Piekło rozpętało się 3 marca o wpół do szóstej, kiedy wioska Ndżaba w północno-wschodniej Nigerii budziła się ze snu. Chwilę wcześniej śpiew muezina wezwał wiernych na pierwsze tego dnia modlitwy. – Najpierw usłyszeliśmy kanonadę, potem było pandemonium – opowiadała po ucieczce z Ndżaby Fatima Abakar, jedna z mieszkanek wioski. – Wszędzie dokoła słychać było strzały, zapanowała panika. Uciekłam w krzaki, od tamtej chwili nie widziałam ani męża, ani trójki moich dzieci. Kiedy wróciłam po wszystkim do wioski, wszędzie leżały rozwleczone ciała. Bojownicy ugrupowania Boko Haram wiedzieli, gdzie uderzyć. Najpierw mężczyźni w meczecie ginęli od kul, a tym, którzy przeżyli pierwszy atak, napastnicy podrzynali gardła. Potem zaczęło się palenie domów, ludzie uciekli do buszu. Pierwsze doniesienia o masakrze potwierdzali reporterom… rzecznicy Boko Haram. Upłynęło kilkadziesiąt godzin, zanim o ataku doniosły lokalne media, a dobre trzy dni, zanim wieść przebiła się do serwisów światowych. W tym czasie dżihadyści zdążyli już wysłać do pobliskiego Maiduguri komando zamachowców samobójców złożone z kobiet. Bojowniczki detonowały przyniesione ładunki na lokalnych targach i dworcu autobusowym. Zginęło kolejnych kilkadziesiąt osób.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.