Jest pan profesorem matematyki, osobą odnoszącą naukowe sukcesy. I nagle rzuca pan to wszystko i zostaje cukiernikiem. Dlaczego?
Przed 1989 r. wyznawałem zasadę Jacka Fedorowicza, który mówił, że tak organizuje swoje życie, by w promieniu pięciu metrów wokół niego nie było komunizmu. Też się tak starałem. A będąc naukowcem, miałem na to dużą szansę. Zwłaszcza że reprezentowałem dziedziny niezwiązane z ideologią, chociaż informatyka była wtedy uznawana za naukę niebezpieczną, umożliwia bowiem gromadzenie i przetwarzanie informacji. A i prace naukowe z dziedziny matematyczno-informatycznej były poddawane cenzurze, więc chodziłem na ulicę Mysią po zgodę na zrobienie dwóch kopii mojej pracy na kserografie. Nosiłem wtedy z sobą pączki, co ułatwiało rozmowę z cenzorem.
Był pan jednocześnie naukowcem i prowadził cukiernię?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.