Koniec z gównianymi samochodami! – takim mocnym cytatem zaczęła swoją karierę w fotelu prezesa Mary Barra. Ta skromna 51-latka jest pierwszą kobietą w historii, która stanęła za sterami amerykańskiego giganta motoryzacyjnego General Motors. Na początku ubiegłego roku przełomu dokonała też skromna 69-latka z Nowego Jorku. Stając na czele amerykańskiej Rezerwy Federalnej, została obok kanclerz Angeli Merkel drugą najpotężniejszą kobietą na świecie.
W 2014 r. do zarządu Apple po raz pierwszy trafiła kobieta. Angela Ahrendts jeszcze niedawno ubierała królową Elżbietę w kraciaste płaszczyki Burberry. Teraz z fotela prezesa wielowiekowego domu mody przeniosła się do gabinetu wiceprezesa najdroższej amerykańskiej spółki giełdowej. Kobiety przebijają szklany sufit nie tylko w USA, ale również we Francji, Włoszech, Holandii, Hiszpanii. Największe globalne spółki coraz chętniej wprowadzają do swoich zarządów i rad nadzorczych dyrektorów w spódnicach. W Polsce też mamy się czym pochwalić. W połowie ubiegłego roku Polka Olga Grygier-Siddons została prezesem PwC w Europie Środkowo-Wschodniej. Od 1 lipca w jednej z największych firm doradczych na świecie podlegać jej będzie ponad 8 tys. osób z 30 krajów: od Mongolii przez Rosję po Słowenię.
POLKA BIZNESMENKA
Polki są przedsiębiorcze. Z badań Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wynika, że kobiety stoją na czele co trzeciego polskiego przedsiębiorstwa (dokładnie: 33,4 proc). W Unii ten sam wskaźnik wynosi 31 proc. Wynika z tego, że nasze panie są bardziej przedsiębiorcze niż ich koleżanki z Unii Europejskiej. Nie istnieje odmienna „przedsiębiorczość kobiet” i „przedsiębiorczość mężczyzn”. Większość przedsiębiorców działa podobnie, ma podobne oczekiwania, nadzieje i obawy.
– Kobiety nie chcą awansować dlatego, że są obciążone zobowiązaniami rodzinnymi. One nie są w stanie rywalizować, bo
świat męski jest tak silny i tak mafijny, że mężczyźni nie pozwalają kobietom piąć się wyżej – odpowiadała kilka lat temu na pytanie, dlaczego w polskim biznesie jest tak mało kobiet, dr Irena Eris. Jedna z najbogatszych Polek już zmieniła zdanie, nie zgadzając się zupełnie ze stwierdzeniem, że w krajowym biznesie rzeczywiście jest mało pań. I ma rację, bo w męskim świecie biznesu kobiety rozpychają się łokciami.
TO DOPIERO POCZĄTEK
W ostatnich kilkunastu latach liczba pań, które zaczęły zarabiać więcej od męża i przejęły rolę głowy rodziny, wzrosła o ponad 1,2 mln, do 5,2 mln. Kobiety najczęściej zakładają firmy w sektorze opieki zdrowotnej, edukacji, gastronomii, obsłudze rynku czy nieruchomościach. Jednak czasem daleko im do mężczyzn. Damskie przedsiębiorstwa żyją krócej od tych męskich. Panie boją się ryzykować, nie są tak innowacyjne, stronią od zaciągania kredytów. Zaledwie trzy procent pań rozpoczynających prowadzenie działalności zdecydowało się skorzystać z kredytu bankowego, podczas gdy na taką formę finansowania decyduje się średnio co piąty mężczyzna.
Zdaniem ekspertów zmiany, które widzimy obecnie w polskiej przedsiębiorczości, są dopiero pierwszym zwiastunem nowego porządku w biznesowym krajobrazie nad Wisłą. Pierwsze zauważalne symptomy potwierdzone w przytaczanych danych statystycznych czy przez pojedyncze sukcesy pań mówią już bardzo wiele, ale potrzeba jeszcze dużo czasu, żeby męski beton na dobre skruszał. Podobnie było z emancypacją kobiet. Pierwsze ruchy zaczęły się jeszcze trzy wieki temu, ale niektóre kraje dały kobietom prawo do głosu dopiero w drugiej połowie ubiegłego wieku. Przypomnijmy, że jedynym krajem na świecie, w którym pań w biznesie jest więcej niż panów, pozostaje Ghana. Tam właścicielami 55 proc. wszystkich przedsiębiorstw są właśnie kobiety. �
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.