Znalezione pod dnem wyschniętego jeziora w chińskiej prowincji Liaoning dwa szkielety upierzonych gadów jednoznacznie dowodzą, że ptaki pochodzą od dinozaurów. Obie skamieniałości wydobyto w rejonie słynącym w ostatnich latach z wielu odkryć szczątków tych zwierząt. Szkielety liczą ponad 120 mln lat.
Znalezione pod dnem wyschniętego jeziora w chińskiej prowincji Liaoning dwa szkielety upierzonych gadów jednoznacznie dowodzą, że ptaki pochodzą od dinozaurów. Obie skamieniałości wydobyto w rejonie słynącym w ostatnich latach z wielu odkryć szczątków tych zwierząt. Szkielety liczą ponad 120 mln lat. "Są one dowodem na to, że dinozaury nie wymarły, lecz są reprezentowane we współczesnym świecie przez 10 tys. gatunków ptaków" - stwierdził Philip Currie, kustosz kanadyjskiego Royal Tyrrell Museum of Paleontology.
Znalezione szczątki należą do dwóch gatunków słynnych gadów: Protoarchaeopteryx robusta i Caudipteryx zoui. "Pierwszy z nich rozmiarami dorównywał indykowi. Był bardziej prymitywny i pojawił się wcześniej niż drugie zwierzę" - objaśnia Mark Norell z Departamentu Paleontologii Kręgowców w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. Protoarchaeopteryx mógł być bliskim kuzynem grupy dinozaurów, do której należał słynny Velociraptor. Jego ciało pokrywały pióra, lecz nie zachowały się żadne ich ślady na skrzydłach. Caudipteryxa (co znaczy "pióro z ogona") natura wyposażyła obficiej - nosił piękny ogon z piór rozkładających się w wachlarz. Miał około metra długości. "Oba zwierzęta bardzo przypominają mięsożerne dinozaury z grupy teropodów. Podejrzewaliśmy, że te skamieniałości gdzieś się zachowały, ale nigdy nie przypuszczałem, że znajdziemy je za mojego życia" - mówi Norell.
Chociaż oba gady mogły szybko biegać, trzepotać upierzonymi skrzydłami i wachlować imponującymi ogonami, prawdopodobnie nie potrafiły latać. Naukowcy zastanawiają się zatem, do czego służyły im pióra. Większość paleontologów uważa, że prawdopodobnie pojawiły się one jako naturalna izolacja ciała i służyły do utrzymania odpowiedniej jego temperatury.
Upierzone dinozaury detronizują słynnego praptaka - Archaeopteryxa- który przez lata był uważany za dowód pochodzenia ptaków od gadów. Odkryty w 1861 r.
Archaeopteryx żył 150 mln lat temu. Znalezione ostatnio skamieniałości bardzo go przypominają. Różnią się tym, że nie mają w pełni wykształconych ptasich cech: mają inną długość skrzydeł i odmienny wzór pojedynczych piór. Z tych powodów naukowcy przyjmują, że były to dinozaury wyjątkowo blisko spokrewnione z ptakami. "Reprezentują "brakujące ogniwo", które mieliśmy nadzieję pewnego dnia odnaleźć" - podkreśla Ji Quiang, dyrektor Narodowego Muzeum Geologicznego w Pekinie.
