Wiek XX to nie tylko stulecie totalitaryzmu, to także czas ich skutecznego przezwyciężania
- takim wnioskiem zamknięto 66. Światowy Kongres PEN Clubu, który obradował od 15 do 19 czerwca w Warszawie.
- Nasze stulecie z pewnością nie należy do najbardziej krwawych w dziejach ludzkości, ale zadawanie śmierci nigdy nie było tak masowe jak w naszych czasach - stwierdził Zygmunt Kubiak. Ten proceder umożliwiło masowe wdrażanie ideologii totalitarnej w życie umysłowe całych społeczeństw. Pisarze zwracali uwagę na to, iż rozpad systemu komunistycznego był przede wszystkim wynikiem zmian w umysłowości wielu grup społecznych, a dopiero później efektem przemian gospodarczych i politycznych. Nacjonalistyczne resentymenty zostały wprawdzie wyeliminowane z dyskursu politycznego, ale - co podkreślił historyk Jerzy Jedlicki - pozostają częścią praktyki politycznej. Swoistym memento na zakończenie stulecia jest fakt, że NATO w kampanii przeciw rozszalałemu nacjonalizmowi i w obronie podstawowych wolności musiało użyć sporego arsenału wojskowego. Podobnie rzecz ma się z ksenofobią: socjolog Ireneusz Krzemiński zwrócił uwagę na to, że dziś nawet zagorzali antysemici nie występują w życiu publicznym pod takim szyldem.
Pod koniec stulecia za najsilniejsze zagrożenie życia publicznego pisarze uznali rozpanoszony swoisty totalitaryzm kulturowy. Zagrożenia, jakie niesie bytowanie w globalnej wiosce, są bardzo rozległe - od zaniku kultur lokalnych (każdego dnia ginie jeden język) po inwazję kultury pop. Przed wszechwładzą kultury masowej ostrzegał w płomiennym przemówieniu wielki dramaturg brytyjski Ronald Harwood. Kultura podlega procesowi "spłaszczania", co wyraża się w coraz częstszej rezygnacji artystów uprawiających twórczość "wysoką" z aspiracji docierania do prawdy na rzecz "uprzystępniania" dzieł jak najszerszej publiczności. Harwood taką postawę nazwał wręcz kolaboracją, podkreślając, że sztuka popularna i "łatwa" działa podstępnie i destrukcyjnie. Jednym z bardziej dotkliwych skutków ubocznych wynikających z obcowania z nią staje się rozpowszechniona postawa dekoncentracji i rozproszenia, w jakiej bytują przez całe swoje życie coraz szersze kręgi społeczne. Paradoksem działalności PEN Clubu, którego historia jest wielką kampanią na rzecz wolności słowa, stało się to, że pod koniec naszego wieku właśnie on przestrzega przed "nadmierną wolnością słowa". Leszek Kołakowski w inauguracyjnym przemówieniu postawił fundamentalne pytanie: którą z dwóch sprzecznych prawd uznać należy za nadrzędną - czy tę, że wolność słowa jest warunkiem wszystkich innych wolności, czy tę, iż jest ona zarazem wolnością dla kłamstwa, nienawiści, fanatyzmu, szerzenia przemocy czy pornografii? Przywrócenie cenzury byłoby jednak - zdaniem filozofa - nie tylko niesłuszne ze względów etycznych, ale i niewykonalne w dobie Internetu.
Największym zagrożeniem dla życia umysłowego ludzkości pod koniec XX stulecia jest
totalitaryzm kulturowy
Działalność PEN Clubu na rzecz wolności słowa i praw człowieka ma długą i bogatą tradycję - zainicjowało ją utworzenie w 1934 r. z inicjatyw Herberta George?a Wellsa specjalnego funduszu pomocy pisarzom niemieckim zmuszonym przez hitlerowców do emigracji. W 1937 r. pierwszy oficjalny (i skuteczny!) protest przeciwko uwięzieniu pisarza za przekonania - domagano się uwolnienia Arthura Koestlera w Hiszpanii - zapoczątkował przekształcanie się PEN Clubu w organizację de facto polityczną. Polski PEN Club powstał z inicjatywy i pod prezesurą Stefana Żeromskiego już w 1924 r., a Światowy Kongres Międzynarodowej Federacji PEN Warszawa gościła w 1930 r. Dzisiaj PEN Club ma 130 centrów w 94 krajach i podejmuje działalność na różnych poziomach kultury. Komitet Pisarzy Uwięzionych walczy z prześladowaniami intelektualistów, Komitet Praw Językowych i Tłumaczeń broni praw do używania języków zakazywanych przez reżimy polityczne, Komitet Kobiet Pisarek stawia sobie za cel walkę z analfabetyzmem kobiet. Istotne jest to, że centra PEN związane są nie z krajami, lecz z językami, na przykład w byłej Jugosławii funkcjonuje kilka PEN Clubów.
- Nasz wiek był stuleciem wielkich kłamstw. Jest to częściowo wina intelektualistów, ponieważ zbyt słabo protestowali przeciw kłamstwu. Jeżeli nie będą się energicznie opierać, wiek następny stanie się epoką kłamstw jeszcze bardziej monstrualnych - przestrzegał wietnamski intelektualista Doan Viet Hoat. Zjawisko prześladowania za twórczość literacką bądź poglądy wcale nie zanikło wraz z upadkiem systemu komunistycznego w Europie. W 1998 r. do prześladowań pisarzy doszło aż w 98 krajach, Komitet Pisarzy Uwięzionych podjął skuteczną interwencję w 130 wypadkach. Tylu pisarzy pozostaje jednak w więzieniu, a aż 48 intelektualistów zabito w tym czasie za poglądy.
