Przed świtem 2 czerwca 1916 r. Husajn bin Ali, szarif Mekki i przywódca arabskiego plemienia Haszemitów, wyszedł na balkon swojej rezydencji. Przed nim zgromadzili się haszemiccy wojownicy dowodzeni przez Faisala, jednego z synów szarifa. Strzał ze starego skałkowego karabinu, który trzymał w ręce Husajn bin Ali oznaczał początek powstania przeciwko tureckiemu panowaniu na Bliskim Wschodzie. Osmańscy Turcy odgrywali wtedy tę samą rolę, którą dziś zarezerwowano dla syryjskiego reżimu Baszszara al Assada. Byli po prostu uosobieniem zła, i to zła sprzymierzonego z wrogami ówczesnego wolnego świata. Ten wolny świat to byli brytyjsko-francuscy alianci prowadzący z niemieckim cesarstwem wojnę, nazwaną później pierwszą wojną światową. Kajzerowskie Niemcy były wtedy na Bliskim Wschodzie czymś na kształt putinowskiej Rosji: popierały znienawidzone przez Arabów osmańskie imperium, tak jak dzisiejsza Rosja wspiera znienawidzonego przez sunnickich islamistów Assada.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.