Kilka dni temu udało nam się doprowadzić do spotkania z inwestorem, który oferował ponad 300 miejsc pracy i szukał miejsca do ulokowania biznesu. Byliśmy przygotowani perfekcyjnie. Komplet informacji o terenach inwestycyjnych, ulgach podatkowych, preferencjach i zachętach plus informacje o warunkach życia. Negocjacje szły wyśmienicie do momentu, gdy rozmowa zeszła na temat tzw. kapitału ludzkiego, tj. liczby potencjalnych kandydatów do pracy. „Wszystko super, ale nie znajdziemy u was ludzi” – rzekł inwestor. Nie dawaliśmy za wygraną: „Na pewno znajdziemy chętnych, mamy wyższą uczelnię, 3 tys. bezrobotnych i wsparcie z urzędu pracy”. „Niestety, miasta powiatowe nas nie interesują – nie jesteście w stanie spełnić oczekiwań kadrowych. Lokujemy się w stolicy województwa” – to stwierdzenie praktycznie zakończyło spotkanie.
Województwo opolskie, gdzie leży zarządzana przeze mnie Nysa, drastycznie odczuwa proces odpływu mieszkańców. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba ludności zmniejszyła się o ponad 10 proc. Co gorsza, proces depopulacji się pogłębia. W samej gminie Nysa na tysiąc mieszkańców rodzi się niespełna ośmioro dzieci. To jeden z najgorszych wskaźników w kraju. Ujemny przyrost naturalny i masowa emigracja sprawiają, że potencjalni inwestorzy omijają takie powiatowe miasta coraz szerszym łukiem.
A może być gorzej. Kilka miesięcy temu w szkołach ponadgimnazjalnych w powiecie nyskim przeprowadzono badania wśród uczniów ostatnich klas. Wyniki poraziły wszystkich. Blisko 80 proc. planowało natychmiastowy wyjazd do pracy za granicę. I ten wskaźnik z roku na rok się zwiększa! W 2013 r. wyjazd planowało 72 proc. młodzieży, rok później 77 proc. Aby zatrzymać inwestorów i wstrzymać exodus młodzieży, nie wystarczą nowe drogi, zadbane parki i centra handlowe. Potrzebujemy ludzi. Przecież praca jest tam, gdzie są ludzie, a ludzie są tam, gdzie jest praca.
Bon wychowawczy, który wprowadzamy w Nysie już od początku 2016 r., jest głównym elementem wsparcia rodzin, młodych ludzi i dzietności. Musimy to zrobić, by ratować naszą gospodarkę i dać przyzwoitą perspektywę kolejnym pokoleniom. Będziemy wypłacać 500 zł rodzicom za każde drugie i kolejne dziecko w wieku od roku do sześciu lat. Nie zrujnuje to naszego budżetu. Przy wydatkach rzędu 150 mln zł wypłata ok. 3-4 mln to zaledwie ok. 2 proc. całości wydatków.
Wprowadzenie bonu powinno być zadaniem państwa. Między bajki można włożyć twierdzenie, że Polski na to nie stać. Według wyliczeń Związku Dużych Rodzin „3+” koszt jego wprowadzenia to ok. 5 mld zł. Te pieniądze już teraz są np. w Funduszu Pracy, który powinien być wydatkowany na rozwój zasobów ludzkich. Gospodarka to ludzie, a aby wprowadzić bony, wystarczy lekka korekta i przemodelowanie wydatków ponoszonych głównie przez mocno niewydolny system pomocy społecznej. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.