Drogowskaz planety

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po świecie tuła się ponad 20 mln uchodźców. Ich największym źródłem jest Afryka
W jakim świecie przyjdzie żyć ludziom XXI wieku? Ostatnia dekada tego stulecia to ciąg największych niespodzianek i niespotykanego dotychczas tempa przemian. Kto spodziewał się pokojowego zburzenia muru berlińskiego, zjednoczenia Niemiec i rozpadu ZSRR? Kto liczył się z kryzysem azjatyckich "tygrysów"? W tak szybko zmieniającym się świecie można mówić tylko o tendencjach rozwoju i jego potencjalnych zagrożeniach. Tych ostatnich, niestety, nie brakuje.
Pod znakiem zapytania staje prognozowany jeszcze niedawno tzw. wiek Pacyfiku. Zwłaszcza że kryzys dotknął także kraje wydawałoby się odporne na chwilowe zawirowania koniunktury, jak Japonia czy Korea Południowa. Japonia ma przed sobą długi i bolesny okres porządkowania gospodarki. Korektę muszą przeprowadzić również Chiny. Oba państwa powinny rozstrzygnąć, czy chcą reform, podejmując ryzyko utraty stabilności. Kryzys azjatycki wymaga m.in. restrukturyzacji gospodarek, głównie systemu bankowego, a także reform politycznych.
Coraz bardziej prawdopodobny staje się więc "scenariusz atlantycki" z USA jako głównym bohaterem. "Jeszcze przez pewien czas - dłużej niż jedno pokolenie - żaden pojedynczy rywal prawdopodobnie nie zdoła zagrozić pozycji Ameryki, która pozostanie najważniejszym mocarstwem światowym" - twierdzi Zbigniew Brzeziński w "Wielkiej szachownicy". "Na dłuższą metę realia polityki światowej z pewnością będą jednak coraz mniej sprzyjać skupianiu się władzy hegemonistycznej w rękach jednego mocarstwa. Z tego powodu Ameryka jest nie tylko pierwszym i jedynym supermocarstwem naprawdę ogólnoświatowym, lecz prawdopodobnie także ostatnim".
Podobnego zdania jest Fareed Zakaria, publicysta "Foreign Affairs" z Nowego Jorku: - Świat jest zależny od amerykańskiej gospodarki i politycznego przywództwa Waszyngtonu. Polityczni decydenci w USA stają jednak wobec bardziej wymagającego elektoratu i często poddają się wpływom grup lobbistycznych reprezentujących interesy na przykład Kubańczyków, Chińczyków czy Żydów. Uleganie tym presjom może sprowadzić amerykańską politykę na śliską drogę realizowania partykularnych interesów poszczególnych grup narodowych, a nie wizji supermocarstwa działającego w interesie całego globu.
Jeśli nawet powiedzie się wprowadzenie euro, najprawdopodobniej nadal będzie dominował dolar - w tej walucie ulokowanych jest 60 proc. światowych rezerw finansowych. Dynamika europejskiego biznesu jest hamowana przez powolne tempo podejmowania decyzji politycznych. Tymczasem - zdaniem Aloisa Bischofbergera, eksperta szwajcarskiego banku Credit Suisse - będzie postępowała globalizacja gospodarki, a co za tym idzie - zaostrzenie konkurencji między poszczególnymi państwami i regionami. Internacjonalizacja narodowych gospodarek wymusi jeszcze większą płynność rynków finansowych, poprawi jakość pracy, zliberalizuje systemy podatkowe. Z dużą nadzieją spogląda się w tym wypadku na rynki wschodzące, w tym na kraje środkowo-wschodniej Europy. Nowoczesna technologia informacyjno-komunikacyjna sprawi natomiast, że łatwiejsza będzie wymiana usług. A jest o co walczyć, zważywszy że usługi stanowią źródło dwóch trzecich PKB państw wysoko rozwiniętych. James Schiro, przewodniczący rady nadzorczej Price Waterhouse Coopers, zapytany o preferowane umiejętności menedżera przyszłości, powiedział, że poza odpowiednim wykształceniem i doskonałą znajomością lokalnego rynku większe znaczenie będzie miała zdolność działania w warunkach wielokulturowych i gotowość przenoszenia się z jednego krańca Ziemi na drugi.
Biorąc te czynniki pod uwagę, do wyzwań XXI wieku najlepiej przygotowane są Stany Zjednoczone. Ekspertom europejskim nie brakuje jednak optymizmu. Podczas tegorocznej konferencji na temat międzynarodowego bezpieczeństwa, polityki i ekonomii, zorganizowanej przez Graduate Institute of International Studies w Genewie, podkreślano, że euro umożliwi uniknięcie kryzysów walutowych i związanej z nimi inflacji. Trzeba się jednak liczyć z bezrobociem jako głównym zmartwieniem większości państw europejskich. Niestety, Unia Europejska nadal nie potrafi sobie z tym poradzić.


