Od wielkiego sukcesu internetowej kampanii prezydenckiej Baracka Obamy w 2008 r. w każdej kolejnej kampanii w Polsce komentatorzy próbują się doszukać nawiązań do amerykańskich działań. Chodzi głównie o skalę i rozmach. Niestety obecna kampania dla zwolenników zwiększenia partycypacji politycznej dzięki komunikacji przez internet będzie zawodem.
Kandydaci, poza nielicznymi wyjątkami, traktują internet jako słup informacyjny, a nie miejsce kreowania przekazu. Dlaczego? W mediach społecznościowych prym wiodą młodzi. Oni najmniej interesują się polityką, a zatem włożenie wysiłku w znalezienie tych nielicznych, którzy chcą głosować, i przekonanie ich do swojej kandydatury wydaje się być mało efektywne. Dlatego od lat niekwestionowanym królem (a dla niektórych raczej „krulem”) polskiego internetu jest Janusz Korwin-Mikke. Stworzył w sieci swoją bazę do pozyskiwania wyborców. Ponad pół miliona fanów na Facebooku, milionowe zasięgi postów robią wrażenie. Choć przekuwanie lajków na głosy nie działa jeszcze perfekcyjnie, to sztab Korwin-Mikkego czyni w tej sferze postępy.
Jak działają inni kandydaci? Zacznijmy od urzędującego prezydenta. Wpadki obsługujących jego konto na Twitterze obrosły już legendą, próba ocieplania wizerunku przez stronę „Co na to Bronek?” odnosi raczej odwrotny skutek, a jego najpopularniejszym spotem w kampanii jest ten z potiomkinowską budową obwodnicy w Inowrocławiu – ponad 1 mln wyświetleń na Youtube.
Trochę inaczej prezentuje się to u Andrzeja Dudy. Obyło się bez wpadek, a cechą charakterystyczną jego kampanii w internecie jest to, że sam wielokrotnie odpisuje na wiadomości na Twitterze, wchodzi w polemiki, publikuje z wyborcami modne zdjęcia selfie, co uwiarygodnia jego przekaz. Ponadto organizuje tweet-upy, czyli spotkania z aktywnymi użytkownikami tego serwisu.
Magdalena Ogórek zapowiadała intensywną kampanię w internecie, chyba na wyrost, bo jej aktywność w serwisach społecznościowych jest po prostu słaba. Kandydaci „antysystemowi”, czyli Paweł Kukiz, Grzegorz Braun, Jacek Wilk oraz Marian Kowalski, chcieliby pójść śladem Korwina, w internecie szukając alternatywy dla mainstreamu. Póki co robią to raczej nieskutecznie. Dla Adama Jarubasa internet nie jest priorytetowym elementem kampanii. Podobnie wrażenia nie robi 1989 lajków Pawła Tanajno, choć pamiętajmy, że jest on szerzej nieznanym opinii publicznej aktywistą. Obszarów internetu z aktywnością Janusza Palikota nie eksploruję.
Dla polskiej demokracji to zła informacja. Politycy dokładają mało starań, by zainteresować młodych, co z pewnością nie pomoże w zwiększeniu frekwencji wyborczej w tej grupie. Sztabowcom głównych kandydatów, czyli Komorowskiego i Dudy, brakuje kreatywności, by powalczyć w sieci o przyciągnięcie młodych. Przełomu w kampanii internetowej w tym roku nie będzie. �
*Rocznik 1989, prezes stowarzyszenia Młodzi dla Polski, prawnik
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.