Czy klonować będzie można tylko samice?
"Klonowanie ludzi można by usprawiedliwić tylko wtedy, gdyby wszyscy Ziemianie nagle stali się bezpłodni. W związku z tym, że nam to jednak nie grozi, powinniśmy trzymać się tego sposobu reprodukcji, który dała nam natura" - powiedział w wywiadzie dla amerykańskiego dziennika "The New York Times" prof. Ryuzo Yanagimachi z Hawajów. Sukces jego zespołu, jakim było wyklonowanie kilkudziesięciu myszy, opisano na pierwszych stronach gazet, ponownie rozbudzając dyskusję o etycznym aspekcie klonowania ludzi.
Bariery techniczne uniemożliwiające pozapłciowe powielanie ludzi wydają się dziś znacznie mniejsze niż kilkanaście miesięcy temu. Kiedy Ian Wilmut w kwietniu 1997 r. poinformował, że z dojrzałej komórki wymienia owczego na drodze klonowania otrzymał owcę, sądzono, iż pozostanie ona wyjątkiem - od dawna prowadzone próby klonowania innych zwierząt z dojrzałych, nierozrodczych komórek nie udawały się. Dolly, która właśnie skończyła dwa lata, ma tylko jednego rodzica. Jest jakby bliźniakiem, który narodził się po pewnym czasie. Nie powstała z zapłodnionego jaja podzielonego w naturalny sposób na dwie bliźniacze części, ale została sztucznie skonstruowana. W tym celu z jaja owcy usunięto materiał genetyczny i zastąpiono go jądrem pochodzącym z komórki wymienia. Keith Campbell, pracujący z zespole szkockich embriologów, wymyślił sposób, w jaki udało się zmusić tę komórkę do odblokowania całego programu genetycznego. Wiadomo, że w każdej komórce znajduje się zapis genetyczny, na podstawie którego może powstać i rozwijać się cały organizm. Mądra natura blokuje jednak ten zapis we wczesnym etapie rozwoju embrionu. Kiedy komórki zaczynają wypełniać odrębne funkcje, na przykład cebulki włosowej, skóry czy mięśnia sercowego, zapisana w nich "recepta" na cały organizm nie jest już potrzebna. Po raz pierwszy udało się ją odblokować w wypadku owcy Dolly. Przez pewien czas nikt nie mógł tego powtórzyć. Podejrzewano nawet, że owca nie jest klonem uzyskanym z dorosłej komórki owczego wymienia. W naukowym czasopiśmie "Nature" z 23 lipca zamieszczono dwie ważne wiadomości - potwierdzenie, że Dolly powstała na drodze pozapłciowej z dojrzałej nierozrodczej komórki, i raport o następnym udanym klonowaniu, tym razem myszy. - Choć wielu badaczy sądziło, że eksperyment Wilmuta pozostanie ograniczony tylko do owiec, prof. Yanagimachi był przekonany, iż granice eksperymentu wyznacza tylko wyobraźnia i odniósł sukces - twierdzi dr Marek Maleszewski, który przez dwa lata należał do zespołu prof. Yanagimachi w Zakładzie Anatomii i Biologii Rozrodu Uniwersytetu Hawajskiego. Dziś pracuje w Zakładzie Embriologii Instytutu Zoologii Uniwersytetu Warszawskiego. Badacze z zespołu pod kierunkiem prof. Andrzeja Tarkowskiego od wielu lat prowadzą pionierskie prace poświęcone m.in. rozwojowi zarodków myszy. Już w latach 60. otrzymywali mysie chimery, czyli zwierzęta posiadające czworo lub więcej rodziców. Badano, w jaki sposób w jednym organizmie współdziałają dwa lub nawet trzy różne programy rozwoju. Zdarzały się także myszy będące zarówno samcami, jak i samicami. Od kilku lat dr Maleszewski poszukiwał bardziej wydajnej metody łączenia komórki somatycznej nierozrodczej z jajem pozbawionym DNA. Między innymi po to pojechał