Które święta pani woli – polskie czy rosyjskie?
Nie muszę wybierać. Najpierw spędzam Boże Narodzenia w Warszawie: tradycyjnie, z rodziną, w katolickim duchu. Później w Moskwie czekam na Dziadka Mroza w Nowy Rok. Wielkanoce też mam dwie. Uwielbiam przepiękne rosyjskie święto Paschy: prawosławną nocną mszę, pełną kolorów, celebrowaną w niezwykłej, uroczystej, radosnej atmosferze.
We wchodzącej na ekrany „Pani z przedszkola” Marcina Krzyształowicza wróciła pani nie tylko do kraju, ale też do lat swojego dzieciństwa – do lat 80.
To była sentymentalna podróż do epoki zupy mlecznej. Ale ja często gram w kostiumie. Lubię się zanurzać w odmiennych okresach historycznych. To zmusza do zmiany zachowania. Skończyłam niedawno zdjęcia do filmu Michała Rosy „Szczęścia świata” o latach 40. Teraz w Moskwie będę grała w ośmioodcinkowym serialu o sowieckim domu mody z lat 70. Wkrótce zaczynam też pracę nad projektem o poetach z lat 60., m.in. o Okudżawie i Brodskim. Utrzymuję zawodowy kontakt z krajem, polskie scenariusze mają u mnie pierwszeństwo. Ale cieszę się, że przestałam w Rosji być tajemniczą aktorką z Polski. Wcielam się w Rosjanki.
Nie nazywa pani siebie emigrantką.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.