W styczniu 2011 r. prezydent Chin Hu Jintao zajechał pod Biały Dom czarną limuzyną. Gdy pierwsza para Ameryki, Barack i Michelle Obama, powitała go ukłonami i uściskami dłoni, nad Waszyngtonem zagrzmiały salwy z 21 dział. Po hymnach i uroczystym obiedzie Hu przyjął dar – dużych rozmiarów płótno z malowidłem symbolizującym przyjaźń Wschodu z Zachodem. Analitycy notowali, że dawno nikt nie został tak przyjęty w Waszyngtonie. Prezydent Francji i premier Wielkiej Brytanii, najbliżsi sojusznicy Ameryki, którzy składali wizyty niewiele wcześniej, byli witani bez pompy. Gordon Brown w prezencie dostał kolekcję filmów na DVD.
W czasie tamtej wizyty pierwszy raz Amerykanie rozmawiali z Chińczykami jak równy z równym. Profesor Simon Johnson w czasie odbywającego się wtedy sympozjum na bostońskim MIT ogłosił: – Skończyła się era amerykańskiej dominacji. Cztery lata później, na zakończonym niedawno w Pekinie szczycie APEC (Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku), można było odnieść wrażenie, że zaczyna się era nowej dominacji. Chińskiej. Argumentów na to, że globalna pozycja Chin jest dziś równa amerykańskiej, a może nawet wyższa, jest coraz więcej. Przedstawiamy pięć najważniejszych.
1. Chińczycy mają większą gospodarkę
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.