Gorączkę krwotoczną wywołuje co najmniej czternaście różnych wirusów
![](http://www.wprost.pl/G/wprost_gfx/4346.jpg)
Do dziś nie wiadomo, z jakim wirusem przyszło się zmierzyć mieszkańcom okolic Rostowa. Podczas trepanacji czaszki 24-letniego mężczyzny lekarze ujrzeli zamiast mózgu krwawą kaszę. Rosyjscy epidemiolodzy, którzy wówczas po raz pierwszy pobrali zarazek do badań, twierdzą, że dopiero za dwa tygodnie będzie wiadomo, jaki to wirus. Zgodnie z najbardziej prawdopodobną wersją, ludzi zaatakowała kongijsko-krymska gorączka, choroba znana od lat. Obawy lekarzy budzi jednak fakt, że wcześniej rzadko prowadziła ona do śmierci. Niektórzy sugerują, że mieszkańcy Rosji mają do czynienia z jednym z arbowirusów, które powodują kleszczowe zapalenie mózgu. Krążą też pogłoski, że jest to broń biologiczna wytworzona przez Rosjan w latach 70. Infekcję najprawdopodobniej roznoszą kleszcze i gryzonie. Choroba wśród ludzi szerzy się drogą kropelkową i przebiega w trzech etapach. W początkowym okresie przypomina grypę lub przeziębienie. Następnie dołączają się symptomy typowe dla czerwonki, czyli rozstrój żołądka, mdłości i wymioty. Ostatecznie dochodzi do ślepoty, paraliżu centralnego układu nerwowego oraz wewnętrznych krwawień. Śmierć następuje wskutek wylewu krwi do mózgu lub żołądka.
Epidemia w Rosji wybuchła równie nieoczekiwanie, jak ta przed czterema laty w Zairze, kiedy zmarło 220 osób. W maju 1995 r. w miejscowości Kokwit zaatakował wirus Ebola. Kolejna epidemia rozprzestrzeniła się w maju tego roku w Faradje w Demokratycznej Republice Konga. Według Światowej Organizacji Zdrowia, w ciągu kilku pierwszych miesięcy 1999 r. z 68 zainfekowanych osób przeżyło tylko pięć. Nie ma leku przeciw wirusowi. Po czternastu dniach od wystąpienia infekcji krwawią dziąsła, nos, oczy, usta, krtań, płuca, skóra oraz jelita. Podczas ataku wirusa Ebola w 1976 r. w Zairze zmarło 88 proc. chorych. Tegoroczny wirus wydaje się jeszcze bardziej zabójczy.
Dr Michele Bouloy z Instytutu Pasteura w Paryżu wylicza aż czternaście różnych wirusów wywołujących gorączki krwotoczne. Wirusy Hanta, Lassa, Marburg, Ebola, denga, Rift Valley, Kongo-Krym, gorączki żółtej oraz argentyńskiej powodują poważne, często śmiertelne choroby, którym towarzyszą wewnętrzne i zewnętrzne krwotoki oraz wysoka gorączka. Ich nazwy pochodzą od miasta lub rzeki, gdzie je po raz pierwszy znaleziono. Część z nich jest dziś obecna wszędzie; wirus Hanta - na wszystkich kontynentach, wirus Kongo-Krym - od południowej Afryki przez Saharę, Europę Wschodnią, Bliski Wschód po Azję. Cztery typy wirusa denga występują w Azji, Afryce i Ameryce. Rift Valley znany jest w pewnych rejonach Afryki.
Nazwa "gorączka krwotoczna" pojawiła się w medycynie na początku lat 50. Użyto jej wobec nieznanej wcześniej choroby, która zaatakowała 3 tys. żołnierzy amerykańskich podczas wojny w Korei (1950-1952). Wysokiej gorączce i gwałtownym bólom głowy towarzyszyły wewnętrzne krwawienia. Przyczyn dolegliwości nie ustalono przez następnych 26 lat. Dopiero w 1976 r. w populacji polnych myszy znaleziono wirus wywołujący tę chorobę. Odkrycie odsłoniło jednak jedynie wierzchołek góry lodowej. W następnych latach podobne wirusy zidentyfikowano na Krymie i w Omsku. W Azji Środkowej występowały pod 150 różnymi lokalnymi nazwami. W Chinach wirus Hanta powoduje ponad 100 tys. ciężkich zachorowań rocznie. Na Bałkanach 20 proc. zainfekowanych umiera. Na łagodniejszą odmianę choroby wywołanej przez wirus Seul, przenoszony przez szczury, cierpią mieszkańcy Japonii, Korei i Chin. Sześć lat temu wirus Hanta rozpoznano u chorych w zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Do szpitala w Nowym Meksyku zgłosiło się dwoje młodych ludzi z wysoką gorączką i niewydolnością układu oddechowego. Wkrótce w Nowym Meksyku, Arizonie i Kolorado zachorowało 36 osób (20 z nich zmarło). Nie stwierdzono, by infekcja przenosiła się z jednej osoby na drugą.