Liczne odkrycia, jakich dokonano w ostatniej dekadzie, sprawiły, że paleontolodzy znacznie skorygowali teorie dotyczące przebiegu ewolucji ptaków. W 1996 r., również w Chinach, znaleziono Sinosauropteryxa prima, co w dowolnym tłumaczeniu oznacza "pierwsza chińska ptako-jaszczurka". Było to zwierzę naziemne, które potrafiło szybko biegać. Na jego grzbiecie sterczały jak szczecina delikatne włókna, określane przez paleontologów jako "protopióra". Nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób wytworzyły się pierwsze pióra oraz jak zwierzęta nabyły umiejętność latania. Dawniej zakładano, że obie te cechy rozwijały się jednocześnie i były z sobą powiązane. Jeżeli jednak u dinozaurów pojawiło się upierzenie, pełniące funkcję ochrony przed chłodem lub skwarem, zdolność do lotu mogła się zrodzić niezależnie. Część naukowców uważa, że pierwsze nauczyły się latać stworzenia, które potrafiły szybko biegać i skakać; później wykształciły się u nich skrzydła. Inni twierdzą natomiast, że zdolność tę posiadły najpierw zwierzęta żyjące na drzewach. Początkowo szybowały w powietrzu, przelatując z drzewa na drzewo. Z czasem ich loty stawały się coraz dłuższe. Najnowsze znaleziska wydają się jednak potwierdzać tę pierwszą teorię. Za związkiem ptaków z dinozaurami przemawia też odkrycie z Paragonii. Unenlagia, dwuipółmetrowej długości "półptak", nie potrafił latać, lecz poruszał się za pomocą przednich kończyn z góry na dół, tak jak czynią to dzisiejsze ptaki, które trzepocząc skrzydłami, wzbijają się do lotu. Na pustyni Gobi wykopano natomiast skamieniałe szczątki Oviraptora wysiadującego jaja. Jest to pierwszy bezpośredni dowód troski rodzicielskiej dinozaurów. Tam też natrafiono na czaszki dwóch innych, nieznanych wcześniej gatunków. Znalezisko to także potwierdza teorię, zgodnie z którą ptaki wywodzą się od dinozaurów. Czaszki pochodzą z okresu późnej kredy, czyli mają ok. 70 mln lat. Należą do Shuvuuia deserti, dwunożnego zwierzęcia, które rozmiarami dorównywało indykowi. Miało długi ogon, szyję oraz krótkie, grube przedramiona zakończone pojedynczymi tępymi pazurami. Naukowcom nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytanie, do czego służyły im tak nietypowe dary natury, ale do jednego są przekonani: z pewnością nie pomagały im w lataniu. Czaszki Shuvuuia noszą jednak cechy charakterystyczne dla ptaków. Zwierzę było bowiem zdolne do prokinezy. Potrafiło poruszać pyszczkiem w górę i dół niezależnie od reszty czaszki, co umożliwiało zjadanie dużych zdobyczy. Prokineza jest typowo ptasią właściwością i świadczy o dość zaawansowanym etapie ewolucji. Natrafienie na nią u tak prymitywnych ptaków zaskoczyło paleontologów (Shu-
vuuia deserti to obok Archaeopteryxa najbardziej prymitywny ze znanych ptaków).
Znalezisko z zachodniej części Ameryki Północnej pozwoliło natomiast odtworzyć dźwięki wydawane przez dinozaura. Kilka miesięcy temu naukowcy z amerykańskiego Departamentu Energii i Muzeum Historii Naturalnej i Nauki w Nowym Meksyku przeprowadzili nietypową próbę. Po 75 mln lat z superkomputera "przemówił" Parasaurolophus. Gad ten żył na Ziemi w okresie późnej kredy. Miał prawie 5 m wysokości i
9 m długości. Zamieszkiwał bagniste tereny i żywił się roślinami. Przeprowadzenie badań oceniających zdolności wokalne dinozaura było możliwe dzięki zachowaniu się w idealnym stanie czaszki zwierzęcia. Parasaurolophus miał kościsty, rurowaty grzebień, który z czubka łba biegł w kierunku grzbietu. "Ten wyjątkowy czub przypomina bumerang wystający z głowy zwierzęcia. Wygląda naprawdę dziwacznie" - opisuje Thomas Williamson, kustosz Muzeum Historii Naturalnej i Nauki w Nowym Meksyku. Naukowcy już wcześniej sądzili, że na grzbiecie tego dinozaura znajdował się labirynt kanałów powietrznych, które być może służyły do wytwarzania dźwięków. Znaleziona czaszka utwierdziła ich w tym przekonaniu. Na podstawie trójwymiarowego modelu komputerowego czaszki i kanałów powietrznych wewnątrz grzebienia ustalono, jakie tony mogły się dobywać z kościstego rogu. Za pomocą specjalnego programu komputerowego zrekonstruowano kanaliki tego "egzotycznego instrumentu muzycznego". Paleontolodzy usłyszeli przypominający dudnienie ryk o niskiej częstotliwości. "Brzmiał nieziemsko. Przypominał gigantyczne odchrząknięcie. Byłem pod wrażeniem tego imponującego dźwięku" - wspomina Williamson. Naukowcy nie mają jednak stuprocentowej pewności, czy dinozaury rzeczywiście wydawały dźwięki. Skoro jednak grzebień nadaje się do ich wytwarzania lub wzmacniania, to właśnie do tego celu mógł być używany przez gady.
