Przemoc na telewizyjnym ekranie powoduje, że świat postrzegamy jako wrogi, a życie - jako zdominowane przez patologie
W trzech najczęściej oglądanych ogólnopolskich programach telewizji sceny przemocy pojawiają się średnio co trzy minuty. W Stanach Zjednoczonych obliczono, że dzieci między siódmym a osiemnastym rokiem życia przeciętnie oglądają w telewizji tyle scen przemocy (prawie 22 tys. rocznie), że musiałyby przebywać prawie 600 lat w środowisku przestępczym, by podobną ich liczbę zobaczyć na żywo. Psychologowie dowodzą, że gdyby nie telewizyjne sceny przemocy, o 10-12 proc. zmniejszyłaby się liczba agresywnych zachowań.
Dotkliwsze są spustoszenia w psychice widzów, zwłaszcza u dzieci: lęki, stany neurotyczne, koszmary senne, brak poczucia bezpieczeństwa, niewrażliwość na krzywdę i prześladowania. W konsekwencji tworzymy uproszczoną wizję rzeczywistości. Przemoc oglądana na telewizyjnym ekranie powoduje, że świat postrzegamy jako wrogi, a życie - jako zdominowane przez patologie. Niedojrzali widzowie mogą z tego wyciągnąć wniosek, że w prawdziwym życiu opłaca się być tylko napastnikiem - na ekranie zwykle przystojnym, wręcz człowiekiem sukcesu. Jak temu zaradzić, nie ograniczając wolności słowa? W wielu krajach przyjęto odpowiednie ustawy, lecz ich skuteczność jest niewielka. "Łatwo powiedzieć, że chcemy świata bez przemocy, ale nikt jeszcze nie dał recepty na taki świat. Potępiać absolutnie wszelką przemoc, bez różnicy, to potępiać życie" - napisał prof. Leszek Kołakowski, filozof.
Więcej możesz przeczytać w 27/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.