na Hawaje. - Prof. Yanagimachi jest wielką postacią w tej dziedzinie, patronem prowadzonych w wielu krajach eksperymentów nad zapłodnieniem i wczesnym rozwojem ssaków. Niemal wszyscy, którzy się tym zajmują w Londynie, Warszawie, Tokio czy Tel Awiwie, jakiś czas przebywali na Hawajach. Sprzyja temu system pracy prof. Yanagimachi. Tylko dwie osoby w jego zakładzie są zatrudnione na stałe - on i jego żona Hiroko. Zespół tworzą goście ze świata zapraszani stosownie do potrzeb - mówi dr Maleszewski. Prof. Yanagimachi jest także zagranicznym członkiem Polskiej Akademii Nauk. Hawajski uczony nigdy nie starał się o stanowe czy federalne fundusze na klonowanie. Postępował zgodnie z radą swego nauczyciela sprzed trzydziestu lat, który mawiał: "Trzy dni w tygodniu pracuj pilnie nad tym, na co ci przydzielono pieniądze, a w pozostałe dwa dni rób cokolwiek, co ci się wyda interesujące". Yanagimachi jeszcze tę metodę udoskonalił: pracował siedem dni w tygodniu od rana do wieczora. - Można było opuszczać laboratorium o godz. 22 w sobotę i mimo to być pierwszą osobą kończącą pracę - opowiada dr Anthony Perry z Anglii. Wyjątkowo uzdolnionym gościem okazał się dr Teruhiko Wakayama. Razem z prof. Yanagimachi za pomocą opracowanej przez niego metody rozpoczął próby wszczepienia jądra dorosłej komórki myszy do jaja pozbawionego DNA. Po wielu miesiącach udało się to w wypadku tzw. komórek pęcherzykowych - nierozrodczych, zróżnicowanych, otaczających jajo w jajniku. - Nie bardzo wiadomo, jak to w ogóle możliwe - zauważa dr Maleszewski. - Trzeba wiedzieć, że do rozwoju normalnego zarodka potrzebne są zarówno geny od ojca, jak i od matki, a więc z plemnika i komórki jajowej. Nie są one identyczne w działaniu. Niektóre z nich jakby "pamiętają", że pochodzą od ojca bądź matki i zachowują się w odmienny sposób. Mówimy, że są znaczone czy piętnowane - jednych nie można zastąpić drugimi. Mysie zarodki wyklonowane z komórek pochodzących tylko od jednej płci, od samicy, pozbawione męskich genów, wydają się jednak najzupełniej zdrowe. Ich rozwój przebiegał normalnie. Z pierwszej wyklonowanej generacji uzyskano już następne klony. Oznacza to, że czegoś jeszcze nie wiemy o regułach rozwoju. Udane eksperymenty klonowania rodzą nowe pytania: jak to się dzieje, że dojrzała, wyspecjalizowana komórka może spowodować i podtrzymać rozwój całego organizmu? Niezwykłe możliwości drzemią w każdej drobinie ciała. Co ją jednak uruchamia i skłania do aktywności? Dlaczego w jednych komórkach, na przykład pęcherzykowych, można odblokować program rozwoju nowego organizmu, a nie udało się tego zrobić w wypadku innych typów komórek, m.in. nerwowych i Sertoliego z kanalików nasiennych w jądrze?
Może nie wszystkie rodzaje komórek są podatne w takim samym stopniu na próby odblokowania ich pełnego zapisu genetycznego. Na razie udało się spowodować rozwój tylko żeńskich komórek somatycznych. Czy to oznacza, że klony będą tylko samicami? Co wobec tego z marzeniem miliarderów pragnących powielić samych siebie? Czyżby ten osobliwy luksus miał przysługiwać jedynie kobietom? Każde z pytań otwiera kolejny program badawczy. Zdaniem dr. Maleszewskiego, klonowanie myszy służy przede wszystkim celom poznawczym, zrozumieniu mechanizmów rozwoju zarodka, wciąż pozostającym tajemnicą.