"Przez ponad stulecie naukowa wiedza dotycząca ewolucji ptaków opierała się prawie wyłącznie na garstce skamieniałości znalezionych pod koniec ubiegłego wieku. Ostatnie lata przyniosły nam lawinę odkryć, które połączyły nierozerwalnym ogniwem ewolucyjnym ptaki i dinozaury. Do pewnego stopnia umożliwiły zrozumienie rozwoju u zwierząt skrzydeł, piór i umiejętności latania. Postęp w tej dziedzinie jest bezprecedensowy, a wraz z natrafieniem na tereny zdumiewająco bogate w skamieniałości będzie trwał nadal" - podsumował ostatnie odkrycia Luis Chiappe z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej, uczestnik licznych ekspedycji na pustynię Gobi.
Dinozaury to jedne ze wspanialszych zwierząt, jakie kiedykolwiek żyły na naszej planecie. Zamieszkiwały Ziemię w okresie triasu, jury i kredy (od 250 do 66 mln lat temu). Wykształciły olbrzymie bogactwo form. Większość dinozaurów była wielkości hipopotama lub słonia, a najmniejszy nie przerastał dzisiejszego indyka. Wiele gatunków miało na głowie i grzbiecie duże narośla skórno-kostne w postaci rogów, kolców lub grzebieni. Kres panowania ostatnich przedstawicieli tych gadów był nagły i do niedawna tajemniczy. Spekulowano, że dinozaury wymarły na skutek zmian klimatycznych, fali gwałtownego wulkanizmu, w wyniku którego do atmosfery trafiły trujące gazy, czy zaburzeń hormonalnych powodujących wzrost tych zwierząt do nienormalnie dużych rozmiarów. Przypuszczano też, że dinozaury trafiły w ślepy zaułek ewolucyjny. Dziś dysponujemy dowodami, że na przełomie kredy i trzeciorzędu doszło do globalnego kataklizmu, który w ciągu zaledwie kilku lat doprowadził do zagłady wielu żyjących wówczas gatunków. Z powierzchni Ziemi zmiecione zostały wówczas także ostatnie dinozaury. Zabójcą okazała się gigantyczna asteroida, która 66 mln lat temu uderzyła w ocean u wybrzeży dzisiejszego Meksyku, wybijając dziurę o średnicy 200 km. Apokaliptyczna kolizja wyzwoliła energię porównywalną z wybuchem miliona bomb atomowych, doprowadzając do globalnych zniszczeń i anomalii klimatycznych.
Znalezione szczątki należą do dwóch gatunków słynnych gadów: Protoarchaeopteryx robusta i Caudipteryx zoui. "Pierwszy z nich rozmiarami dorównywał indykowi. Był bardziej prymitywny i pojawił się wcześniej niż drugie zwierzę" - objaśnia Mark Norell z Departamentu Paleontologii Kręgowców w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. Protoarchaeopteryx mógł być bliskim kuzynem grupy dinozaurów, do której należał słynny Velociraptor. Jego ciało pokrywały pióra, lecz nie zachowały się żadne ich ślady na skrzydłach. Caudipteryxa (co znaczy "pióro z ogona") natura wyposażyła obficiej - nosił piękny ogon z piór rozkładających się w wachlarz. Miał około metra długości. "Oba zwierzęta bardzo przypominają mięsożerne dinozaury z grupy teropodów. Podejrzewaliśmy, że te skamieniałości gdzieś się zachowały, ale nigdy nie przypuszczałem, że znajdziemy je za mojego życia" - mówi Norell.
Chociaż oba gady mogły szybko biegać, trzepotać upierzonymi skrzydłami i wachlować imponującymi ogonami, prawdopodobnie nie potrafiły latać. Naukowcy zastanawiają się zatem, do czego służyły im pióra. Większość paleontologów uważa, że prawdopodobnie pojawiły się one jako naturalna izolacja ciała i służyły do utrzymania odpowiedniej jego temperatury.
Upierzone dinozaury detronizują słynnego praptaka - Archaeopteryxa- który przez lata był uważany za dowód pochodzenia ptaków od gadów. Odkryty w 1861 r.
