Dyskretny urok poligamii

Dyskretny urok poligamii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Człowiek to kombinacja biologiczno-kulturowa pełna sprzeczności
Ma potrzebę stałej więzi, ale i ciągłej zmiany - uważa prof. Zbigniew Nęcki, psycholog. Wierność jest w związku kobiety i mężczyzny nadal wartością pożądaną. Często jednak małżeńskie trójką- ty - za zgodą obu stron - zastępowane są wielokątami. Kryzys monogamii?
Do stałego partnera lub partnerki poza małżeństwem przyznaje się ponad 12 proc. Polaków. Co trzeci z nas nie jest pewny wierności męża lub żony. Trzech na stu jest przekonanych, że są zdradzani - wynika z badań przeprowadzonych przez dr Zbigniewa Izdebskiego, seksuologa. Słabnie zatem moc kościelnego "i nie opuszczę cię aż do śmierci". Popularyzowana przez romanse miłość platoniczna zaczyna brzmieć jak temat z powieści fantastycznej. Zwłaszcza dla nastolatków, którzy seks utożsamiają z dobrą zabawą i udaną imprezą. - Miłość aż po grób zdarza się w obecnych czasach niezmiernie rzadko - uważa prof. Kazimierz Pospiszyl z Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej. - Poligamia jest syndromem naszych czasów. Epatujące seksem programy telewizyjne, kluby erotyczne czy coraz bardziej egzotyczne bary nocne niejako wymuszają zdradę - dodaje dr Franklin Oberlaender, psycholog z Berlina, którego internetowa poczta wciąż zapychana jest prośbami o porady w stylu: "Co zrobić, żeby nie odszedł?" lub "Dlaczego mąż mnie zdradza?". Ale niemal równie często pojawia się pytanie: "Wszyscy wokół wzajemnie się zdradzają, a my jesteśmy z sobą szczęśliwi już 20 lat. Czy to normalne?".
Jedna z teorii psychoanalizy przypisuje człowiekowi ciągłe (choć nieświadome) dążenie w życiu do przyjemności. - A z psychologicznego punktu widzenia przyjemność wynika z różnorodności. Stały partner przypomina trochę jedzone codziennie danie. Prędzej czy później się nudzi. I on, i ona po pewnym czasie zaczynają więc utyskiwać na rutynę wspólnego życia. Robią to jednak po cichu, bo sankcje w wypadku małżeńskiej zdrady są w naszym społeczeństwie nadal bardzo surowe - uważa prof. Nęcki. Zarówno on, jak i ona często przyznają się do kilku stałych partnerów seksualnych (w obu wypadkach ponad 8 proc.), to mężczyzna uchodzi za poligamistę z natury. Dlatego szybciej mu się zdradę wybacza. Aktor Dominic Raacke, zapytany o to przez niemiecki tygodnik "Stern", wyjaśnił: - Wszystkie kobiety w metrze czy lokalu to dla wchodzącego tam mężczyzny potencjalne partnerki seksualne. Poczucie winy? Jeżeli ktoś pali, to pali, a nie myśli ciągle o tym, że będzie miał raka.
Poligamiczność mężczyzn i monogamiczność kobiet są produktami kultury - uważa amerykańska psycholog Karen Horney. Mimo postępującego równouprawnienia, obie płcie wciąż są oceniane przez pryzmat stereotypów. On z haremem pięknych i młodych dziewczyn jest kimś, ona z wieloma równoległymi partnerami - nikim. - Dla wielu panów duża liczba stałych kochanek, choćby urojonych, to nadal oznaka prestiżu i władzy. Ale często zdarza się, że erotoman-gawędziarz, podtrzymujący mit poligamisty, i tak przed światem ucieka do żony - zauważa Andrzej Samson, psychoterapeuta. - A kobieta, która ma wielu stałych partnerów, jest dla Polaków "pokalana", czyli nieczysta, a więc potępiona. Dla niej seks to tabu, on może się z erotyką afiszować. Chociaż dawno udowodniono, że kobiece fantazje i potrzeby seksualne nie są uboższe od męskich! - śmieje się prof. Nęcki. Nie chodzi tu jednak o pochwałę zdrady, a jedynie o przyznanie kobietom i mężczyznom równego prawa do szukania szczęścia w poligamii. Tym bardziej że natura usprawiedliwia zarówno damski, jak i męski skok w bok.
Z biologicznego punktu widzenia mężczyzna, chcąc zapewnić przetrwanie gatunku, powinien zapłodnić jak najwięcej młodych i zdrowych kobiet. Ta teoria biogenetyki jest od dawna przytaczana na usprawiedliwienie męskiej niestałości. Co tłumaczy kobietę szukającą szczęścia w poliandrii (związku z wieloma partnerami)? Oczywiście, szuka samca zbliżonego do jej ideału ojca. Tu jednak natura przygotowała panom niespodziankę. - Na życiowego partnera samica wybiera samca, który zapewni jej dostęp do zasobów (na przykład pożywienia, a u ludzi - pieniędzy) lub opiekę nad dziećmi. Niekoniecznie wspólnymi, z czego on najczęściej nie zdaje sobie sprawy. Bo idealnym kandydatem na ojca jest kto inny: samiec seksowny, silny albo posiadający inne wyjątkowe walory - tłumaczy doc. Ewa J. Godzińska z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN. Z punktu widzenia interesów samicy lepiej żyć z opiekuńczym ciamajdą, ale dzieci mieć z macho, bo ten zapewni dobry materiał genetyczny. Znana w ekologii ewolucyjnej hipoteza seksownego syna każe szukać na ojca osobnika pełnego uwodzicielskiego czaru, bo tylko ten przekaże swój wabik synom. Dzięki niemu ci bez trudu przyciągną w przyszłości partnerki i w ten sposób dynastia donżuanów przetrwa.


