrostowi zorganizowanej przestępczości w stopniu nie znanym historii świata zachodniego.
W Stanach Zjednoczonych potęga mafii wzięła się z głupoty demokracji i wyrosła na obowiązującej w latach 1919-1932 prohibicji. Chicago w latach dwudziestych to było jednak małe piwo w porównaniu z Budapesztem, Warszawą czy Moskwą z końca naszego stulecia. Amerykanie nie mieli przecież nigdy totalitaryzmu, nie utracili wolności, mieli od dawna społeczeństwo obywatelskie, bogate państwo i silną policję. A jednak "przyciśnięcie" mafii zajęło im prawie pół wieku, mimo potęgi Hoovera i jego FBI.
Wypada przypomnieć, że w polskim Sejmie, również w 1919 r., pojawił się projekt ustawy o prohibicji zwany "lex Moczydłowska" - od nazwiska posłanki będącej jego orędowniczką. Na szczęście w kraju o tak długiej tradycji pijackiej nie miał on żadnych szans. Być może dzięki temu przed wojną przestępczość zorganizowana w Polsce nie stała się nigdy poważniejszym problemem. Dzisiejszy raj dla gangsterów bije na głowę czasy prohibicji. Nie ma już najgroźniejszej konkurencji mafii - totalitarnego państwa. Państwo to jako mafia numer 1 nie tolerowało innych gangsterów poza ludźmi władzy. Nawet włoska mafia za czasów Mussoliniego przeżywała ciężkie chwile. Nagle odzyskana wolność, swoboda działalności gospodarczej, otwarcie granic, prawa człowieka i słabość demokratycznego państwa stworzyły idealne warunki dla ludzi przedsiębiorczych.
W USA potęga mafii wzięła się z głupoty demokracji i wyrosła na obowiązującej w latach 1919-1932 prohibicji
Również dla tych, którzy postanowili żyć z popełniania przestępstw. Wręcz zachęca do tego żenująca słabość organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, które wyraźnie nie radzą sobie ze zorganizowaną przestępczością.
Wzory gangsterskiego stylu życia i przestępczych karier z amerykańskich filmów padają w krajach pokomunistycznych na niezwykle podatny grunt. Tym bardziej że od czasów słynnego "Ojca chrzestnego" trwa istny festiwal gangsterskiego romantyzmu. Okazuje się, że niemal każdy historyczny bandzior amerykański był postacią wielowymiarową, skomplikowaną i w gruncie rzeczy godną szacunku. Nasi to wszystko oglądają i myślą, że za kilkadziesiąt lat też ktoś o nich będzie kręcił filmy. Wiedzą, że w warunkach wolności i demokracji są w istocie piątą władzą, której państwo nie jest w stanie zlikwidować. Na Zachodzie gangsterzy są w zasadzie spacyfikowani i znają swoje miejsce, u nas wszystko jest jeszcze przed nimi i zobaczymy, jak daleko zajdą.
Czy mogą wygrać ze słabym państwem?
Więcej możesz przeczytać w 29/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.