Czy czytacie tabloidy? Czy wchodzicie w internecie na strony „Faktu” i „Super Expressu”? Czy dajecie się ponieść niezwykłym historiom o tym, jak to na plaży dalekiej Santa Moniki morze wyrzuciło na brzeg martwą syrenę? Jak narodził się noworodek, który wciąż sam się zapala i trzeba go gasić? Jak wylądowało UFO (w załączeniu autoryzowany wywiad z ufoludkiem)? Oto kilka tytułów najgłupszych tekstów: „Kurz złamał mi rękę!”, „Oto kryjówka człowieka gumy”, „Cycelniczki atakują”, „Ćwicz z nami grzybo-fitness”, „Wściekły kangur na wolności!”, „Udusiła go krowa”, „Mąż orał mną pole”, „Atak sandacza grozy” i tak dalej. Trudno powiedzieć, czy to tabloidy odpowiadają za „statystyczną” mentalność tzw. prostego człowieka (równie statystycznego), czy też są do niej dostosowane. Co było pierwsze: zgniłe jajko czy kaprawa kura? One sieją lęki nt. latającego hamburgera czy odkurzacza, który tylko czyha, aby wpaść do naszego domu przez okno i strącić durnostojki z półki meblościanki na wysoki połysk, czy do tych lęków się dostosowują? One stwarzają nietolerancyjną, straszną mentalność czy są jej zdjęciem? Bo że są niezłym zdjęciem naszej podświadomości – to pewne. Sennych koszmarów i erotycznych snów. Bazują wyłącznie na emocjach, logika schodzi na dalszy plan. A emocje to wielka siła. Zdolna naraić wielu ludzi, którzy przyniosą nam swoje 99 groszy.
W pewnym momencie się okazuje, że dwa główne tabloidy (plus kilka stron w sieci, takich jak Niewiarygodne.pl) wiedzą więcej o podświadomości Polaków od naukowców. Wiedzą, że jak jest mecz ze Szkocją, to należy wymyślić tytuł „Dokopcie facetom w spódniczkach!”, bo żaden porządny Polak nigdy spódniczki by nie założył. Jest tylko jeden mały mankament: kierując swój głos do tzw. zdrowej, grillującej większości, zawsze do kogoś nie będą trafiały. Do kogoś, kto nie potrafi nienawidzić facetów w spódniczkach, tylko dlatego, że akurat grają z Polską jakiś towarzyski mecz... Tacy intelektualiści jak ja zawsze będą się zastanawiać, który to papież jest „nasz”, dlaczego nie oglądają meczu, skoro ponoć „wszyscy” go oglądają i dlaczego nie są w szoku, że jakaś gwiazda ma krzywe nogi...
Niech tam sobie „Gazeta Wyborcza” będzie politycznie poprawna, niech tam sobie piszą grzecznie. My, tabloidy, wiemy najlepiej, co Polak ma w głowie i jak nikt umiemy wykorzystać w naszych nagłówkach jego nietolerancję, fobie, nienawiść do Niemców, Ruskich, pedałów i Żydów, jego krzepkie zdrowie i równie krzepki zdrowy rozsądek, jego apetyt na grillowane mięso wroga podlane piwkiem. Niech tam dzieją się ważne rzeczy w kulturze czy polityce, my, tabloidy, i tak wiemy, że informacją dnia jest sprawa biustu Siwiec czy Rusin, który wygrał „Top Model”. Albo że stara baba żyła dwadzieścia lat z zaszytą w brzuchu chusteczką. Poprzedzanie właściwie każdego newsa słowem „SZOK!” prowadzi jednak do pewnych nieporozumień i dewaluacji. Bo jeśli mamy, jak chciałyby tabloidy, przeżyć ów oczyszczający szok z powodu kataru gwiazdy czy odrobiny sutka widocznego zza podkoszulka, to co mamy mówić o choćby takim codziennym przeżyciu każdego Polaka jak wizyta w warszawskim oddziale ZUS na Senatorskiej? Jeśli szokiem dla nas ma być pojawianie się piega na nosie Dody, to co będziemy czuli przy śmierci kogoś z rodziny? Ale cóż... „Nasz papież wpuścił Jaruzelskiego do nieba!”, „UFO mnie oszukało”, „Ptaszysko porwało mojego Albercika”, a każda informacja zapoczątkowana wyrazem „SZOK” i zakończona trzema wykrzyknikami. Skoro czcionką zarezerwowaną dla wybuchu wojny informujemy o tym, że widziano nagiego, cycatego ducha (na zdjęciu zrobionym komórką), to jaką czcionką będziemy informowali o wybuchu wojny? A może żadna wojna tabloidom nie jest potrzebna, skoro dobrały się do najbardziej skrytych lęków i pragnień pani Genowefy z Koszalina? Że w lokalnym dyskoncie kupi (i zje) kiełbasę z ludzkiego mięsa? Jedno jest pewne – kiedy będzie koniec świata, na pewno pojawią się tam tabloidy. �
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.