Viktor Orbán, zwykle traktowany w Brukseli jako europejski enfant terrible, w ubiegły czwartek został tu wysłuchany z uwagą. Nie byłby oczywiście sobą, gdyby w rozmowie z Donaldem Tuskiem nie nawiązał do… tureckiego zaboru z XVI- -XVII w., ale powiedział też rzeczy, z którymi większość Europejczyków się zgadza. A nie są to miłe słowa – o migracyjnym tsunami, o kulturowym zagrożeniu. O ile ostatnio można było odnieść wrażenie, że państwa Europy Środkowej więcej dzieli, niż łączy (zwłaszcza w kontekście sytuacji na Ukrainie), to w sprawie masowej migracji przywódcy regionu na piątkowym spotkaniu Grupy Wyszehradzkiej okazali się dość jednomyślni. Jakoś nikt tym razem nie przejmował się oskarżeniami Zachodu o „niepostępowość”, „nieeuropejskość” i brak solidarności.
NIEMIECKI PROBLEM
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.