Tożsamości europejskiej nie można zrozumieć bez chrześcijaństwa
Wizyta delegacji polskich biskupów w Brukseli spotkała się z krytycznymi komentarzami wielu środowisk, które bronią modelu Polaka katolika. Mogłoby to sugerować, iż zachodzi nieunikniony konflikt między miłością do Ojczyzny a miłością do naszego kontynentu. Tymczasem w nauczaniu Jana Pawła II znajdujemy wielką wizję, w której nie należy przeciwstawiać sobie tych dwóch miłości. Trzeba tylko spojrzeniem kształtowanym przez Ewangelię obejmować zarówno dramaty naszej Ojczyzny, jak i dziedzinę zatroskania o duchową przyszłość Europy, z którą chrześcijaństwo związało się w swym rozwoju mocniej niż z jakimkolwiek innym kontynentem. Ojciec Święty dzieli żywą świadomość przełomowości obecnej epoki oraz wyjątkowej dawki doświadczonych zagrożeń, kiedy wzywa do troski o kształtowanie Europy ducha dzięki otwarciu na wartości inspirowane duchem Kazania na Górze.
Również w naznaczonej dramatami przeszłości naszego kontynentu wielcy papieże dokładali wszelkich możliwych starań, by bronić przed zagładą zagrożoną kulturę śródziemnomorską. Jako symboliczną można przywołać misję pokojową papieża Leona Wielkiego, który w 452 r. - gdy wojska Hunów szły na Rzym - spotkał się z Attylą na Polu Ambulejskim, by wyrazić swą troskę o los Rzymian i przedstawić konkretne propozycje pokojowe, przyjęte wówczas przez Attylę.
Kościół musi być obecny w procesie głębokich przemian, w których kształtuje się nowe
oblicze przyszłej Europy
Trzy lata później podobna misja papieska okazała się bezskuteczna, mimo spotkania z Genezerykiem, władcą Wandalów. Niezależnie od praktycznych osiągnięć istotny pozostaje sam fakt podjęcia przez Kościół wszystkich dostępnych środków, by dzielić dramat i ból Europy oraz szukać wszelkich środków niosących nadzieję. Być może dzisiejsze zagrożenia mają bardziej wyrafinowany charakter niż tamte z okresu wędrówek ludów. Hordy Hunów czy Wandali budziły grozę i uświadamiały cały dramatyzm sytuacji. Współczesne ideologie przyjemności czy konsumpcji oddziałują zgoła inaczej, przyciągając reklamowym sloganem i stępiając wrażliwość na dramatyczny wymiar "nieznośnej lekkości bytu". W tej sytuacji szczególnej wagi nabiera misja Kościoła, który głosi prawdę, kształtuje wrażliwość sumień, umacnia nadzieję. Trzeba obiektywnie przyznać, że z różnorodnych powodów nie w każdej epoce Kościół potrafił skutecznie pełnić sygnalizowaną misję przez rozpoznanie znaków czasu i nowych wyzwań. Najbardziej wymownej ilustracji jednoznacznego grzechu zaniedbania może dostarczać przykład rewolucji francuskiej. Chrześcijańskie w swej istocie idee wolności, równości i braterstwa pozwolono wykorzystać do walki z Kościołem. Brak wyobraźni, która inspirowałaby nowe, odważne działania, doprowadził do bezprecedensowego procesu laicyzacji. Niekrytyczna próba zachowania świata, który definitywnie odchodził, zapoczątkowała radykalny rozdział między chrześcijaństwem a kulturą współczesną. Nie wynika z tego, by tezę o zjednoczonej Europie należało traktować jako podstawowy dogmat chrześcijaństwa. Kościół spełnia jednak swą zbawczą misję nie tylko poprzez uściślenia dogmatyczne.