Na najbliższe dziesięciolecia coraz bardziej prawdopodobny jest "scenariusz atlantycki" - z USA jako głównym mocarstwem świata

Z zupełnie innymi problemami przyjdzie się zmierzyć Rosji, która nie jest już wprawdzie potęgą światową, ale trudno powiedzieć, że ma jedynie regionalne znaczenie. Produkt krajowy brutto Rosji stanowi zaledwie 2 proc. światowego PKB, lecz jej potencjał broni nuklearnej wynosi aż 55 proc. światowego arsenału. Historia i doświadczenia ostatnich lat uczą jednak wielkiej ostrożności w snuciu jakichkolwiek wizji rozwoju tego kraju.
Coraz częściej dyskutuje się o mechanizmie podejmowania decyzji na szczeblu międzynarodowym. Pytania dotyczące przyszłości ONZ stawiane są nieraz w dość obcesowy sposób: "czy świat nadal potrzebuje bankruta?". Według prof. Victora-Yves?a Ghebali z genewskiego instytutu, reformy organizacyjne nie wystarczą. Być może trzeba się zastanowić nad ograniczeniem prawa weta i transferem władzy do niektórych organizacji regionalnych, np. OBWE. ONZ musi jednak pozostać "dyplomatycznym forum świata, wentylem bezpieczeństwa i ścianą płaczu", a także strukturą sankcjonującą użycie siły i zapobiegającą proliferacji. Zwłaszcza że musimy się liczyć z nowym rodzajem wojen i używaniem broni o coraz większej sile rażenia. - Broń stała się szybsza od naszych umysłów - konstatuje sarkastycznie ThérŻse Delpech z paryskiego Commissariat ? l?Energie Atomique. Zdaniem Grahama T. Allisona z Harvard University, wiele analiz wskazuje na to, że broń atomowa może zostać użyta w ciągu najbliższych pięciu, dziesięciu lat.
W niezbyt różowych barwach rysuje się przyszłość Bliskiego Wschodu. Oczekiwane przez świat zakończenie konfliktu izraelsko-palestyńskiego może się paradoksalnie okazać otwarciem puszki Pandory. Spowoduje zmiany w innych państwach arabskich, których polityka ma charakter antyizraelski. Nic dziwnego, że powodzeniem procesu pokojowego nie jest zainteresowany ani Assad w Syrii, ani Husajn w Iraku. Przyczyną nowych konfliktów mogą być nie tylko zamieszki wewnętrzne związane ze zmianami politycznymi, ale i walka o dostęp do źródeł wody.
Ogromy potencjał "bomb etnicznych" zagraża przyszłości Trzeciego Świata, zwłaszcza Afryki. Nie bez kozery wszyscy spoglądają teraz na RPA, mając nadzieję, że "model Mandeli" okaże się receptą na przeprowadzenie zmian politycznych przy jednoczesnym utrzymaniu wzrostu gospodarczego. Już dziś po świecie tuła się ponad 20 mln uchodźców. - Europa powinna się pogodzić z myślą o przyszłości z uchodźcami. Potencjał konfliktów etnicznych na świecie jest ogromny i nawet najnowocześniejsza generacja rakiet nie ułatwi rozwiązania wszystkich problemów - przestrzegała niedawno Sadako Ogata, Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). Sytuację pogarsza pogłębiająca się przepaść między coraz bardziej zaludnionym, młodym, głodnym i sfrustrowanym Południem a starzejącą się - aczkolwiek zasobną - Północą. Nie wszyscy będą jednak mogli emigrować, dlatego przewiduje się dalsze powiększanie metropolii i coraz mniejszą możliwość zarządzania nimi, co już dziś urbaniści nazywają "chaotyczną metropolizacją" świata.
Czy te pesymistyczne scenariusze zostaną zrealizowane? Prognozy wielu cenionych politologów dotyczące m.in. "wieku Pacyfiku", końca historii czy zderzenia cywilizacji zdają się przechodzić do lamusa historii. Może więc i tym razem rozwój cywilizacji będzie przebiegać inaczej, niż wyobrażają to sobie futurolodzy, wyciągając wnioski z zagrożeń współczesnego świata?



CURT GASTEYGER dyrektor Programu Studiów Strategicznych
i Międzynarodowego Bezpieczeństwa w Genewie


Być może ostatnie wydarzenia w Kosowie sprawią, że nie będziemy traktować suwerenności jako czegoś nietykalnego, lecz większą uwagę poświęcimy demokracji i prawom człowieka. Pozostaje pytanie, czy Kosowo stanowi precedens, po którym będziemy militarnie reagować na ludobójstwo i poważne pogwałcenie praw człowieka. Wystarczy wspomnieć Tybet czy Kurdystan, gdzie ze względów polityczno-strategicznych nie zostało to uczynione. Kosowo doprowadziło do ściślejszej współpracy państw europejskich i wzmocnienia humanitarnego prawa międzynarodowego.
Ważną siłą pozostanie Rosja i warto ją jak najbardziej integrować z instytucjami europejskimi, by dać szansę zbudowania potęgi, której nie trzeba się obawiać. Rosja nie jest już dyktaturą; znajduje się w fazie przejściowej, z której - mam nadzieję - podąży ku demokracji. Gospodarka rosyjska potrzebuje Zachodu, Moskwa będzie się więc wystrzegać akcji mogących jej zaszkodzić. Możemy mieć silne Chiny, ale równie dobrze rozpadające się na kawałki państwo. Trzeba wziąć też pod uwagę wpływ potęgi Chin i Indii na środowisko naturalne, zwłaszcza jeżeli te państwa rozwiną się gospodarczo. Dlatego nie mniejszą wagę przywiązywałbym do mogącej nastąpić katastrofy ekologicznej.
Więcej możesz przeczytać w 26/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.