Prezes NBP Marek Belka wygłosił ostatnio kilka tez na temat gospodarki światowej, greckiej i polskiej, które z radością podchwycili lewicowi publicyści wciąż mający nadzieję na przejęcie rządu dusz „wkurzonych” wyborców. Ja takich aspiracji nie mam, ale odniosę się do niektórych z nich.
Podobno mamy w Polsce „wyczynowy kapitalizm”, „dobry system podatkowy”, „podatki są niskie i proste”, „sektor publiczny niedoinwestowany”, „panuje pseudoprzedsiębiorczość” i „udział płac w PKB jest niski”. O przyczynach niskich płac w Polsce pisałem na łamach „Wprost” („Jaka praca, taka płaca” z 14 czerwca br.).
Wyczynowy kapitalizm panuje w USA i w niektórych krajach azjatyckich, gdzie państwo redystrybuuje, czyli wydaje około 25 proc. PKB i nie zapewnia obywatelom powszechnych świadczeń zdrowotnych i emerytalnych. Polskie państwo od roku 1990 redystrybuuje ponad 40 proc. PKB, w tym największy wśród krajów rozwiniętych odsetek wydatków na emerytury i renty. Jeśli więc robi to źle, to z winy rządzących polityków i biurokracji sektora publicznego, a nie sektora prywatnego płacącego podatki. Przy czym, jeśli porównać łączne obciążenia podatkowe krajów rozwiniętych, gdy znajdowały się na obecnym poziomie rozwoju Polski (czyli minimum kilkadziesiąt lat temu), to okaże się, że podatki w tych krajach były 1,5-2 razy niższe niż obecnie w Polsce.
Prezes Belka słusznie zauważa masowe oszustwa na akcyzie i straty kilku miliardów złotych rocznie, ale nie wspomina o dziurze w podatku VAT na kwotę minimum 20 mld zł. Warto zauważyć, że wydatki na systemy informatyczne polskiej skarbówki stanowią około dwóch procent ogółu wydatków, gdy w takiej Szwecji jest to 18 proc. Porównywanie Polski z krajami skandynawskimi, Francją czy Niemcami jest więc zabawne, zwłaszcza przez kogoś, kto miał wpływ na sposób funkcjonowania administracji publicznej, od Ministerstwa Finansów poczynając, na banku centralnym kończąc.
À propos rynku finansowego i krytyki rozbuchanego kapitalizmu oraz spekulacji walutowych, to najprostszym lekarstwem jest mniejsze zadłużenie rządu u tych samych banków inwestycyjnych, które spekulują później na walucie. Równie istotną i prostą kwestią jest stałe usuwanie asymetrii informacji na rynku finansowym w Polsce, począwszy od publikacji historycznego już raportu KNF o opcjach walutowych, a skończywszy na bieżących danych z rynku walutowego o pozycjach zajmowanych przez różne typy inwestorów. Znacznie trudniej będzie wtedy spekulantom, zwłaszcza zagranicznym, wywoływać odruchy stadne na rynku i wyciągać oszczędności polskich firm i gospodarstw domowych.
Zamiast kapitalizmu wyczynowego mamy więc w Polsce kapitalizm amatorski i jak chcemy grać w wyższej lidze, to najpierw odróbmy pracę domową, a nie opowiada jmy bajki, bo przynajmniej część prywatnego sektora w Polsce już jest dorosła. �
* Członek zarządu Deloitte Consulting
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.