Chrześcijańska wierność prawdzie nie pozwala zapomnieć o tym, że "tożsamości europejskiej nie można zrozumieć bez chrześcijaństwa i że w nim odnajdujemy te wspólne korzenie, z których wyrosła i dojrzała cywilizacja starego kontynentu, jego kultura, jego dynamika, jego przedsiębiorczość (...). Jednym słowem - to wszystko, co stanowi o jego chwale". Jak podkreślił Jan Paweł II w swym przesłaniu z Santiego de Compostella, zaangażowanie w proces jednoczenia Europy wymaga od chrześcijanina konsekwentnego świadectwa takich podstawowych dla cywilizacji europejskiej wartości, jak godność osoby ludzkiej, głębokie przywiązanie do sprawiedliwości i wolności, wolność religijna, wielkoduszność, szacunek dla pracy, duch inicjatywy, miłość do rodziny, szacunek dla życia, tolerancja, dążenie do współpracy i pokoju. Zlekceważenie tych wartości oznaczałoby zdradę misji Kościoła i zignorowanie papieskiego projektu nowej ewangelizacji. Za podobne przeoczenia trzeba było płacić w historii wielką cenę, nawet jeśli nie towarzyszyły im żadne błędy dogmatyczne. Bolesnym następstwom rewolucji francuskiej nie towarzyszył żaden spor o dogmatyzm. Obojętność i komfort psychiczny płynący z braku wyobraźni wydały wówczas dramat naznaczony procesem nieodwracalnej laicyzacji. Stąd też Kościołowi nie może dziś być obojętny dramat Europy, która w dziele ewangelizacji odegrała rolę pomostu między Azją a resztą świata. Wyprzedzająca epokę wizja jedności naszego kontynentu, ukazywana konsekwentnie w nauczaniu Jana Pawła II, bywa nierzadko przyjmowana przez zachowawcze środowiska katolickie z podobnym sceptycyzmem, z jakim przyjmowano w XIX wieku encykliki społeczne Leona XIII. Z perspektywy czasu okazało się jednak, że to właśnie dzięki encyklikom, krytykowanym ongiś z pasją przez środowiska zachowawcze, świat pracy nie musiał wiązać swych planów z doktryną Marksa. W okresie upadku marksizmu w wielu krajach środowiska robotnicze okazały się środowiskami szczególnie blisko związanymi z Kościołem. Etos "Solidarności" okazał się tak bliski chrześcijaństwu, ponieważ sto lat przed protestem gdańskich robotników znaleźli się ludzie, którzy potrafili wyprzedzać epokę w zatroskaniu o robotniczy los. Nie pozwolili oni, by monopol na rozwiązywanie trudnych społecznych kwestii przejęli wizjonerzy odwołujący się do nauczania Marksa. Trzeba wyprowadzić praktyczne wnioski z podobnych analogii. Nie wolno monopolu na integrację Europy przekazywać politykom i turystom. Kościół musi być obecny w procesie głębokich przemian, w których kształtuje się nowe oblicze przyszłej Europy. Trzeba dostrzec wyjątkowość chwili, przejawiającą się w tym, że "Europa znajduje się na progu nowego etapu dojrzewania; zarówno sama w sobie, jak i w relacji do reszty świata"; stąd też nie wolno ignorować jej potrzeb, gdy "coraz intensywniej szuka swej duszy i natchnienia", które "zapewni jej duchową spójność". Istnieją racje, by oczekiwać, iż dramatyczne wezwania Jana Pawła II do integracji odegrają oczekiwaną rolę w procesie obecnych przemian kulturowych, pozwalając uniknąć rozejścia się dróg Kościoła i cywilizacji europejskiej na progu trzeciego tysiąclecia.
Również w naznaczonej dramatami przeszłości naszego kontynentu wielcy papieże dokładali wszelkich możliwych starań, by bronić przed zagładą zagrożoną kulturę śródziemnomorską. Jako symboliczną można przywołać misję pokojową papieża Leona Wielkiego, który w 452 r. - gdy wojska Hunów szły na Rzym - spotkał się z Attylą na Polu Ambulejskim, by wyrazić swą troskę o los Rzymian i przedstawić konkretne propozycje pokojowe, przyjęte wówczas przez Attylę.
Kościół musi być obecny w procesie głębokich przemian, w których kształtuje się nowe
oblicze przyszłej Europy
Trzy lata później podobna misja papieska okazała się bezskuteczna, mimo spotkania z Genezerykiem, władcą Wandalów. Niezależnie od praktycznych osiągnięć istotny pozostaje sam fakt podjęcia przez Kościół wszystkich dostępnych środków, by dzielić dramat i ból Europy oraz szukać wszelkich środków niosących nadzieję. Być może dzisiejsze zagrożenia mają bardziej wyrafinowany charakter niż tamte z okresu wędrówek ludów. Hordy Hunów czy Wandali budziły grozę i uświadamiały cały dramatyzm sytuacji. Współczesne ideologie przyjemności czy konsumpcji oddziałują zgoła inaczej, przyciągając reklamowym sloganem i stępiając wrażliwość na dramatyczny wymiar "nieznośnej lekkości bytu". W tej sytuacji szczególnej wagi nabiera misja Kościoła, który głosi prawdę, kształtuje wrażliwość sumień, umacnia nadzieję. Trzeba obiektywnie przyznać, że z różnorodnych powodów nie w każdej epoce Kościół potrafił skutecznie pełnić sygnalizowaną misję przez rozpoznanie znaków czasu i nowych wyzwań. Najbardziej wymownej ilustracji jednoznacznego grzechu zaniedbania może dostarczać przykład rewolucji francuskiej. Chrześcijańskie w swej istocie idee wolności, równości i braterstwa pozwolono wykorzystać do walki z Kościołem. Brak wyobraźni, która inspirowałaby nowe, odważne działania, doprowadził do bezprecedensowego procesu laicyzacji. Niekrytyczna próba zachowania świata, który definitywnie odchodził, zapoczątkowała radykalny rozdział między chrześcijaństwem a kulturą współczesną. Nie wynika z tego, by tezę o zjednoczonej Europie należało traktować jako podstawowy dogmat chrześcijaństwa. Kościół spełnia jednak swą zbawczą misję nie tylko poprzez uściślenia dogmatyczne.
