Ta historia nigdy by się nie zdarzyła, gdyby nie gniew Ziemi. L’Aquilę, 70-tysięczne miasto rudych dachów w środkowych Włoszech, ten gniew prześladuje od wieków, w jego niemal 800-letniej historii trzęsienia ziemi zdarzały się kilkanaście razy. Za każdym razem pochłaniały co najmniej kilkaset ofiar. Nic dziwnego, że gdy na początku 2009 r. pod stopami mieszkańców przez kilka miesięcy drżała ziemia, ludzie wpadli w popłoch. 31 marca władze poprosiły o pomoc naukowców z Narodowej Komisji ds. Prognozowania i Przeciwdziałania Zagrożeniom, którzy mieli wesprzeć urzędników w ustaleniu, czy należy ostrzegać przed większym trzęsieniem. – Naukowcy mówią mi, że nie ma niebezpieczeństwa dużego trzęsienia, bo napięcia [skorupy ziemskiej pochodzące z małych wstrząsów – red.] są rozładowywane na bieżąco – mówił mediom Bernardo De Bernardinis, dyrektor rządowej agencji ds. obrony cywilnej. – Sytuacja wygląda dobrze. – Czyli w takim razie powinniśmy po prostu napić się wina? – dopytywał dziennikarz. – Absolutnie – odpowiedział De Bernardinis. Problem polegał na tym, że udzielił wywiadu przed oficjalnym spotkaniem z naukowcami.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.