No i znowu nie mamy loga. Znów nasz kraj jest niemarkowy, jak podróbka jakaś albo produkt własny dyskontu wręcz. Martwią się izby turystyczne, rozpaczają działy promocji. Ostatni logotyp, czyli sprężyna ułożona w kontury Polski, właśnie został porzucony. Nie spodobał się społeczeństwu. Na nic zdały się tłumaczenia, że sprężyna obrazuje dynamikę i rozwój. – Tak abstrakcyjne symbole wymagają wyrobionej wrażliwości – zdiagnozował problem spec od reklamy cytowany przez „Press”. I dodał, że nie ma u nas niczego, co mogłoby reprezentować Polaków.
Porzućmy więc nadzieję, że jest coś, co połączyłoby słoiki uciśnięte w Polskim Busie z wielkomiejską hipsterką z targów śniadaniowych, najnowszego fetyszu klasy średniej, antysystemowców z kondominium rosyjsko-niemieckiego pod żydowskim powiernictwem z lemingami skąpanymi w blasku lastryko-trotuarów galerii handlowych. Chyba że grill.
Grill nie wymaga wspomnianej wrażliwości. Ba, nierzadko – sądząc po brawurowym swądzie, hałaśliwej dezynwolturze ucztujących i notowanych w lokalnej prasie bijatykach o ostatnią rozpałkę w sklepach przy stacjach benzynowych – stoi mu ona na przeszkodzie. Niestety jednak, grill kojarzy się także z czymś radosnym. A tego Polak nie lubi.
Latawiec, wcześniejsze i tak samo niewdrożone logo, podobnie jak sprężyna uznane zostało za hańbiące. Żadnych 123 lat zaborów, dwóch wojen, pół wieku rządów Ruskich i ostatnich 25 lat okradania nas w teoretycznie tylko suwerennej Polsce, tylko beztroska, zabawa i wakacje. Doprawdy, okropność.
Bo ma być poważnie. Wzniośle, smutno, a najlepiej tragicznie. Bez względu na okoliczności. To jest nasz produkt własny. Jak w relacji na żywo rozhisteryzowanego reportera TVN24 spod bankomatu w Atenach, którą przerwała przechodząca obok Greczynka, wręczając mu butelkę wody i prosząc, by się uspokoił i nie straszył ludzi. Albo jak w Zarządzie Transportu Miejskiego w Warszawie, który wlepił naganę słynnemu już kierowcy linii 509, bo uśmiechał się i zagadywał pasażerów. – Co ty z nimi gadasz, to przecież buraki – dodali koledzy z zajezdni. Albo jak w kwaterach w Wiśle, gdzie dorośli letnicy podpisują regulamin, że o 22.00 mają spać, nie mogą przyjmować gości, chodzić w butach i hałasować, na przykład śmiać się. Albo jak na Facebooku, gdzie potężnie już wkurwieni rodacy ogłosili, że czują się „zaszczuci pedalstwem”, to jest możliwością pokolorowania na tęczowo zdjęć, z której garstka sympatyków równości dla gejów i lesbijek skorzystała. To wszystko historie z ostatniego tygodnia.
Jeśli jednak już się zdarzy, że Polak odepnie wrotki i wydrze ryja, podrygując półnago na stolikach lotniska w doświadczonej zamachem Tunezji, odzywają się głosy publicystów, że była to emanacja głębokich przeżyć, objawiająca się symbolicznym „tańcem życia”. Żaden więc niekulturalny wybryk, zwany także robieniem siary. Polak i prymitywna choćby radocha – to się wyklucza. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.