Opowieść o SKOK-ach i ludziach z dawnych służb to nie tylko historia tajemniczych postaci urastających do rangi bankierów i zauszników polityków. To też krótki wykład z filozofii państwa. W pigułce – wszystko, co Polska odziedziczyła po PRL, Marksie i jemu podobnych prorokach zawiści i przemocy. Wiarę, że bogactwo to zamknięty zbiór, który można tylko redystrybuować. A wartość biznesu mierzona jest wielkością wykradzionego kawałka tortu. Nieważne jak, byle więcej. Wystarczy przejąć kontrolę nad kasami wzajemnej pomocy, by byli funkcjonariusze mogli przedzierzgnąć się w bankierów. Gdyby świat był tak prosty, to Facebookiem rządziłoby CIA, Google’em – FBI, a Microsoftem – NSA.
Doświadczenia z rewelacjami o ludziach SKOK-ów są moralnie odpychające, ale politycznie fascynujące (czytaj na str. 18). To opowieść o tym, jak psuto kapitalizm, zanim jeszcze zdołał u nas okrzepnąć. O naginaniu praw rynku do mentalności postsocjalistycznych plemion. Nie tylko oficerów WSW, SB, policji, alecz także uprzywilejowanych środowisk, dla których transformacja była zaledwie wymianą terminologii i okazją do przechwytywania nowych łupów. Po spółkach nomenklaturowych przyszły spółki Skarbu Państwa, a zdolniejszym i lepiej ustosunkowanym udawało się przechwycić prywatne instytucje.
Spółki Skarbu Państwa, mające odgrywać rolę przejściowego wehikułu w drodze do kapitalizmu, okrzepły i stały się symbolem tego, co mamy do dziś. Jak rząd, nie tworzą bogactwa, tylko dystrybuują to, co już jest, czy to, co zagwarantowali sobie ustawami ich bossowie. Krok po kroku rozdrabniają majątek, a kiedy go zabraknie, idą do państwa, żeby braki uzupełniło nowymi podatkami. I w tym kreatywności urzędniko-politykom odmówić nie można. Polska ma jeden z najbardziej skomplikowanych systemów podatkowych w OECD. Wszystkie chwyty dozwolone: wykluczające się interpretacje czy kary za wykorzystywanie dziur w prawie (czytaj na str. 14). Do tego dochodzą koncesje, licencje, akcyzy. A kiedy dalej brakuje pieniędzy, to pojawiają się nowe pomysły – regulowane minimalne ceny.
Wolny rynek to nie jest wolność dla wybranych, chronionych regulacjami niedopuszczającymi do gry konkurencji. Ustawowe zapisy uniemożliwiające przekształcanie SKOK-ów w banki, zakaz podejmowania działań innych niż narzucone przez Kasę Krajową – to model osaczania i blokowania rozwoju. Myślenie przeszczepione z poprzedniego ustroju przez ludzi dziś nazywających się bankierami. A czy czymś innym są państwowe koncerny energetyczne opóźniające wejście w życie ustawy o łupkach? Czym różnią się od nich politycy PSL i rolni potentaci domagający się regulowania obrotu ziemią, tak żeby dalej mogli ją kupować tanio i nie musieli się obawiać konkurencji?
Ta przedziwna post-socjalistyczna hybryda jest zaprzeczeniem kapitalizmu i praw natury, gdzie koła fortuny nie da się odgórnie kontrolować. Wolnego rynku nie da się wpiąć w kierat partyjnych interesów. Najlepszy rząd z najlepszą administracją nie stworzy nigdy tylu trwałych miejsc pracy co najbardziej chciwi przedsiębiorcy. Najlepsze szkoły i uczelnie wyrastają tam, gdzie najmniej mamy interwencji państwa. Żadna charytatywna akcja państwa nie jest w stanie dać tyle rodzinom i ich dzieciom co przedsiębiorcy dający rodzicom pracę (czytaj na str. 40).
Z każdym kryzysem przybywa mędrców przekonanych, że za zło tego świata odpowiada chciwość. Ukochany przez lewicowe środowiska Lester Thurow z MIT dowodził, że istnieje coś takiego jak algorytm przepływu bogactwa – „społeczeństwo sumy zerowej”, gdzie bogaci musieli najpierw zabrać coś biednym. Thomas Piketty twierdzi, że rozwarstwienie musi prowadzić do kolejnej rewolucji – tak krwawej, jak wielka jest przepaść między bogatymi a biednymi; William Sloane, że mnożenie bogactwa jest sprzeczne ze środowiskiem naturalnym człowieka.
Żadnemu nie przyszło do głowy, że bogactwo narodów wzrosło blisko 20 razy od poprzedniego wielkiego kryzysu, gdy nawet w Ameryce panował głód i nie było komu już co zabierać. Wszystko, co pozostało, to system, który wszystkim dawał – ale wyłącznie równe szanse. Kapitalizm. Najwyraźniej znacznie lepiej sprawdził się od systemu, który głosił konieczność odbierania i przejmowania dóbr innych. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.