Chociaż ma dopiero 36 lat, Agnieszka Kostempska w polityce jest już niemal weteranem. Zaczynała 20 lat temu, kiedy chodziła jeszcze do liceum, a na scenie politycznej dość mocną pozycję zajmowała Unia Wolności. Wstąpiła do niej i szybko została najmłodszym członkiem zarządu tej partii w swoim rodzinnym mieście, co więcej – jedyną kobietą. Dwa razy startowała do rady miasta Bytomia i kierowała pierwszą kampanią UW do Parlamentu Europejskiego na Śląsku.
Zdobyte wówczas doświadczenie okazało się jak znalazł, kiedy po kilku latach zaproponowano jej wstąpienie do Platformy Obywatelskiej i objęcie w niej funkcji rzeczniczki regionu śląskiego. Dziś mówi, że na początku nie bardzo zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka: że dziennikarze będą dzwonić całą dobę, w świątek, piątek i niedzielę. A że poważnie podchodziła do swoich obowiązków, to odbierała ich telefony nawet kilka godzin po porodzie. Prowadziła na Śląsku kolejne kampanie wyborcze PO – samorządową, prezydencką, parlamentarną – wszystkie zakończone sukcesem PO w regionie. W tej ostatniej postanowiła wystartować również sama. Na liście PO do sejmiku wojewódzkiego znalazła się na dalekim, szóstym, miejscu. Mimo to uzyskała dobry trzeci wynik. Nie było łatwo, swoją kampanię wyborczą (i kampanię innych kandydatów PO w tych wyborach) prowadziła, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży.
Już po roku od objęcia mandatu została szefem Klubu Radnych PO i została członkiem zarządu PO w regionie. Jest atrakcyjną kobietą, dobrze się ubiera. No i jest blondynką. Jej CV przeczy jednak seksistowskiemu stereotypowi, po który bezskutecznie sięgają jej przeciwnicy. W rubryce „wykształcenie” ma wpisane prawo, kilka kierunków studiów podyplomowych, liczne kursy i szkolenia, dobrą znajomość dwóch języków obcych. Życiorys zawodowy ma równie bogaty: prowadziła własną firmę, zasiadała w radach nadzorczych spółek okołogórniczych i w zarządzie spółki miejskiej.
Teraz robi doktorat i uczy studentów. Postawiła na wiedzę i umiejętności bo, jak mówi, zawsze wiedziała, że polityka nie może być sposobem na życie. W ostatnich wyborach samorządowych okazało się, że miała rację. Wystartowała na prezydenta Mysłowic. Ale na kampanię wyborczą miała tylko miesiąc. Cuda w polityce rzadko się zdarzają – zajęła dopiero trzecie miejsce. Gdyby wygrała, byłaby już drugim prezydentem miasta w rodzinie. Jej mąż, Dawid, ponownie został prezydentem Świętochłowic. Mają dwoje dzieci – Dawida i Agnieszkę. Przystojni, młodzi, na wysokich stanowiskach. Nic dziwnego, że chętnie piszą o nich tabloidy. Zdaniem Kostempskiej mąż polityk żonie politykowi tylko pomaga. Rozumie, wspiera, doradza. Tak jak ona jemu. Jednak nie ma wpływu na karierę, bo na sukces w polityce – podkreśla – kobieta tak jak w innych dziedzinach musi zapracować sama. Jak mówi – kobiety również tu są przede wszystkim do roboty, muszą dawać z siebie więcej niż mężczyźni, ale dzięki temu mają lepsze kompetencje i są lepiej przygotowane do ich realizacji.
Agnieszka Kostempska uważa, że kobiety w tej sferze muszą mieć grubszą skórę niż mężczyźni, bo są łatwiejszym celem ataków, ale jej to już nie zraża, bo czuje, że to, co robi, to życiowa misja. Zresztą kto nie walczy, ten nie zwycięża – podkreśla. Kobiet w polskiej polityce jest nadal mało. W naszym parlamencie procentowo jest ich niemal dwukrotnie mniej niż w niektórych krajach skandynawskich. Niewiele lepiej jest w radach gmin, powiatów i sejmikach wojewódzkich – tylko co czwarty radny to kobieta. Chociaż prezydentami kilku wielkich miast są panie, to ich odsetek na stanowiskach prezydentów, burmistrzów czy wójtów jest niski. Agnieszka Kostempska na pewno będzie chciała jeszcze coś zdziałać w polityce. To – jak sama mówi – jej konik i pasja. O swoją przyszłość się nie boi i nie zdradza planów, bo przecież w tej sferze w 24 godziny wszystko się może zmienić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.