- Nasze stulecie z pewnością nie należy do najbardziej krwawych w dziejach ludzkości, ale zadawanie śmierci nigdy nie było tak masowe jak w naszych czasach - stwierdził Zygmunt Kubiak. Ten proceder umożliwiło masowe wdrażanie ideologii totalitarnej w życie umysłowe całych społeczeństw. Pisarze zwracali uwagę na to, iż rozpad systemu komunistycznego był przede wszystkim wynikiem zmian w umysłowości wielu grup społecznych, a dopiero później efektem przemian gospodarczych i politycznych. Nacjonalistyczne resentymenty zostały wprawdzie wyeliminowane z dyskursu politycznego, ale - co podkreślił historyk Jerzy Jedlicki - pozostają częścią praktyki politycznej. Swoistym memento na zakończenie stulecia jest fakt, że NATO w kampanii przeciw rozszalałemu nacjonalizmowi i w obronie podstawowych wolności musiało użyć sporego arsenału wojskowego. Podobnie rzecz ma się z ksenofobią: socjolog Ireneusz Krzemiński zwrócił uwagę na to, że dziś nawet zagorzali antysemici nie występują w życiu publicznym pod takim szyldem.
Pod koniec stulecia za najsilniejsze zagrożenie życia publicznego pisarze uznali rozpanoszony swoisty totalitaryzm kulturowy. Zagrożenia, jakie niesie bytowanie w globalnej wiosce, są bardzo rozległe - od zaniku kultur lokalnych (każdego dnia ginie jeden język) po inwazję kultury pop. Przed wszechwładzą kultury masowej ostrzegał w płomiennym przemówieniu wielki dramaturg brytyjski Ronald Harwood. Kultura podlega procesowi "spłaszczania", co wyraża się w coraz częstszej rezygnacji artystów uprawiających twórczość "wysoką" z aspiracji docierania do prawdy na rzecz "uprzystępniania" dzieł jak najszerszej publiczności. Harwood taką postawę nazwał wręcz kolaboracją, podkreślając, że sztuka popularna i "łatwa" działa podstępnie i destrukcyjnie. Jednym z bardziej dotkliwych skutków ubocznych wynikających z obcowania z nią staje się rozpowszechniona postawa dekoncentracji i rozproszenia, w jakiej bytują przez całe swoje życie coraz szersze kręgi społeczne. Paradoksem działalności PEN Clubu, którego historia jest wielką kampanią na rzecz wolności słowa, stało się to, że pod koniec naszego wieku właśnie on przestrzega przed "nadmierną wolnością słowa". Leszek Kołakowski w inauguracyjnym przemówieniu postawił fundamentalne pytanie: którą z dwóch sprzecznych prawd uznać należy za nadrzędną - czy tę, że wolność słowa jest warunkiem wszystkich innych wolności, czy tę, iż jest ona zarazem wolnością dla kłamstwa, nienawiści, fanatyzmu, szerzenia przemocy czy pornografii? Przywrócenie cenzury byłoby jednak - zdaniem filozofa - nie tylko niesłuszne ze względów etycznych, ale i niewykonalne w dobie Internetu.
Największym zagrożeniem dla życia umysłowego ludzkości pod koniec XX stulecia jest
totalitaryzm kulturowy
Działalność PEN Clubu na rzecz wolności słowa i praw człowieka ma długą i bogatą tradycję - zainicjowało ją utworzenie w 1934 r. z inicjatyw Herberta George?a Wellsa specjalnego funduszu pomocy pisarzom niemieckim zmuszonym przez hitlerowców do emigracji. W 1937 r. pierwszy oficjalny (i skuteczny!) protest przeciwko uwięzieniu pisarza za przekonania - domagano się uwolnienia Arthura Koestlera w Hiszpanii - zapoczątkował przekształcanie się PEN Clubu w organizację de facto polityczną. Polski PEN Club powstał z inicjatywy i pod prezesurą Stefana Żeromskiego już w 1924 r., a Światowy Kongres Międzynarodowej Federacji PEN Warszawa gościła w 1930 r. Dzisiaj PEN Club ma 130 centrów w 94 krajach i podejmuje działalność na różnych poziomach kultury. Komitet Pisarzy Uwięzionych walczy z prześladowaniami intelektualistów, Komitet Praw Językowych i Tłumaczeń broni praw do używania języków zakazywanych przez reżimy polityczne, Komitet Kobiet Pisarek stawia sobie za cel walkę z analfabetyzmem kobiet. Istotne jest to, że centra PEN związane są nie z krajami, lecz z językami, na przykład w byłej Jugosławii funkcjonuje kilka PEN Clubów.
- Nasz wiek był stuleciem wielkich kłamstw. Jest to częściowo wina intelektualistów, ponieważ zbyt słabo protestowali przeciw kłamstwu. Jeżeli nie będą się energicznie opierać, wiek następny stanie się epoką kłamstw jeszcze bardziej monstrualnych - przestrzegał wietnamski intelektualista Doan Viet Hoat. Zjawisko prześladowania za twórczość literacką bądź poglądy wcale nie zanikło wraz z upadkiem systemu komunistycznego w Europie. W 1998 r. do prześladowań pisarzy doszło aż w 98 krajach, Komitet Pisarzy Uwięzionych podjął skuteczną interwencję w 130 wypadkach. Tylu pisarzy pozostaje jednak w więzieniu, a aż 48 intelektualistów zabito w tym czasie za poglądy.
Więcej możesz przeczytać w 26/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.