Do budynku wysokiego trybunału Wielkiej Brytanii Marina Litwinienko szła w bojowym nastroju, ubrana na czarno i pod rękę z synem Anatolijem. Minęło osiem lat, od kiedy Aleksandr Litwinienko został otruty herbatą z radioaktywnym polonem-210. I choć nazwiska podejrzanych – dwóch agentów rosyjskiego FSB – były znane już rok po zabójstwie, dopiero teraz, 27 stycznia, w Londynie ruszyło publiczne śledztwo. Szansa na to, że ktoś odpowie za to zabójstwo, jest mizerna. Jednak Marina Litwinienko powtarza, że dla niej najważniejsza jest prawda. – Po śmierci Saszy zapytano mnie: „Czy jesteś gotowa walczyć tak samo jak on?”. Odpowiedziałam, że nie. Ale chcę wiedzieć, kto go zabił.
HERBATA Z POLONEM
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.