Prof. Piotr Węgleński z Zakładu Genetyki Uniwersytetu Warszawskiego
Jeszcze niedawno dyskutowano nad tym, czy sklonowanie człowieka będzie w ogóle możliwe. Wielu badaczy mnożyło powody, za sprawą których miało to być bardzo trudnym zadaniem. Jako dowód przytaczano to, że nie udało się sklonować nawet tak typowych zwierząt laboratoryjnych, jak myszy. Sukces uczonych z Honolulu, którzy otrzymali klony gryzoni z dorosłych, całkowicie zróżnicowanych komórek somatycznych, wskazuje, że sklonowanie ludzi jest również możliwe. Co nie oznacza, że będzie to łatwe zadanie. Wskaźnik powodzenia eksperymen- tu na myszach wynosił 2 proc., co znaczy, że aby otrzymać 22 klony, trzeba było użyć ponad tysiąc komórek jajowych, wyjąć z nich jądra zawierające materiał genetyczny, zastąpić je jądrami pobranymi z komórek nierozrodczych (w tym wypadku pęcherzykowych) i wszczepić je do macicy myszy. Ponieważ nie skonstruowano jeszcze sztucznej macicy, dla eksperymentalnych ludzkich klonów należałoby znaleźć ponad tysiąc matek zastępczych. Pozostaje jednak pytanie o cel klonowania człowieka i sens takich operacji. Wiele krajów wprowadziło zakaz klonowania ludzi. W Stanach Zjednoczonych nie został on uchwalony, bo wnioskodawcy chcieli nim objąć wszelkie manipulacje dokonywane na zarodkach w laboratoriach. Problem jednak pozostał. Najbezpieczniej byłoby stosować się do zasady o godności ludzkiej sformułowanej przez Kanta: człowiek jest celem finalnym, ostatecznym, a nie może być środkiem prowadzącym do celu. Myślę, że klonowanie ludzkich tkanek, a nawet organów, hodowanie ich w ciałach zwierząt, na przykład ludzkiego ucha na ciele myszy, nie pozostaje w sprzeczności z kantowską teorią. Natomiast powoływanie ludzi do życia za pomocą tej metody na pewno by tę zasadę naruszało.
Za dziennikarską sensację, którą nie warto sobie zawracać głowy, uważa on opowiadanie o organach zastępczych dla ludzi, otrzymywanych poprzez klonowanie. Media mają skłonność do straszenia horrorem, jaki może spowodować ta metoda. Ale możliwość powielania człowieka istnieje przecież od dawna - można na przykład uzyskać osiem ludzkich zarodków z jednego zapłodnionego jaja we wczesnej fazie rozwoju. Nikt tego jednak nie robi, choć technika ta przynosi efekty w wypadku zwierząt hodowlanych. Wielu badaczy sądzi jednak, że nowa umiejętność powielania zwierząt laboratoryjnych oraz znacznie łatwiejsze i wydajniejsze techniki niż stosowane wcześniej szybko doprowadzą do klonowania innych zwierząt, z pewnością także ludzi. Kilku ekspertów amerykańskich wypowiadających się na łamach dziennika "International Herald Tribune" sądzi, że narodziny klonów ludzkich są nie do uniknięcia. "Jestem przekonany, że to się zdarzy" - uważa Lee Silver, profesor genetyki z Princeton University. "Nie byłbym zdumiony, gdyby człowieka stworzono za pomocą klonowania w ciągu najbliższych pięciu lat". Według prof. Andrzeja Kaczanowskiego, cytologa z Uniwersytetu Warszawskiego, metod klonowania będzie się używać do naprawiania ludzkich komórek i tkanek. Takie zastosowanie nie budzi żadnych kontrowersji. Podobnie jak nie wywołuje protestów klonowanie genu (na przykład wprowadzenie ludzkiego genu do mysich komórek i klonowanie go razem z genami zwierzęcymi), bo nie ma on indywidualności. Nie budzi również oporów hodowanie ludzkich tkanek czy wprowadzenie pobranych od człowieka genów do krowy, by w jej mleku uzyskać niezbędne ludzkie białka, jak interferon czy interleukina. Problem pojawia się, gdy eksperymenty przeprowadza się na ludzkich zarodkach. Trzeba myśleć o odpowiednich regulacjach prawnych, by nie zostały przekroczone normy etyczne i światopoglądowe. Tempo prac w tej dziedzinie wyraźnie uległo przyspieszeniu. Kilka dni po opublikowaniu wyników prac nad sklonowaniem myszy agencje informacyjne doniosły o próbach klonowania świni z wszczepionymi ludzkimi genami. Organy tych zwierząt można by przeszczepiać ludziom. Badania prowadzą wspólnie zespół naukowców z Edynburga, wsławiony wykreowaniem owcy Dolly, a także firma ProBio America, uczestnicząca w klonowaniu myszy. Powstało przedsiębiorstwo, które zajmie się powielaniem zmodyfikowanych genetycznie świń. Dodanie ludzkich genów do ciał tych czworonogów ma zmniejszyć reakcję odrzucania przeszczepów przez ludzi. Klonowanie ma ułatwić powielanie tylko tych zwierząt, w których ludzkie geny zdołają się odpowiednio "zadomowić". Trudno przewidzieć, jakie niespodzianki czekają nas w przyszłym tygodniu czy miesiącu.
