Papież zrobił, co papieskie: wyłożył analizę wartości, pozostawiając nam cesarskie - przełożenie ich na język działań
"Przy tej niezwykłej sposobności wszyscy mogliśmy się przekonać, że dobro wspólne jest tą wartością, wokół której ludzie mogą się jednoczyć w twórczej współpracy, mimo zwyczajnej w demokracji różnorodności przekonań i politycznych wizji"
Jan Paweł II
Co jest siłą prawie osiemdziesięcioletniego papieża? Właśnie zakończona pielgrzymka - być może bardziej niż wszystkie poprzednie - każe sądzić, że siłą Jana Pawła II jest jego własna bezsilność, ów słynny brak dywizji. Pochylony wiekiem i naznaczony cierpieniem, budzi większy chyba rezonans niż w ubiegłych latach. Zaskakujące, jak inny jest ton komentarzy, jak poważniej i głębiej odbierane było każde wystąpienie papieskie i wreszcie, jak w cień odszedł zauważalny w poprzednich pielgrzymkach dystans różnych środowisk do ocen i wskazówek papieskich zawartych w tych wystąpieniach. Wyjąwszy pojedyncze i zapewne z gruntu niereformowalne osoby, przesłanie Jana Pawła II zostawiło tym razem - wydaje się - ślad nie do zatarcia.
Mam nadzieję, że nadchodzący czas wakacyjny pozwoli nam przygotować się do bardzo gruntownej analizy tego wszystkiego, co w czasie niezwykłych kilkunastu dni dane nam było usłyszeć i czego dane nam było doświadczyć. Doświadczyć, bo liczyły się także słowa nie wypowiedziane i gesty oraz sytuacje lepiej niż słowa oddające przesłanie Jana Pawła II. Jest to zadanie dla każdego "człowieka dobrej woli", ale też jest to zadanie szczególnie obowiązkowe dla środowisk politycznych i intelektualnych.
Wyliczmy z pamięci - na razie bez troski o kompletność - wątki, jakie znalazły się w papieskim programie rozmowy z Polakami: czy jest możliwa wolność bez miłości, jak pogodzić wymogi rynku z problemami społecznymi, jak zapewniać sprawiedliwy pokój, co począć z "krzykiem biednych", jak ma funkcjonować świat polityków, o co zabiegać w zjednoczonej Europie, jak realizować funkcje rodziny i jak przygotować do życia młodych, jak dojść do jedności Kościołów. Kwestie natury aksjologicznej, porządkujące płaszczyznę wartości, domagają się przełożenia na język ontologii: jak w praktyce realizować akceptowane wartości. Papież zrobił to, co papieskie: wyłożył swą analizę wartości, pozostawiając cesarskie - czyli przełożenie ich na język praktycznych działań - nam.
Nie wiem, co poczną z tym zadaniem inne ugrupowania i środowiska polityczne. Mam natomiast jasny pogląd w kwestii tego, nad czym powinna się skupić po pielgrzymce Unia Wolności. Wszak to ona przecież zwykła powoływać się na swą szczególną misję cywilizacyjną, to jej zaplecze stanowi znaczna część polskiego świata intelektualnego, to ona skupia w rzadko spotykanym natężeniu współautorów tak serdecznie pochwalonych przez papieża przemian. Tak więc - noblesse oblige. Sądzę, że ten szczególny obowiązek mojego własnego ugrupowania odnosi się zwłaszcza do trzech zagadnień: do "krzyku biednych", do stosunku państwa do rodziny i do szeroko pojętej problematyki integracji Polski z Unią Europejską.
Nie byłaby to nowość w tradycji politycznej środowisk tworzących dzisiejszą UW. Ich refleksja przynosiła w przeszłości różne i niekiedy zmienne odpowiedzi. O niektórych z nich dałoby się mówić dziś tak, jak Jan Paweł II mówił o swych maturalnych kremówkach. A przecież bez odpowiedzi na te kwestie trudno prowadzić odpowiedzialną politykę, zwłaszcza jeśli miałaby ona być oparta - zgodnie z tradycją unii - na wartościach. Był czas, gdy nierzadko beztrosko, lecz za to obficie dodawany do owych wartości przymiotnik "chrześcijańskie" wywoływał mieszane uczucia. Papież zdjął w ubiegłych dniach cudzysłów z przymiotnika i przez to same wartości czynił zarówno bardziej chrześcijańskimi, jak i bardziej uniwersalnymi. Z punktu widzenia właśnie Unii Wolności, broniącej się przed zamknięciem w wyznaniowe getto i równocześnie starającej się nie instrumentalizować katolicyzmu będącego uczciwym wyznaniem wiary zdecydowanej większości jej członków, ten fakt powinien znaleźć swe odbicie.