Archaeopteryx żył 150 mln lat temu. Znalezione ostatnio skamieniałości bardzo go przypominają. Różnią się tym, że nie mają w pełni wykształconych ptasich cech: mają inną długość skrzydeł i odmienny wzór pojedynczych piór. Z tych powodów naukowcy przyjmują, że były to dinozaury wyjątkowo blisko spokrewnione z ptakami. "Reprezentują "brakujące ogniwo", które mieliśmy nadzieję pewnego dnia odnaleźć" - podkreśla Ji Quiang, dyrektor Narodowego Muzeum Geologicznego w Pekinie.
Liczne odkrycia, jakich dokonano w ostatniej dekadzie, sprawiły, że paleontolodzy znacznie skorygowali teorie dotyczące przebiegu ewolucji ptaków. W 1996 r., również w Chinach, znaleziono Sinosauropteryxa prima, co w dowolnym tłumaczeniu oznacza "pierwsza chińska ptako-jaszczurka". Było to zwierzę naziemne, które potrafiło szybko biegać. Na jego grzbiecie sterczały jak szczecina delikatne włókna, określane przez paleontologów jako "protopióra". Nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób wytworzyły się pierwsze pióra oraz jak zwierzęta nabyły umiejętność latania. Dawniej zakładano, że obie te cechy rozwijały się jednocześnie i były z sobą powiązane. Jeżeli jednak u dinozaurów pojawiło się upierzenie, pełniące funkcję ochrony przed chłodem lub skwarem, zdolność do lotu mogła się zrodzić niezależnie. Część naukowców uważa, że pierwsze nauczyły się latać stworzenia, które potrafiły szybko biegać i skakać; później wykształciły się u nich skrzydła. Inni twierdzą natomiast, że zdolność tę posiadły najpierw zwierzęta żyjące na drzewach. Początkowo szybowały w powietrzu, przelatując z drzewa na drzewo. Z czasem ich loty stawały się coraz dłuższe. Najnowsze znaleziska wydają się jednak potwierdzać tę pierwszą teorię. Za związkiem ptaków z dinozaurami przemawia też odkrycie z Paragonii. Unenlagia, dwuipółmetrowej długości "półptak", nie potrafił latać, lecz poruszał się za pomocą przednich kończyn z góry na dół, tak jak czynią to dzisiejsze ptaki, które trzepocząc skrzydłami, wzbijają się do lotu. Na pustyni Gobi wykopano natomiast skamieniałe szczątki Oviraptora wysiadującego jaja. Jest to pierwszy bezpośredni dowód troski rodzicielskiej dinozaurów. Tam też natrafiono na czaszki dwóch innych, nieznanych wcześniej gatunków. Znalezisko to także potwierdza teorię, zgodnie z którą ptaki wywodzą się od dinozaurów. Czaszki pochodzą z okresu późnej kredy, czyli mają ok. 70 mln lat. Należą do Shuvuuia deserti, dwunożnego zwierzęcia, które rozmiarami dorównywało indykowi. Miało długi ogon, szyję oraz krótkie, grube przedramiona zakończone pojedynczymi tępymi pazurami. Naukowcom nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytanie, do czego służyły im tak nietypowe dary natury, ale do jednego są przekonani: z pewnością nie pomagały im w lataniu. Czaszki Shuvuuia noszą jednak cechy charakterystyczne dla ptaków. Zwierzę było bowiem zdolne do prokinezy. Potrafiło poruszać pyszczkiem w górę i dół niezależnie od reszty czaszki, co umożliwiało zjadanie dużych zdobyczy. Prokineza jest typowo ptasią właściwością i świadczy o dość zaawansowanym etapie ewolucji. Natrafienie na nią u tak prymitywnych ptaków zaskoczyło paleontologów (Shu-
vuuia deserti to obok Archaeopteryxa najbardziej prymitywny ze znanych ptaków).