Bariery techniczne uniemożliwiające pozapłciowe powielanie ludzi wydają się dziś znacznie mniejsze niż kilkanaście miesięcy temu. Kiedy Ian Wilmut w kwietniu 1997 r. poinformował, że z dojrzałej komórki wymienia owczego na drodze klonowania otrzymał owcę, sądzono, iż pozostanie ona wyjątkiem - od dawna prowadzone próby klonowania innych zwierząt z dojrzałych, nierozrodczych komórek nie udawały się. Dolly, która właśnie skończyła dwa lata, ma tylko jednego rodzica. Jest jakby bliźniakiem, który narodził się po pewnym czasie. Nie powstała z zapłodnionego jaja podzielonego w naturalny sposób na dwie bliźniacze części, ale została sztucznie skonstruowana. W tym celu z jaja owcy usunięto materiał genetyczny i zastąpiono go jądrem pochodzącym z komórki wymienia. Keith Campbell, pracujący z zespole szkockich embriologów, wymyślił sposób, w jaki udało się zmusić tę komórkę do odblokowania całego programu genetycznego. Wiadomo, że w każdej komórce znajduje się zapis genetyczny, na podstawie którego może powstać i rozwijać się cały organizm. Mądra natura blokuje jednak ten zapis we wczesnym etapie rozwoju embrionu. Kiedy komórki zaczynają wypełniać odrębne funkcje, na przykład cebulki włosowej, skóry czy mięśnia sercowego, zapisana w nich "recepta" na cały organizm nie jest już potrzebna. Po raz pierwszy udało się ją odblokować w wypadku owcy Dolly. Przez pewien czas nikt nie mógł tego powtórzyć. Podejrzewano nawet, że owca nie jest klonem uzyskanym z dorosłej komórki owczego wymienia. W naukowym czasopiśmie "Nature" z 23 lipca zamieszczono dwie ważne wiadomości - potwierdzenie, że Dolly powstała na drodze pozapłciowej z dojrzałej nierozrodczej komórki, i raport o następnym udanym klonowaniu, tym razem myszy. - Choć wielu badaczy sądziło, że eksperyment Wilmuta pozostanie ograniczony tylko do owiec, prof. Yanagimachi był przekonany, iż granice eksperymentu wyznacza tylko wyobraźnia i odniósł sukces - twierdzi dr Marek Maleszewski, który przez dwa lata należał do zespołu prof. Yanagimachi w Zakładzie Anatomii i Biologii Rozrodu Uniwersytetu Hawajskiego. Dziś pracuje w Zakładzie Embriologii Instytutu Zoologii Uniwersytetu Warszawskiego. Badacze z zespołu pod kierunkiem prof. Andrzeja Tarkowskiego od wielu lat prowadzą pionierskie prace poświęcone m.in. rozwojowi zarodków myszy. Już w latach 60. otrzymywali mysie chimery, czyli zwierzęta posiadające czworo lub więcej rodziców. Badano, w jaki sposób w jednym organizmie współdziałają dwa lub nawet trzy różne programy rozwoju. Zdarzały się także myszy będące zarówno samcami, jak i samicami. Od kilku lat dr Maleszewski poszukiwał bardziej wydajnej metody łączenia komórki somatycznej nierozrodczej z jajem pozbawionym DNA. Między innymi po to pojechał na Hawaje. - Prof. Yanagimachi jest wielką postacią w tej dziedzinie, patronem prowadzonych w wielu krajach eksperymentów nad zapłodnieniem i wczesnym rozwojem ssaków. Niemal wszyscy, którzy się tym zajmują w Londynie, Warszawie, Tokio czy Tel Awiwie, jakiś czas przebywali