W słowach papieża wielu słuchaczy usiłuje szukać poparcia dla swoich roszczeń wobec państwa
Nie po raz pierwszy zadaję sobie pytanie, jak nauczanie Ojca Świętego, papieża Polaka, przekłada się na upowszechnienie cnót i postaw obywatelskich jego ziomków. Jaki rzeczywisty wpływ na zachowania, na postępki Polaków ma przypominanie o dziesięciu przykazaniach, o treści Kazania na Górze, o tym, kto i za co będzie błogosławiony?
Pytanie to nie przestaje być aktualne choćby dlatego, że Polacy ciągle odstają od średniej europejskiej w takich kwestiach, jak solidność, punktualność, poczucie odpowiedzialności, spolegliwość (to piękne określenie Kotarbińskiego nie cieszy się nadmierną popularnością!). Słaba jest troska o dobro wspólne, o porządek publiczny. Mimo upływu dziesięciu lat, nie wszyscy Polacy przekształcili się już w obywateli nie tylko lojalnych wobec własnego państwa, lecz także troszczących się o nie. Żądają za to ustawicznie taryfy ulgowej w ocenie i karaniu najrozmaitszych wykroczeń. Rzadko jeszcze współpracują z organami władzy, ciągle pomawianymi o podobieństwo do UB i MO, lekceważonymi i niekiedy na zapas szkalowanymi.
Iluzją okazała się nadzieja na to, że natychmiast po obaleniu komunistycznego reżimu ludzie z dnia na dzień staną się zaangażowanymi obywatelami swego już przecież państwa. Niestety, wielu uznało wolność za upoważnienie do samowoli, do liberum veto. Również hierarchom kościelnym zdarzało się relatywizować prawo. W tych warunkach kościelne nauczanie nie przełożyło się w dostatecznym stopniu na te aspekty moralności i etyki, które decydują o jakości współżycia ludzi, o jakości społeczeństwa, o poziomie państwa. Polacy zbyt często jeszcze odbierają katechezę bezrefleksyjnie, nie odnosząc jej do siebie, nie pojmując jej jako nakazu uczciwego życia tu i teraz. Łatwo zauważyć, że szczególnie intensywnie oklaskiwane są te wypowiedzi Ojca Świętego, które można (przy odpowiedniej dozie tendencyjności) zinterpretować jako pretensje wobec państwa. W słowach papieża wielu słuchaczy usiłuje szukać poparcia dla swoich roszczeń wobec tego niedobrego państwa, rządu, ustroju, a nie zachęty do poprawy własnych zachowań i działań. My jesteśmy dobrzy, uczciwi i pokrzywdzeni, zaś Kościół ma stworzyć nam nadzieję na powstanie lepszego państwa, które Pan Bóg powinien nam zesłać, a nie my sami je zbudować.
Wielu Polaków uznało wolność za upoważnienie do samowoli, do liberum veto
Przekonanie o krzywdzie, o generalnej niesprawiedliwości jest jedną z największych przeszkód na drodze Polaków do nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego. Poczucie krzywdy rodzi uczucie alienacji, wyobcowania, zamykanie się na cudze racje, lekceważenie prawa uznawanego a priori za złe i niesprawiedliwe. Ponieważ nadal dzieje się nam krzywda, nie powinniśmy być surowo karani za niedbalstwo, niesolidność, niepunktualność, niewywiązywanie się z dobrowolnie podjętych obowiązków. Na przykład ciągle nie wypada nie zapłacić za źle wykonaną pracę, a zapomnienie o wykonaniu zadania wciąż bywa uważane za usprawiedliwienie.
To prawda, że wiele się zmienia na lepsze. Społeczna ofiarność na rzecz Bośniaków, Czeczenów czy Albańczyków jest bardzo pocieszająca. Ale zbyt mała jeszcze część społeczeństwa aktywnie uczestniczy w budowaniu, w konstruowaniu jutra, wpływaniu na kształt naszego życia. Wygodniej być mentorem i żądać, aniżeli samemu coś zrobić. Zbyt częsta jest jeszcze mentalność i postawa szeregowego pracownika najemnego, a zbyt rzadka - twórcy, budowniczego. Nie ma powodu, by przypuszczać, że takich postaw oczekuje od nas papież Polak.
Tak więc zaległości w kształtowaniu tych cech, które warunkują sukces w zderzeniu z otaczającym nas światem, są jeszcze ogromne. Czas wyciągnąć właściwe wnioski z katechezy papieża Polaka!
Więcej możesz przeczytać w 27/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.