Do stałego partnera lub partnerki poza małżeństwem przyznaje się 12 procent Polaków

Samice są więc sprytniejsze niż przypuszczano, a skok w bok zdarza im się nie rzadziej niż osobnikom męskim - przyznają naukowcy. Okazało się, że nawet ptasie małżeństwa, stawiane do niedawna za wzór związku monogamicznego, nie są oparte na stuprocentowej wierności. Badania genetyczne piskląt wykazały, że ponad 40 proc. potomstwa u "kochających się" ptasich par pochodzi od obcego samca. Samiczki przez wiele lat skutecznie oszukiwały naukowców. Czy można się więc dziwić naiwności do dziś nieświadomych niczego samców? Także kobieta, od wieków uważana za monogamistkę, zaczyna się od tego stereotypu uwalniać.
- Przestaje być już jedynie strażniczką domowego ogniska. Zresztą nie tylko dzięki emancypacji, ale także z powodu dłuższego życia. Czterdziestolatka w średniowieczu była już staruszką, a ojciec jej dzieci był często jej jedynym partnerem seksualnym. Dziś ma jeszcze wiele czasu na miłość i seks. Tym bardziej że odchowała już dzieci i wciąż dzięki kosmetykom i ćwiczeniom fizycznym jest kobietą atrakcyjną i pociągającą - przypomina dr Kazimierz Szczerba, psycholog i seksuolog.
Kobiety przestają się też wstydzić tego, że pod względem liczby partnerów dorównują już mężczyznom. Specjaliści twierdzą jednak, że wychodzą one na seksualnym równouprawnieniu gorzej od panów. Spontaniczne podejście do seksu daje im tylko chwilową radość. Na dłuższą metę czują się bardziej zagubione i w końcu zawsze rozczarowane. Panie mają też dużo mniejszą tolerancję na depresję wynikającą z samotności. Mężczyźni od małego są trenowani na samotne wilki i potrafią działać w pojedynkę. Nie znaczy to jednak, że potrzeba bliskości jest im obca. - Wszyscy przypominamy podróżników, którzy prędzej czy później chcą się znaleźć w domu. Każdy człowiek potrzebuje czułości, zaufania i świetnego kontaktu psychicznego z jedną osobą. Dzięki stałej więzi łatwiej żyć, dlatego prawdziwa miłość jest dzisiaj tak cenna - mówi prof. Nęcki. Według niego, w każdym z nas potrzeba głębokiego uczucia, lojalności i wierności walczy z instynktowną, spontaniczną radością życia i chęcią uprawiania nieskrępowanego seksu.
Badacze ludzkiej natury przypominają, że każdy ma w sobie pierwiastki mono- i poligamiczności. Pytanie tylko, który z nich i w jakich okolicznościach dojdzie do głosu. Istnieją kobiety, którym ciągłe poszukiwanie przygód dostarcza satysfakcji, ale też mężczyźni marzący o spędzeniu życia tylko "z tą jedyną". - Problem polega na tym, że "urodzony" poligamista tłumaczy sobie własną niestałość i niewierność tym, że taki po prostu jest. Ciągłe poszukiwanie urozmaicenia poza związkiem rodzi u niego poczucie wewnętrznego spokoju. Zaś ten z naturą monogamisty zbyt często ulega presji otoczenia, w którym zdrada jest na porządku dziennym. Po przygodzie ma poczucie winy, a nawet życiowej klęski. Konflikt zaczyna się w momencie, gdy poligamista tworzy związek z monogamistą. Taka para rozpada się wcześniej czy później - tłumaczy dr Szczerba. - Teoretycznie powinienem zalecać kochającemu monogamiście więcej tolerancji. Ale nie robię tego. Wystarczy, że wyobrażę sobie własną żonę w obcych ramionach - śmieje się inny seksuolog. Najważniejsze, by zawarty układ, również poligamiczny, odpowiadał obojgu partnerom.