Gorączka krwotoczna denga atakuje rocznie miliony osób w strefach tropikalnych. Epidemie wybuchają coraz częściej. W ciągu pierwszych 75 lat tego stulecia wystąpiły w Puerto Rico pięć razy, w ciągu następnych 20 lat było ich dwukrotnie więcej. O rekordowych liczbach zachorowań donoszą raporty z Brazylii, Boliwii, Paragwaju, Ekwadoru i Nikaragui. "Nikt nie mógłby przewidzieć wynurzenia się wirusów Marburg czy Ebola z ich wciąż nieznanych niszy ekologicznych w Afryce ani pojawienia się wirusa Hanta w Stanach Zjednoczonych kilka lat temu" - mówił prof. Stephen Morse na międzynarodowej konferencji w Paryżu poświęconej epidemiom chorób wirusowych. "Podobnie nie można było przewidzieć choroby szalonych krów w Wielkiej Brytanii. Wprawdzie nie sposób określić terminu wybuchu następnych epidemii, ale pewne jest, że wirusy nie pojawią się bez powodu. Niemal we wszystkich wypadkach można znaleźć ich przyczynę. Zazwyczaj jest nią działalność człowieka" - dodał.
Rezerwuarem chorobotwórczych wirusów są najczęściej zwierzęta, owady, myszy, szczury. Epidemia wybucha, gdy wirusy razem ze swoimi "gospodarzami" przenoszą się z zajmowanej dotychczas niszy w inne miejsce i tam atakują bezbronną populację ludzką, która wcześniej się z nimi nie zetknęła.
Także obecna pandemia AIDS jest - zdaniem prof. Luca Montagniera, współodkrywcy wirusa HIV - spowodowana przez połączenie zmian socjalnych i kulturowych w społeczeństwie ludzkim ze zmianami biologicznymi wirusa. "HIV-1, HIV-2 istniały od dawna w różnych regionach Afryki. Nie mamy jednak dowodów, że powodowały wiele zachorowań na AIDS w Afryce Środkowej czy Zachodniej przed dekadą lat 70. Epidemia wybuchła dopiero w gwałtownie rozwijających się i otwartych na świat miastach afrykańskich, jak Kinszasa czy Abidżan, oraz w wioskach położonych przy szlakach komunikacyjnych (tam środkiem transportu wirusa stali się zarażeni kierowcy ciężarówek). Wirus przeniesiony z endemicznych miejsc, gdzie rzadko występował, do nowych populacji w Afryce i Ameryce Północnej, rozprzestrzenił się z niespotykaną siłą. Nie można wykluczyć, że jakiś nieznany czynnik biologiczny, który pojawił się w Afryce wraz z turystami z Ameryki Północnej lub Europy, równocześnie zwiększył jadowitość wirusa. Czynnik ów mógł się dziś rozprzestrzenić w populacji ludzkiej" - mówił prof. Montagnier, otwierając kolejne centrum badań i leczenia AIDS w Paryżu.
Również wybuch innych epidemii w znacznym stopniu zależał od człowieka. Wirus Hanta, powodujący koreańską gorączkę krwotoczną, występował w Azji od stuleci. Jest naturalną infekcją polnej myszy. Dopiero masowy kontakt z gryzoniami podczas zbiorów ryżu czyni z niego przyczynę epidemii. W Argentynie podobny wirus rozprzestrzenił się, gdy pastwiska zamieniono na pola kukurydzy. Pandemie grypy najczęściej zaczynają się w Chinach, gdzie zwyczaj hodowania na niewielkiej przestrzeni razem świń i kaczek prowadzi do mieszania się i krzyżowania w organizmach świń wirusów grypy ptasiej i ludzkiej. Powstające w ten sposób nowe szczepy nie tylko atakują, ale i zabijają miliony osób, jak zdarzyło się podczas epidemii grypy hiszpanki (zmarło wówczas ponad 20 mln ludzi).
Duże zmiany środowiska spowodowane działalnością człowieka naruszają równowagę między różnymi organizmami, ułatwiając wybuch epidemii. Wiele zachorowań na wirusowe zapalenie mózgu w Japonii jest efektem masowego nawadniania pól ryżowych, co sprzyja rozwojowi komarów, które roznoszą wirusy wywołujące tę chorobę. Uznano, że konsekwencją budowy tamy na rzece Senegal był wybuch epidemii gorączki Rift Valley w Afryce. Otwarte zbiorniki wody pitnej w niektórych miastach Azji ułatwiają rozmnażanie wirusa gorączki krwotocznej denga. Coraz szybsze i bardziej powszechne środki transportu pozwalają się przemieszczać wirusom z jednego krańca Ziemi na drugi. Azjatyckie "komary tygrysie" przedostały się do Stanów Zjednoczonych, Brazylii i części Afryki razem z ładunkami używanych opon z Azji. Oczywiste jest, że świat potrzebuje jakiegoś zintegrowanego nadzoru nad chorobami zakaźnymi. Podczas gdy w USA i krajach Europy powstają ośrodki zapewniające globalną kontrolę nad infekcjami, w krajach rozwijających się wciąż brakuje funduszy na stworzenie sieci nadzoru. Błędem jest również - jak twierdzi prof. Frederick Murphy - zamykanie się wielu wirusologów w "cytadeli badań", z czego niewiele w praktyce wynika. Naukowcy cieszą się ze swoich odkryć, często wyłącznie teoretycznych, politycy skąpią pieniędzy na działania prewencyjne, a miliony ludzi nadal nie wiedzą, jak bronić się przed zarazami.
Więcej możesz przeczytać w 31/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.