Chrześcijańska wierność prawdzie nie pozwala zapomnieć o tym, że "tożsamości europejskiej nie można zrozumieć bez chrześcijaństwa i że w nim odnajdujemy te wspólne korzenie, z których wyrosła i dojrzała cywilizacja starego kontynentu, jego kultura, jego dynamika, jego przedsiębiorczość (...). Jednym słowem - to wszystko, co stanowi o jego chwale". Jak podkreślił Jan Paweł II w swym przesłaniu z Santiego de Compostella, zaangażowanie w proces jednoczenia Europy wymaga od chrześcijanina konsekwentnego świadectwa takich podstawowych dla cywilizacji europejskiej wartości, jak godność osoby ludzkiej, głębokie przywiązanie do sprawiedliwości i wolności, wolność religijna, wielkoduszność, szacunek dla pracy, duch inicjatywy, miłość do rodziny, szacunek dla życia, tolerancja, dążenie do współpracy i pokoju. Zlekceważenie tych wartości oznaczałoby zdradę misji Kościoła i zignorowanie papieskiego projektu nowej ewangelizacji. Za podobne przeoczenia trzeba było płacić w historii wielką cenę, nawet jeśli nie towarzyszyły im żadne błędy dogmatyczne. Bolesnym następstwom rewolucji francuskiej nie towarzyszył żaden spor o dogmatyzm. Obojętność i komfort psychiczny płynący z braku wyobraźni wydały wówczas dramat naznaczony procesem nieodwracalnej laicyzacji. Stąd też Kościołowi nie może dziś być obojętny dramat Europy, która w dziele ewangelizacji odegrała rolę pomostu między Azją a resztą świata. Wyprzedzająca epokę wizja jedności naszego kontynentu, ukazywana konsekwentnie w nauczaniu Jana Pawła II, bywa nierzadko przyjmowana przez zachowawcze środowiska katolickie z podobnym sceptycyzmem, z jakim przyjmowano w XIX wieku encykliki społeczne Leona XIII. Z perspektywy czasu okazało się jednak, że to właśnie dzięki encyklikom, krytykowanym ongiś z pasją przez środowiska zachowawcze, świat pracy nie musiał wiązać swych planów z doktryną Marksa. W okresie upadku marksizmu w wielu krajach środowiska robotnicze okazały się środowiskami szczególnie blisko związanymi z Kościołem. Etos "Solidarności" okazał się tak bliski chrześcijaństwu, ponieważ sto lat przed protestem gdańskich robotników znaleźli się ludzie, którzy potrafili wyprzedzać epokę w zatroskaniu o robotniczy los. Nie pozwolili oni, by monopol na rozwiązywanie trudnych społecznych kwestii przejęli wizjonerzy odwołujący się do nauczania Marksa. Trzeba wyprowadzić praktyczne wnioski z podobnych analogii. Nie wolno monopolu na integrację Europy przekazywać politykom i turystom. Kościół musi być obecny w procesie głębokich przemian, w których kształtuje się nowe oblicze przyszłej Europy. Trzeba dostrzec wyjątkowość chwili, przejawiającą się w tym, że "Europa znajduje się na progu nowego etapu dojrzewania; zarówno sama w sobie, jak i w relacji do reszty świata"; stąd też nie wolno ignorować jej potrzeb, gdy "coraz intensywniej szuka swej duszy i natchnienia", które "zapewni jej duchową spójność". Istnieją racje, by oczekiwać, iż dramatyczne wezwania Jana Pawła II do integracji odegrają oczekiwaną rolę w procesie obecnych przemian kulturowych, pozwalając uniknąć rozejścia się dróg Kościoła i cywilizacji europejskiej na progu trzeciego tysiąclecia.
Więcej możesz przeczytać w 31/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.