Znalezisko z zachodniej części Ameryki Północnej pozwoliło natomiast odtworzyć dźwięki wydawane przez dinozaura. Kilka miesięcy temu naukowcy z amerykańskiego Departamentu Energii i Muzeum Historii Naturalnej i Nauki w Nowym Meksyku przeprowadzili nietypową próbę. Po 75 mln lat z superkomputera "przemówił" Parasaurolophus. Gad ten żył na Ziemi w okresie późnej kredy. Miał prawie 5 m wysokości i
9 m długości. Zamieszkiwał bagniste tereny i żywił się roślinami. Przeprowadzenie badań oceniających zdolności wokalne dinozaura było możliwe dzięki zachowaniu się w idealnym stanie czaszki zwierzęcia. Parasaurolophus miał kościsty, rurowaty grzebień, który z czubka łba biegł w kierunku grzbietu. "Ten wyjątkowy czub przypomina bumerang wystający z głowy zwierzęcia. Wygląda naprawdę dziwacznie" - opisuje Thomas Williamson, kustosz Muzeum Historii Naturalnej i Nauki w Nowym Meksyku. Naukowcy już wcześniej sądzili, że na grzbiecie tego dinozaura znajdował się labirynt kanałów powietrznych, które być może służyły do wytwarzania dźwięków. Znaleziona czaszka utwierdziła ich w tym przekonaniu. Na podstawie trójwymiarowego modelu komputerowego czaszki i kanałów powietrznych wewnątrz grzebienia ustalono, jakie tony mogły się dobywać z kościstego rogu. Za pomocą specjalnego programu komputerowego zrekonstruowano kanaliki tego "egzotycznego instrumentu muzycznego". Paleontolodzy usłyszeli przypominający dudnienie ryk o niskiej częstotliwości. "Brzmiał nieziemsko. Przypominał gigantyczne odchrząknięcie. Byłem pod wrażeniem tego imponującego dźwięku" - wspomina Williamson. Naukowcy nie mają jednak stuprocentowej pewności, czy dinozaury rzeczywiście wydawały dźwięki. Skoro jednak grzebień nadaje się do ich wytwarzania lub wzmacniania, to właśnie do tego celu mógł być używany przez gady.
"Przez ponad stulecie naukowa wiedza dotycząca ewolucji ptaków opierała się prawie wyłącznie na garstce skamieniałości znalezionych pod koniec ubiegłego wieku. Ostatnie lata przyniosły nam lawinę odkryć, które połączyły nierozerwalnym ogniwem ewolucyjnym ptaki i dinozaury. Do pewnego stopnia umożliwiły zrozumienie rozwoju u zwierząt skrzydeł, piór i umiejętności latania. Postęp w tej dziedzinie jest bezprecedensowy, a wraz z natrafieniem na tereny zdumiewająco bogate w skamieniałości będzie trwał nadal" - podsumował ostatnie odkrycia Luis Chiappe z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej, uczestnik licznych ekspedycji na pustynię Gobi.
Dinozaury to jedne ze wspanialszych zwierząt, jakie kiedykolwiek żyły na naszej planecie. Zamieszkiwały Ziemię w okresie triasu, jury i kredy (od 250 do 66 mln lat temu). Wykształciły olbrzymie bogactwo form. Większość dinozaurów była wielkości hipopotama lub słonia, a najmniejszy nie przerastał dzisiejszego indyka. Wiele gatunków miało na głowie i grzbiecie duże narośla skórno-kostne w postaci rogów, kolców lub grzebieni. Kres panowania ostatnich przedstawicieli tych gadów był nagły i do niedawna tajemniczy. Spekulowano, że dinozaury wymarły na skutek zmian klimatycznych, fali gwałtownego wulkanizmu, w wyniku którego do atmosfery trafiły trujące gazy, czy zaburzeń hormonalnych powodujących wzrost tych zwierząt do nienormalnie dużych rozmiarów. Przypuszczano też, że dinozaury trafiły w ślepy zaułek ewolucyjny. Dziś dysponujemy dowodami, że na przełomie kredy i trzeciorzędu doszło do globalnego kataklizmu, który w ciągu zaledwie kilku lat doprowadził do zagłady wielu żyjących wówczas gatunków. Z powierzchni Ziemi zmiecione zostały wówczas także ostatnie dinozaury. Zabójcą okazała się gigantyczna asteroida, która 66 mln lat temu uderzyła w ocean u wybrzeży dzisiejszego Meksyku, wybijając dziurę o średnicy 200 km. Apokaliptyczna kolizja wyzwoliła energię porównywalną z wybuchem miliona bomb atomowych, doprowadzając do globalnych zniszczeń i anomalii klimatycznych.
Więcej możesz przeczytać w 30/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.