na Hawajach. Sprzyja temu system pracy prof. Yanagimachi. Tylko dwie osoby w jego zakładzie są zatrudnione na stałe - on i jego żona Hiroko. Zespół tworzą goście ze świata zapraszani stosownie do potrzeb - mówi dr Maleszewski. Prof. Yanagimachi jest także zagranicznym członkiem Polskiej Akademii Nauk. Hawajski uczony nigdy nie starał się o stanowe czy federalne fundusze na klonowanie. Postępował zgodnie z radą swego nauczyciela sprzed trzydziestu lat, który mawiał: "Trzy dni w tygodniu pracuj pilnie nad tym, na co ci przydzielono pieniądze, a w pozostałe dwa dni rób cokolwiek, co ci się wyda interesujące". Yanagimachi jeszcze tę metodę udoskonalił: pracował siedem dni w tygodniu od rana do wieczora. - Można było opuszczać laboratorium o godz. 22 w sobotę i mimo to być pierwszą osobą kończącą pracę - opowiada dr Anthony Perry z Anglii. Wyjątkowo uzdolnionym gościem okazał się dr Teruhiko Wakayama. Razem z prof. Yanagimachi za pomocą opracowanej przez niego metody rozpoczął próby wszczepienia jądra dorosłej komórki myszy do jaja pozbawionego DNA. Po wielu miesiącach udało się to w wypadku tzw. komórek pęcherzykowych - nierozrodczych, zróżnicowanych, otaczających jajo w jajniku. - Nie bardzo wiadomo, jak to w ogóle możliwe - zauważa dr Maleszewski. - Trzeba wiedzieć, że do rozwoju normalnego zarodka potrzebne są zarówno geny od ojca, jak i od matki, a więc z plemnika i komórki jajowej. Nie są one identyczne w działaniu. Niektóre z nich jakby "pamiętają", że pochodzą od ojca bądź matki i zachowują się w odmienny sposób. Mówimy, że są znaczone czy piętnowane - jednych nie można zastąpić drugimi. Mysie zarodki wyklonowane z komórek pochodzących tylko od jednej płci, od samicy, pozbawione męskich genów, wydają się jednak najzupełniej zdrowe. Ich rozwój przebiegał normalnie. Z pierwszej wyklonowanej generacji uzyskano już następne klony. Oznacza to, że czegoś jeszcze nie wiemy o regułach rozwoju. Udane eksperymenty klonowania rodzą nowe pytania: jak to się dzieje, że dojrzała, wyspecjalizowana komórka może spowodować i podtrzymać rozwój całego organizmu? Niezwykłe możliwości drzemią w każdej drobinie ciała. Co ją jednak uruchamia i skłania do aktywności? Dlaczego w jednych komórkach, na przykład pęcherzykowych, można odblokować program rozwoju nowego organizmu, a nie udało się tego zrobić w wypadku innych typów komórek, m.in. nerwowych i Sertoliego z kanalików nasiennych w jądrze?
Może nie wszystkie rodzaje komórek są podatne w takim samym stopniu na próby odblokowania ich pełnego zapisu genetycznego. Na razie udało się spowodować rozwój tylko żeńskich komórek somatycznych. Czy to oznacza, że klony będą tylko samicami? Co wobec tego z marzeniem miliarderów pragnących powielić samych siebie? Czyżby ten osobliwy luksus miał przysługiwać jedynie kobietom? Każde z pytań otwiera kolejny program badawczy. Zdaniem dr. Maleszewskiego, klonowanie myszy służy przede wszystkim celom poznawczym, zrozumieniu mechanizmów rozwoju zarodka, wciąż pozostającym tajemnicą.