Pozamałżeńska przygoda pozwala czasem dostrzec stałego partnera w nowym świetle

Czy na skoku w bok stały związek może skorzystać? - W świecie zwierząt zdrada jest nie tylko powszechna, ale może być też pożyteczna. Samica z pozornie monogamicznego związkuoptymalizuje w ten sposób wyposażenie genetyczne przyszłego potomstwa, zapewniając mu "dopływ świeżej krwi" - ocenia doc. Ewa J. Godzińska. Według dr. Szczerby, zdrada odziera ze złudzeń. Gdy przez lata narasta frustracja i buduje się mit "z innym byłoby mi lepiej", pozamałżeńska przygoda sprowadza na ziemię. Zdarza się, że dzięki temu widzimy stałego partnera w nowym świetle i zaczynamy go doceniać. Zdrada "z biegu", popełniona niejako mimowolnie, jest dla obojga partnerów wyraźnym sygnałem, że w związku coś jest nie tak, że czegoś brakuje. Ale nowy kontakt seksualny może być też interesującym doświadczeniem, urozmaiceniem, które potem można wykorzystać w starym związku. Jeśli ten wytrzyma taką próbę.
W końcu wieku wielu rezygnuje jednak z seksualnej wolności na rzecz wartości konserwatywnych. W sondażu tygodnika "Newsweek" aż 70 proc. Amerykanów przyznało, że zdrada szkodzi małżeństwu. Nakaz wierności jednemu partnerowi pojawia się coraz częściej jako sygnał alarmowy - pewny środek chroniący przed AIDS. Ale także jest receptą na zaspokojenie ludzkiej potrzeby czułości, wsparcia, akceptacji i obrony przed nietolerancją, przemocą i anonimowością otaczającego świata. - Szczęście i satysfakcja seksualna osiągane z jednym partnerem przez całe życie są możliwe! Ale udanego związku nie stworzą ludzie nie pasujący do siebie. Trafienie na "odpowiedniego" partnera jest dopiero połową sukcesu. Reszta zależy od chęci i zaangażowania w budowanie wspólnoty - doradza dr Szczerba.


Cztery żony

Spośród 854 przebadanych przez etnologów społeczeństw ok. 83 proc. dopuszcza poligamię, ale tylko 10 proc. powszechnie ją praktykuje - uważa amerykańska antropolog Helen Fischer. Najczęściej poligamia występuje w Afryce - 85 proc., najrzadziej w Eurazji - 13 proc. Z apelem o jej zalegalizowanie dla białych mieszkańców Republiki Południowej Afryki wystąpiła w styczniu Christina Landman, profesor teologii: "Na świecie jest po prostu za mało mężczyzn. Powybijali się nawzajem w niezliczonych wojnach. Nadszedł czas, by wybrać sobie żonatego mężczyznę i przekonać jego pierwszą żonę, by zgodziła się przyjąć nas do rodziny". Pani teolog dodała, że viagra powinna pomóc mężczyznom podołać nowym zadaniom. Liczna rodzina to dzisiaj jednak kosztowna rzecz. Na luksus posiadania przyzwolonych przez Koran czterech żon stać tylko niektórych muzułmanów. U niektórych plemion polinezyjskich, południowoamerykańskich czy eskimoskich dowodem gościnności jest ofiarowanie własnej żony przybywającym w odwiedziny przyjaciołom w tym samym wieku.

Więcej możesz przeczytać w 31/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: