MAGIA SIECI

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy jesteśmy zakładnikami Internetu?
Musiało minąć 38 lat, aby radio zdobyło 50 mln odbiorców. Telewizja zyskała takie audytorium w ciągu 13 lat. Pięć lat zajęło z kolei rozprzestrzenienie się Internetu na całym globie. Takie dane zawiera raport Stanley Technology Research. Bez ry- zyka błędu można założyć, że jeśli w XXI w. pojawi się jakieś nowe medium, zawładnie globalną wyobraźnią w jeszcze krótszym czasie.
W nadchodzącym stuleciu pożegnamy się z tradycyjną telewizją: jej cyfrowa sukcesorka nie będzie już skierowana do widza, który trzymając w ręku pilota, może tylko zaakceptować bądź odrzucić proponowany mu program. Możliwość wyboru dowolnej audycji lub filmu oznaczać będzie swobodę konstruowania własnego programu telewizyjnego. Co więcej, widz będzie mógł wybrać ujęcia z różnych kamer. Takie rozwiązania istnieją wprawdzie już teraz, ale ich upowszechnienie jest sprawą przyszłości.
Kiedy w połowie XV stulecia Gutenberg składał swoją pierwszą maszynę drukarską, nie przypuszczał nawet, jakie piętno jego epokowy wynalazek odciśnie na bliskiej i całkiem odległej przyszłości. Już w XV i XVI wieku koszt edycji książek zmniejszył się do tego stopnia, że możliwy stał się swobodny - na owe czasy - obieg informacji. Po raz pierwszy potęgę druku wykorzystano w czasach reformacji. Świat zmienił się nie do poznania, a edukacyjny boom, inspirowany tanim drukiem, doprowadził do szybkiego rozwoju Starego Kontynentu. Czy można porównać dzisiejszy rozwój Internetu do wynalazku sprzed wieków?
U progu XXI w. Internet umożliwia dwustronną komunikację - w czasie rzeczywistym - na niewyobrażalną jeszcze niedawno skalę. Konkurencję globalnej sieci odczuje przede wszystkim prasa codzienna: proces wydawniczy uniemożliwia jej natychmiastowe reagowanie na informacje z ostatniej chwili. Raport prokuratora Starra, dotyczący kontaktów prezydenta Billa Clintona z Moniką Lewinsky, internauci mogli przeczytać jeszcze w dniu jego ogłoszenia. Dzienniki napisały o nim dopiero nazajutrz.


Tempo rozwoju globalnej sieci będzie zależało od możliwości jej komercyjnego wykorzystania

Internetowe wydania czasopism już dzisiaj kuszą możliwością podyskutowania na żywo z autorami najciekawszych artykułów. W dobie ekspansji sieci przyszłość tradycyjnych mediów nie polega na zwykłym przekopiowaniu słowa drukowanego na nowe nośniki informacji, dostępne potem na przykład w Internecie. Takie przeniesienie nie ma większego sensu, jeżeli w wersji online nie wykorzystuje się nowych możliwości, jakie stwarza sieć.
Dynamika rozwoju najważniejszego medium przyszłości, czyli globalnej sieci, zależy od kilku czynników. Po pierwsze - od powszechności jego zastosowania. Zakładając dalszy postęp technologiczny, można przypuszczać, że podłączenie do sieci będzie stosunkowo tanie. Przełomowe znaczenie mogą mieć specjalne przystawki do telewizorów oraz łączenie się z Internetem poprzez telewizję kablową. Problemem może się jednak okazać mentalność potencjalnych użytkowników, nie oswojonych z nową rzeczywistością. Z najnowszego raportu First Interactive/Chip ?98 wynika, że co prawda 11 proc. Polaków powyżej piętnastego roku życia (dane z listopada 1998 r.) ma dostęp do Internetu, lecz tylko 4 proc. regularnie z niego korzysta. Tymczasem w najbardziej skomputeryzowanym miejscu na świecie, czyli amerykańskiej Krzemowej Dolinie, na 1000 mieszkańców przypada 350 komputerów na stałe przyłączonych do sieci. W nieodległej przyszłości Internet w znaczący sposób może wpłynąć na kształt rynku pracy: sieć umożliwi pracę w systemie home working, co jest szczególnie ważne dla kobiet, które będą w ten sposób godzić pracę zawodową z wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu.
Po drugie - tempo rozwoju globalnej sieci będzie zależało od możliwości jej komercyjnego wykorzystania. Internet umożliwia bowiem nie tylko docieranie z reklamą do konkretnej grupy ludzi, ale także szybkie modyfikowanie przekazu reklamowego. W ciągu kilku godzin można sprawdzić reakcje odbiorców na proponowane im treści. Nie jest to zresztą jedyny atut sieci: trzy największe serwisy internetowe w naszym kraju - Wirtualna Polska, Onet oraz Chip - zdecydowały się na pobieranie opłat nie za czas zamieszczania na swoich stronach reklam, lecz za liczbę odsłon.
Nowy kodeks karny przewiduje ściganie przestępstw popełnianych za pomocą Internetu, ale nawet w USA wyrokami skazującymi kończy się niewielki odsetek tego rodzaju spraw. Hakerzy psują humor właściwie tylko administratorom sieci, zaniepokojonym, że ktoś grzebał w powierzonych im zasobach. Hakerzy z reguły (niepisanej) nie wykorzystują zdobytych informacji do celów komercyjnych. Wydaje się więc, że dalszej ekspansji Internetu nie zagrożą sieciowi przestępcy. Liczba nowych komputerów podłączanych do sieci wielokrotnie przewyższa liczbę nowych hakerów.
Nie jest ważne, jak będzie się nazywała globalna sieć w XXI w.: czy będzie to Internet 2, czy coś innego. Mało istotne wydaje się nawet to, jakie nowe dziedziny życia ona opanuje i w jakim stopniu Ziemia przekształci się w globalną wioskę. Najważniejsza jest sprawa wolności przekazywanych w sieci idei i informacji. Byłoby więc dobrze, gdyby Internet pozostał medium tak spontanicznym jak teraz. Niestety, coraz częściej pojawiają się głosy, domagające się cenzurowania niektórych prezentowanych w sieci treści.
W 1957 r. w New Jersey niejaki James Vicary wmontował w kopię wyświetlanego w kinie filmu klatki zachęcające do spożywania popcornu oraz coli. Komunikat, który pojawiał się na bardzo krótko (widzowie nie uświadamiali sobie nawet jego istnienia), miał oddziaływać na podświadomość. Eksperyment z transmitowaniem tzw. bodźców podprogowych ostatecznie się nie powiódł, dobrze ilustruje on jednak dążenie wielu dysponentów przekazu do uzyskania władzy nad ludźmi za pomocą powszechnie dostępnego medium. Czy pewnego dnia z monitorów spojrzy na nas Orwellowski Wielki Brat? Niemożliwe? Istnieją już ekrany, które można powiesić na ścianie. Ich wygląd zaskakująco pasuje do rzeczywistości "Roku 1984".
Nie sposób przewidzieć, jaki będzie świat mediów w XXI w. Czy stworzymy globalne informacyjne wysypisko śmieci, na którym radzić sobie będą tylko profesjonalni researcherzy? Być może rację ma mistrz science fiction Arthur C. Clarke, który uważa, że "każda dostatecznie zaawansowana technologia jest nie do odróżnienia od magii". Jeśli tak się właśnie stanie, przyszłe stulecie śmiało będziemy mogli nazwać wiekiem magii. Dzieci będą wówczas wysyłały e-maile do świętego Mikołaja, zaś ich rodzice będą się poruszali zarówno w rzeczywistym, jak i w wirtualnym świecie.

Więcej możesz przeczytać w 27/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.