Jan Paweł II
Co jest siłą prawie osiemdziesięcioletniego papieża? Właśnie zakończona pielgrzymka - być może bardziej niż wszystkie poprzednie - każe sądzić, że siłą Jana Pawła II jest jego własna bezsilność, ów słynny brak dywizji. Pochylony wiekiem i naznaczony cierpieniem, budzi większy chyba rezonans niż w ubiegłych latach. Zaskakujące, jak inny jest ton komentarzy, jak poważniej i głębiej odbierane było każde wystąpienie papieskie i wreszcie, jak w cień odszedł zauważalny w poprzednich pielgrzymkach dystans różnych środowisk do ocen i wskazówek papieskich zawartych w tych wystąpieniach. Wyjąwszy pojedyncze i zapewne z gruntu niereformowalne osoby, przesłanie Jana Pawła II zostawiło tym razem - wydaje się - ślad nie do zatarcia.
Mam nadzieję, że nadchodzący czas wakacyjny pozwoli nam przygotować się do bardzo gruntownej analizy tego wszystkiego, co w czasie niezwykłych kilkunastu dni dane nam było usłyszeć i czego dane nam było doświadczyć. Doświadczyć, bo liczyły się także słowa nie wypowiedziane i gesty oraz sytuacje lepiej niż słowa oddające przesłanie Jana Pawła II. Jest to zadanie dla każdego "człowieka dobrej woli", ale też jest to zadanie szczególnie obowiązkowe dla środowisk politycznych i intelektualnych.
Wyliczmy z pamięci - na razie bez troski o kompletność - wątki, jakie znalazły się w papieskim programie rozmowy z Polakami: czy jest możliwa wolność bez miłości, jak pogodzić wymogi rynku z problemami społecznymi, jak zapewniać sprawiedliwy pokój, co począć z "krzykiem biednych", jak ma funkcjonować świat polityków, o co zabiegać w zjednoczonej Europie, jak realizować funkcje rodziny i jak przygotować do życia młodych, jak dojść do jedności Kościołów. Kwestie natury aksjologicznej, porządkujące płaszczyznę wartości, domagają się przełożenia na język ontologii: jak w praktyce realizować akceptowane wartości. Papież zrobił to, co papieskie: wyłożył swą analizę wartości, pozostawiając cesarskie - czyli przełożenie ich na język praktycznych działań - nam.
Nie wiem, co poczną z tym zadaniem inne ugrupowania i środowiska polityczne. Mam natomiast jasny pogląd w kwestii tego, nad czym powinna się skupić po pielgrzymce Unia Wolności. Wszak to ona przecież zwykła powoływać się na swą szczególną misję cywilizacyjną, to jej zaplecze stanowi znaczna część polskiego świata intelektualnego, to ona skupia w rzadko spotykanym natężeniu współautorów tak serdecznie pochwalonych przez papieża przemian. Tak więc - noblesse oblige. Sądzę, że ten szczególny obowiązek mojego własnego ugrupowania odnosi się zwłaszcza do trzech zagadnień: do "krzyku biednych", do stosunku państwa do rodziny i do szeroko pojętej problematyki integracji Polski z Unią Europejską.
Nie byłaby to nowość w tradycji politycznej środowisk tworzących dzisiejszą UW. Ich refleksja przynosiła w przeszłości różne i niekiedy zmienne odpowiedzi. O niektórych z nich dałoby się mówić dziś tak, jak Jan Paweł II mówił o swych maturalnych kremówkach. A przecież bez odpowiedzi na te kwestie trudno prowadzić odpowiedzialną politykę, zwłaszcza jeśli miałaby ona być oparta - zgodnie z tradycją unii - na wartościach. Był czas, gdy nierzadko beztrosko, lecz za to obficie dodawany do owych wartości przymiotnik "chrześcijańskie" wywoływał mieszane uczucia. Papież zdjął w ubiegłych dniach cudzysłów z przymiotnika i przez to same wartości czynił zarówno bardziej chrześcijańskimi, jak i bardziej uniwersalnymi. Z punktu widzenia właśnie Unii Wolności, broniącej się przed zamknięciem w wyznaniowe getto i równocześnie starającej się nie instrumentalizować katolicyzmu będącego uczciwym wyznaniem wiary zdecydowanej większości jej członków, ten fakt powinien znaleźć swe odbicie.
Więcej możesz przeczytać w 26/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.