Prof. Piotr Węgleński z Zakładu Genetyki Uniwersytetu Warszawskiego
Jeszcze niedawno dyskutowano nad tym, czy sklonowanie człowieka będzie w ogóle możliwe. Wielu badaczy mnożyło powody, za sprawą których miało to być bardzo trudnym zadaniem. Jako dowód przytaczano to, że nie udało się sklonować nawet tak typowych zwierząt laboratoryjnych, jak myszy. Sukces uczonych z Honolulu, którzy otrzymali klony gryzoni z dorosłych, całkowicie zróżnicowanych komórek somatycznych, wskazuje, że sklonowanie ludzi jest również możliwe. Co nie oznacza, że będzie to łatwe zadanie. Wskaźnik powodzenia eksperymen- tu na myszach wynosił 2 proc., co znaczy, że aby otrzymać 22 klony, trzeba było użyć ponad tysiąc komórek jajowych, wyjąć z nich jądra zawierające materiał genetyczny, zastąpić je jądrami pobranymi z komórek nierozrodczych (w tym wypadku pęcherzykowych) i wszczepić je do macicy myszy. Ponieważ nie skonstruowano jeszcze sztucznej macicy, dla eksperymentalnych ludzkich klonów należałoby znaleźć ponad tysiąc matek zastępczych. Pozostaje jednak pytanie o cel klonowania człowieka i sens takich operacji. Wiele krajów wprowadziło zakaz klonowania ludzi. W Stanach Zjednoczonych nie został on uchwalony, bo wnioskodawcy chcieli nim objąć wszelkie manipulacje dokonywane na zarodkach w laboratoriach. Problem jednak pozostał. Najbezpieczniej byłoby stosować się do zasady o godności ludzkiej sformułowanej przez Kanta: człowiek jest celem finalnym, ostatecznym, a nie może być środkiem prowadzącym do celu. Myślę, że klonowanie ludzkich tkanek, a nawet organów, hodowanie ich w ciałach zwierząt, na przykład ludzkiego ucha na ciele myszy, nie pozostaje w sprzeczności z kantowską teorią. Natomiast powoływanie ludzi do życia za pomocą tej metody na pewno by tę zasadę naruszało.
Za dziennikarską sensację, którą nie warto sobie zawracać głowy, uważa on opowiadanie o organach zastępczych dla ludzi, otrzymywanych poprzez klonowanie. Media mają skłonność do straszenia horrorem, jaki może spowodować ta metoda. Ale możliwość powielania człowieka istnieje przecież od dawna - można na przykład uzyskać osiem ludzkich zarodków z jednego zapłodnionego jaja we wczesnej fazie rozwoju. Nikt tego jednak nie robi, choć technika ta przynosi efekty w wypadku zwierząt hodowlanych. Wielu badaczy sądzi jednak, że nowa umiejętność powielania zwierząt laboratoryjnych oraz znacznie łatwiejsze i wydajniejsze techniki niż stosowane wcześniej szybko doprowadzą do klonowania innych zwierząt, z pewnością także ludzi. Kilku ekspertów amerykańskich wypowiadających się na łamach dziennika "International Herald Tribune" sądzi, że narodziny klonów ludzkich są nie do uniknięcia. "Jestem przekonany, że to się zdarzy" - uważa Lee Silver, profesor genetyki z Princeton University. "Nie byłbym zdumiony, gdyby człowieka stworzono za pomocą klonowania w ciągu najbliższych pięciu lat". Według prof. Andrzeja Kaczanowskiego, cytologa z Uniwersytetu Warszawskiego, metod klonowania będzie się używać do naprawiania ludzkich komórek i tkanek. Takie zastosowanie nie budzi żadnych kontrowersji. Podobnie jak nie wywołuje protestów klonowanie genu (na przykład wprowadzenie ludzkiego genu do mysich komórek i klonowanie go razem z genami zwierzęcymi), bo nie ma on indywidualności. Nie budzi również oporów hodowanie ludzkich tkanek czy wprowadzenie pobranych od człowieka genów do krowy, by w jej mleku uzyskać niezbędne ludzkie białka, jak interferon czy interleukina. Problem pojawia się, gdy eksperymenty przeprowadza się na ludzkich zarodkach. Trzeba myśleć o odpowiednich regulacjach prawnych, by nie zostały przekroczone normy etyczne i światopoglądowe. Tempo prac w tej dziedzinie wyraźnie uległo przyspieszeniu. Kilka dni po opublikowaniu wyników prac nad sklonowaniem myszy agencje informacyjne doniosły o próbach klonowania świni z wszczepionymi ludzkimi genami. Organy tych zwierząt można by przeszczepiać ludziom. Badania prowadzą wspólnie zespół naukowców z Edynburga, wsławiony wykreowaniem owcy Dolly, a także firma ProBio America, uczestnicząca w klonowaniu myszy. Powstało przedsiębiorstwo, które zajmie się powielaniem zmodyfikowanych genetycznie świń. Dodanie ludzkich genów do ciał tych czworonogów ma zmniejszyć reakcję odrzucania przeszczepów przez ludzi. Klonowanie ma ułatwić powielanie tylko tych zwierząt, w których ludzkie geny zdołają się odpowiednio "zadomowić". Trudno przewidzieć, jakie niespodzianki czekają nas w przyszłym tygodniu czy miesiącu.
Więcej możesz przeczytać w 32/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.