Wcześniej czy później krzyże i tak wrócą na żwirowisko
- oświadczył w ubiegły piątek Kazimierz Świtoń, tuż po opuszczeniu aresztu, w którym przebywał od końca maja. Samozwańczy obrońca wiary "zlustrował" miejsce, gdzie umieszczono usunięte ze żwirowiska krzyże i zapewnił, że nadal będzie bronił krzyża papieskiego - przed "rządem, który jest pomocnikiem szatana". Dla obserwatorów trwającego od miesięcy spektaklu na żwirowisku aresztowanie Świtonia wyglądało na krótki antrakt wymuszony papieską wizytą w Polsce. Areszt prewencyjny? Podczas antraktu na scenę udało się wedrzeć aktorom drugiego planu: rabin Joskowicz chciał, by "pan papież" doprowadził do usunięcia ostatniego krzyża ze żwirowiska, Komitet na rzecz Kazimierza Świtonia prosił listownie Jana Pawła II o wstawiennictwo za "obrońcą krzyża", zaś były działacz opozycyjny apelował do prezydenta o łaskę dla aresztanta. Po niejawnym posiedzeniu, na którym uchylono areszt, rzecznik sądu Jarosław Sablik oświadczył, że ze względu na wiek aresztanta i ewentualność skazania go na karę w zawieszeniu "nie ma potrzeby stosowania najsurowszego środka zapobiegawczego". Z orzeczeniami niezawisłego sądu nie należy dyskutować. Trzeba mieć nadzieję, że nie ma w Polsce ludzi "równiejszych" wobec prawa, co nie zawsze jest oczywiste, biorąc pod uwagę przypadki Andrzeja Leppera i właśnie Kazimierza Świtonia.
Więcej możesz przeczytać w 26/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.